W Luwrze można zobaczyć rzeźbę przedstawiającą leżącą w leniwej pozie postać. Od tyłu wygląda jak kobieta ze zgrabnymi pośladkami i wąską talią, jednak gdy podejdziemy z drugiej strony, zobaczymy co prawda piersi, ale i penisa. To wykonana przez Berniniego kopia znalezionej w 1608 r. na terenie term Dioklecjana rzymskiej kopii hellenistycznego posągu Hermafrodyta. Według Owidiusza ten syn Hermesa i Afrodyty zyskał damskie narządy, gdy odrzucił nimfę Salmacis, a ta wybłagała u Zeusa, by połączył ją z ukochanym w jednym ciele. Tak hermafrodytyzm tłumaczy mitologia, bo astrologowie jego przyczyn upatrywali we wpływie gwiazd, a mędrcy mieli swoje „biologiczne” wytłumaczenie.
Zbyt dużo nasienia
Choć dziś zdajemy sobie sprawę z istnienia odstępstw od prostego podziału na dwie płcie na poziomie genetycznym, hormonalnym czy psychicznym, starożytni skupiali się na tym, co widzieli gołymi oczami. Dominika Lewandowska w książce „Androgyn czy hermafrodyta?” zebrała wszystkie informacje o hermafrodytach ze źródeł antycznych i stwierdziła, że choć rodziły się dość rzadko, wzmianek o nich jest na tyle dużo, iż Grecy musieli mieć kłopoty z odróżnianiem dzieci hermafrodytycznych od tych z deformacjami, jak przerośnięta łechtaczka.
– Według Arystotelesa noworodki z dwoma organami to chłopcy lub dziewczynki z dodatkowym narządem, których poczęcie ma związek z nasieniem. Gdy była go odpowiednia ilość, rodziło się jedno dziecko; znaczny nadmiar – bliźniaki; jeśli zbyt wiele, jak na jeden płód, a za mało na dwa – dziecko z nadmiarową kończyną lub organem – tłumaczy badaczka.
Grecy takich dzieci nie zabijali, a wyzwoleniec Hadriana Flegon wspominał, że gdy w pewnym greckim mieście podjęto decyzję, że odmieńca należy spalić, pojawił się duch jego ojca, który go rozszarpał, a głowa noworodka zaczęła wieszczyć.