Nauka

Przełom w leczeniu covid-19? Pierwsza tabletka przeciwwirusowa

Nowy lek na covid-19 jest w trakcie procedury rejestracyjnej. Nowy lek na covid-19 jest w trakcie procedury rejestracyjnej. Merck & Co Inc. / Reuters / Forum
To nie musi być mrzonka. Amerykanie rozpatrują już wniosek o zgodę na stosowanie takiego leku, który bardzo by się przydał na obecnym etapie pandemii.

Szczepionki spowalniają przebieg choroby i dzięki nim większość osób, u których dochodzi do przełamania odporności, nie przechorowuje zakażenia ciężko. Ale wygodne i stosunkowo tanie leczenie samej infekcji, co w wypadku wirusów jest zawsze trudne, byłoby ratunkiem dla wciąż licznej grupy pacjentów obciążonych wysokim ryzykiem. Obecnie nie mogą liczyć na zbyt wiele. Dopuszczone na rynek przeciwciała trzeba podawać dożylnie, co czyni tę terapię i drogą, i uciążliwą.

Molnupiravir. Terapia dla lżej chorych

Firma Merck, poza Stanami Zjednoczonymi znana jako MSD, oraz jej partner Ridgeback Biotherapeutics z Miami złożyły do FDA – amerykańskiej instytucji autoryzującej nowe kuracje i metody leczenia – swój wniosek w poniedziałek, raptem dziesięć dni od otrzymania danych z zakończonego badania klinicznego. „Niezwykły wpływ tej pandemii wymaga, abyśmy działali w bezprecedensowym tempie. I to właśnie staramy się robić” – oznajmił Robert Davis, dyrektor generalny koncernu. Ostatnie wyniki III fazy badania wykazały, że molnupirawir zmniejszał o połowę ryzyko hospitalizacji lub zgonu w porównaniu z placebo u niehospitalizowanych osób z grupy ryzyka, którzy przechodzą łagodnie lub umiarkowanie zakażenie covid-19.

Takie też prawdopodobnie będzie zastosowanie tego leku po otrzymaniu niezbędnej autoryzacji – dla dorosłych, których objawy zakażenia nie wymagają pobytu w szpitalu, choć występuje u nich ryzyko rozwinięcia się choroby do ciężkiej postaci, bezwzględnie wymagającej hospitalizacji. Proszę zwrócić uwagę, że od samego początku nie mówi się o powszechnym zastosowaniu tej kuracji – to zdecydowanie nie od razu będzie lek dla wszystkich! Merck stara się o pozwolenie na sprzedaż swojej pigułki tylko osobom wysokiego ryzyka, którymi w badaniu klinicznym byli pacjenci powyżej 60 lat i młodsi z otyłością, cukrzycą lub chorobami serca.

Chodzi o to, by każdy z tych grup, gdy tylko dopadnie go koronawirus, miał czym leczyć się w domu, kiedy zacznie się infekcja, ponieważ na razie takiego specyfiku podawanego we wczesnej jej fazie nie ma. Molnupirawir należy przyjmować dwa razy dziennie po cztery kapsułki przez pięć dni, co daje łącznie 40 tabletek.

Plusy i minusy nowej kuracji

Produkcja ruszyła już pełną parą, bo kilka państw zdążyło złożyć zamówienia, zanim lek otrzyma rekomendację (czego należy spodziewać się mniej więcej za kilka tygodni). Do końca roku firma zamierza wyprodukować 10 mln pełnych „kursów terapii”, z czego USA już zarezerwowały dla swoich obywateli 1,7 mln, płacąc za każdy kurs 700 dol. Drogo? To jedna trzecia ceny, jaką trzeba obecnie zapłacić za leczenie przeciwciałem, które należy podawać dożylnie. Podobne umowy na zakup molnupirawiru zawarły Australia, Malezja, Singapur i Korea Południowa.

Lek został pierwotnie opracowany do leczenia wenezuelskiego wirusowego zapalenia mózgu u koni w 2015 r., ale szybko przetestowano go na znanych wówczas koronawirusach (SARS, MERS) i grypie. Mechanizm działania polega na blokowaniu replikacji zarazków i dlatego kuracja nim ma sens na bardzo wczesnym etapie, zanim zdążą się namnożyć w organizmie. Pod względem chemicznym należy do tzw. analogów nukleozydowych, ​​naśladujących niektóre elementy budulcowe RNA.

Kiedy wirus SARS-CoV-2 wnika do komórki, musi zduplikować swoje RNA, aby utworzyć nowe kopie. Zadaniem molnupirawiru jest zahamowanie enzymu, który buduje łańcuch RNA z kolejnych ogniw, a jednocześnie lek zostaje „włączony” do rozrastającej się nici RNA i niszczy ją niejako od środka. Związek może zmieniać swoją konfigurację, czasami naśladując cytydynę nukleozydową, a czasami urydynę – wszędzie tam, gdzie zostanie wstawiony, pojawia się mutacja punktowa. Nagromadzenie takich mutacji nazywa się śmiertelną mutagenezą – śmiertelną rzecz jasna dla wirusa, który pod wpływem leku po prostu „mutuje” na śmierć. Plusem jest to, że ponieważ mutacje gromadzą się losowo, zarazek nie jest w stanie szybko rozwinąć oporności na molnupirawir.

Minusem natomiast jest zgłaszana przez niektórych ekspertów wątpliwość, czy lek, działając na poziomie molekularnym, nie wykorzysta swojego mutagennego potencjału również przeciwko zdrowym komórkom – z pewnością właśnie na ten aspekt bezpieczeństwa będą zwracać uwagę eksperci z FDA podczas rozpatrywania wniosku o dopuszczenie go na rynek. W badaniu klinicznym ochotnicy musieli zgodzić się na powstrzymanie się od współżycia seksualnego bez zabezpieczenia przez cztery dni po zakończeniu przyjmowania tabletek, a niektóre kobiety w wieku rozrodczym musiały mieć ujemny wynik testu ciążowego (chodziło o wykluczenie ryzyka powstania wad wrodzonych).

Ponieważ Merck dysponował tą cząsteczką już od kilku lat, pierwsze próby wykorzystania jej odbyły się w szpitalach, gdzie podawano ją ciężej chorym, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Stąd decyzja, by wypróbować terapię na etapie lżejszych objawów, na samym początku infekcji – i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wśród uczestników badania otrzymujących lek, którym podano go w pierwszych pięciu dniach, hospitalizacja konieczna była jedynie u 7,3 proc. zakażonych, podczas gdy w grupie placebo do szpitala trafiło 14,1 proc. chorych. Wśród osób, które testowały lek, nie zmarł ani jeden pacjent, podczas gdy w grupie otrzymującej placebo odnotowano osiem zgonów.

Czytaj też: Wirusy, przybysze z międzyświatów

Czym teraz leczyć covid i grypę

Oczywiście nie jest wcale pewne, czy ta historia sukcesu z próby klinicznej przełoży się na zmianę zasad w walce z pandemią. Bo czy kiedy ktoś rano budzi się z lekką gorączką i zaczyna odczuwać dolegliwości wskazujące na przeziębienie (tak właśnie przecież zazwyczaj zaczyna się również covid), to ma szanse szybko otrzymać receptę na lek przeciwwirusowy?

Grypa, z którą mierzymy się od lat, w idealnym świecie również powinna być niemal natychmiast leczona, a jednak większość pacjentów nie otrzymuje od lekarzy rodzinnych Relenzy ani Tamiflu i hamuje rozwój zakażenia środkami objawowymi (przeciwgorączkowymi i przeciwzapalnymi). A preparaty te mają sens tylko wtedy, kiedy zostaną podane najpóźniej w ciągu 36–48 godzin od wystąpienia objawów. Trudno przewidzieć, jak się takie zakażenie rozwinie – jeśli pojawią się komplikacje, wypada żałować, że nie wkroczono natychmiast ze wspomnianymi lekami; jeś rozejdzie się po kościach – nie były potrzebne i wystarczyło leczenie domowe.

Z całą pewnością największym błędem – zarówno w przypadku grypy, jak i covid – jest rozpoczynanie kuracji od antybiotyków. Zwraca na to uwagę prof. Tomasz J. Wąsik, wirusolog i mikrobiolog z Wydziału Farmacji Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który udzielił w tym tygodniu wywiadu „Polityce” na temat m.in. prawidłowych zasad leczenia obu infekcji: „Antybiotyki nie są lekami przeciwgrypowymi ani przeciwcovidowymi, to w ogóle nie są leki przeciwwirusowe! Tymczasem lekarze, którzy mogą poświęcić pacjentowi 10 minut, z czego przez pięć wypisują papiery, podają antybiotyki na wszelki wypadek, aby w razie czego wyeliminować nadkażenie i żeby pacjent nie wrócił za tydzień, bo zajmie kolejkę innym. Inna sprawa, że wielu wymusza takie pseudoleczenie, a żaden medyk nie chce przeczytać o sobie na portalu internetowym, że jest konowałem, który nie przepisuje antybiotyków”.

Prawdziwym testem będzie masowe stosowanie

Firma MSD nie jest jedyną, która pracuje nad nowymi lekami przeciwwirusowymi. Na świecie trwa obecnie kilka zaawansowanych badań klinicznych z wykorzystaniem związków, które odniosły mniejszy lub większy sukces w terapiach innych zakażeń wirusowych – nie tylko grypy, ale przede wszystkim wirusowego zapalenia wątroby, HIV i innych. Wiele z nich w tych wskazaniach poległo, ale pandemia zachęciła przemysł farmaceutyczny, by spróbował je przemodelować i sprawdził, czy w przypadku SARS-CoV-2, po drobnych modyfikacjach, nie okażą się bardziej efektywne.

Przykład molnupiraviru pokazuje, że taki zabieg może się czasem udać. Ale czy rzeczywiście zaprowadzi nas do celu, zobaczymy za kilka miesięcy. Zawsze powtarzam: prawdziwym testem na skuteczność i bezpieczeństwo nowego leku nie są (oczywiście niezbędne) badania kliniczne przed jego oficjalną rejestracją, lecz okres, kiedy jest on już dostępny w aptekach i mogą po niego sięgnąć miliony pacjentów. Wtedy poznamy jego rzeczywistą wartość.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną