Sam fakt, że wkrótce po wykryciu omikrona firmy farmaceutyczne ogłosiły rozpoczęcie prac nad nowymi wersjami szczepionek, nie dziwił ani o czymkolwiek nie przesądzał. To rutynowe postępowanie, gdy Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje kolejny wariant jako budzący obawy (ang. variant of concern), a do takich zaliczono omikron. Zaletą technologii mRNA jest to, że samo zaprojektowanie nowej wersji szczepionki zajmuje kilkanaście minut. Jeśli mamy wiedzę o biologii molekularnej patogenu, to aby napisać układ sekwencji kodującej odpowiednie białko kolca, wystarczy nam kilka chwil pracy na komputerze. Więcej czasu zabiera oczywiście wyprodukowanie dawek pilotażowych, nie mówiąc już o skalowaniu produkcji do poziomu masowego. Tak czy owak, żadna inna dostępna technologia do produkcji szczepionek nie jest tak ekspresowa jak mRNA.
Czytaj także: Szczepionki mRNA. Co je łączy, co różni, która jest lepsza?
Wariant beta: nie taki diabeł straszny, jak go malowali
W 2021 r. BioNTech/Pfizer i Moderna wyprodukowały niejedną nową wersję szczepionki mRNA przeciw covid-19. Na początku ubiegłego roku najwięcej niepokoju budził wariant beta. Rozprzestrzeniał się szybko w Afryce, a badania eksperymentalne z udziałem surowicy osób zaszczepionych wskazywały, że może w istotny sposób ograniczać działanie przeciwciał neutralizujących. Wspólnie z ekspertami Nauki Przeciw Pandemii tłumaczyliśmy, że w warunkach rzeczywistych szczepionki powinny zachować skuteczność, zwłaszcza w zakresie ochrony przed ciężkim przebiegiem choroby.