AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: – Dyskutował pan o warsztacie literata w Norwegii, gdy żona odbierała w pańskim imieniu Nagrodę Naukową POLITYKI, mówiąc, że „mój mąż urodził się historykiem i naukowcem”.
MICHAŁ PRZEPERSKI: – Faktycznie, szybko nauczyłem się czytać, ale prawda jest taka, że historią zaraził mnie mój ojciec. Dlatego moją pierwszą książkę – „Nieznośny ciężar braterstwa”, poświęconą konfliktom polsko-czeskim w XX w. – zadedykowałem jemu. Z drugiej strony mam poczucie, jakby zainteresowanie historią zawsze mi towarzyszyło, więc moja żona ma rację.
Dlaczego akurat XX w., a nie na przykład średniowiecze?
Ależ zaczęło się bardzo klasycznie od Piastów, ale mój tata interesował się historią polski XX w., a zwłaszcza PRL-u, i jak przystało na pasjonata z prawdziwego zdarzenia, kupował wszystkie książki, jakie wychodziły na ten temat.
A dlaczego zajął się pan Mieczysławem Rakowskim, który był peerelowskim dygnitarzem, ale przez wiele lat – do 1982 r. – również redaktorem naczelnym POLITYKI?
Przez jego dzienniki będące niezwykłym, do niczego nieporównywalnym źródłem. To historia polityczna PRL-u widziana oczami nietuzinkowego człowieka, oddanego systemowi, a jednocześnie w stosunku do niego się dystansującego, mającego poczucie humoru, ciekawość świata, bogate i barwne życie. Już na studiach miałem wrażenie, że brakuje biografii polityków XX w. Odradzano mi co prawda Rakowskiego jako bohatera mojego doktoratu, mówiąc, że jeszcze na jego biografię za wcześnie, że może za 20 lat, ale w 2011 r. prof. Jerzy Eisler stwierdził, że to się może udać.
Pańska książka o Rakowskim jest chwalona za obiektywizm w przedstawieniu czarnej i białej legendy tej postaci, pokazanie jej paradoksu i złożoności oraz umiejętność zrozumienia czasów, które jako 35-latek zna pan tylko z lektur i opowieści.