Julian Tuwim pisał, że gdy abecadło z pieca spadło „I zgubiło kropeczkę, H złamało kładeczkę, W – stanęło do góry dnem i udaje, że jest M”. To opowiastka o powstawaniu alfabetu à rebours, ponieważ zanim abecadło trafiło na piec, skomplikowane znaki systemów ideograficzno-fonetycznych musiały pogubić kropeczki, złamać kładeczki i odwrócić się do góry dnem. Z tym że litery nie powstały bezpośrednio z obrazków, po drodze było jeszcze wiele faz pośrednich – ideogramy, znaki sylab, kilkuliterowce oraz określające ich klasę pojęciową determinatywy. Zanim czysto fonetyczny zapis przyjął się na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, przeszedł długą drogę pełną zakrętów i ślepych uliczek, którą nauka próbuje śledzić od co najmniej 200 lat.
Według podręczników twórcami alfabetu byli kupcy z miast handlowych i portów dzisiejszej Palestyny, Libanu i zachodniej Syrii, zwanych dziś Lewantem, a w starożytności Kanaanem. Na przełomie III i II tys. p.n.e. intensywna wymiana z Egiptem, Mezopotamią, państwem Hetytów w Anatolii oraz z minojsko-mykeńską Grecją zmuszała ich do stałych kontaktów z ludźmi posługującymi się różnymi językami i systemami pism dostosowanymi do różnych materiałów (hieroglify do pisania tuszem na papirusach czy fragmentach naczyń i kamieni, a kliny do wyciskania w miękkiej glinie).
Drobni kupcy nie mieli skrybów, jak handlujące z nimi egipskie czy mezopotamskie dwory lub świątynie, więc sami musieli prowadzić księgi rozrachunkowe, stąd potrzeba uproszczenia zapisu, w dodatku pisma ideograficzno-fonetyczne nie oddawały dokładnego brzmienia obcych nazw. W XIII w. p.n.e. Fenicjanie wprowadzili pismo z 22 spółgłoskami zaczynającymi się od ‘alefu, bety i gimel czytanego jak „dż” (stąd nazwa abdżad dla semickich alfabetów do dziś niezapisujących samogłosek), jednak ślady starszych zapisów fonetycznych dowodzą, że nie był to ich oryginalny pomysł.