W epoce hellenistycznej Rzymianie, pod wpływem mody na higienę, zaczęli budować w miastach publiczne latryny. Pierwsze powstały w Pergamonie, z czasem zaczęto wznosić je w każdym mieście imperium, najczęściej przy łaźniach, teatrach, amfiteatrach, cyrkach i forach, czyli tam, gdzie gromadzili się ludzie i czystość była pożądana. Podobnie jak w przypadku innych budynków użyteczności publicznej, toalety stały się symbolem i wyznacznikiem zasięgu rzymskiej cywilizacji. Bogato zdobione demokratyzowały luksus, bo wstęp do nich miał każdy, choć nie każdy chętnie z nich korzystał.
Kultura wydalania
Rzymianie wspominają o latrynach raczej w anegdotach i nie dostarczają nam informacji, jak je budowano czy jak z nich korzystano, więc to, co dziś o nich wiemy, w znacznej mierze opiera się na analizie znalezisk z 250 zachowanych latryn. Budowane z lokalnych kamieni i dekorowane marmurami, mozaikami lub malowidłami, miały charakterystyczne długie ławy z otworami służące za sedesy. Bywały bardzo duże, ale raczej ciemne, duszne i cuchnące, bo nie miały wielu okien. Jeśli świat dzieli się na wykorzystujących wodę „podmywaczy” i na „podcieraczy”, sięgających po różnego rodzaju przedmioty (kamienie, mech, liście, tkaniny, papier), to w Imperium Romanum można było znaleźć przedstawicieli obu tych grup, w zależności od tego, czy był dostęp do wody czy nie. Z tekstów i ikonografii wynika, że „podcieracze” stosowali wspólną gąbkę na patyku (xylospongium), co dziś wydaje się nie tylko obrzydliwe, ale i niehigieniczne. Kto wie, czy dziwny otwór z przodu antycznych sedesów, który pojawia się w niektórych toaletach rzymskich, nie służył właśnie do wprowadzania xylospongium?
Latryny nie tylko przeraźliwie śmierdziały, ale stanowiły też wylęgarnię chorób.