Wykryty po raz pierwszy w Indiach wariant delta koronawirusa, bardziej zakaźny od swoich kuzynów, zdobywa nowe przyczółki i prawdopodobnie również w Polsce stanie się wkrótce dominującym. Czy ustrzeże nas przed nim wtorkowa decyzja rządu, by na podróżnych z Wlk. Brytanii nałożyć obowiązkową siedmiodniową kwarantannę (zwolni z niej jedynie negatywny wynik testu)? Bardzo wątpliwe, ponieważ już w wielu innych krajach Europy, choćby w Niemczech, delta SARS-CoV-2 zaczyna wypierać poprzednie, mniej zaraźliwe mutacje. U nas na razie jest w mniejszości (kilka procent w skali poszczególnych województw), ale właśnie z powodu wysokiej zakaźności będzie pewnie stwarzał coraz większe zagrożenie.
Ale czy takie, o którym piszą przeciwnicy szczepień? W mediach społecznościowych i prasie sprzyjającej ruchom, które otwarcie kontestują pandemię, można już przeczytać, że wirus delta szczególnie zagraża… osobom zaszczepionym, i to tym, które otrzymały pełne dwie dawki uodpornienia! Oczywiście ma to być argument dla niezdecydowanych, by nie przyjmowali żadnych szczepionek przeciwko covid. Na czym oparte są te nieprecyzyjne komunikaty?
Wirus delta napawa niepokojem
Dla władz Światowej Organizacji Zdrowia delta SARS-CoV-2 stwarza dziś największy problem, bo nawet w krajach, w których trwa masowa akcja szczepień, wariant ten z uwagi na wysoką zakaźność może zniweczyć plany rychłego luzowania restrykcji, a niektórym… popsuć wakacje.
Pisaliśmy niedawno, jak w Wlk. Brytanii trzeba było z tego powodu zmienić harmonogram wychodzenia z lockdownu – odmiana delta odpowiada w tym kraju już za 90 proc. nowych zakażeń. W ciągu tygodnia liczba zgonów wzrosła o 41,8 proc. A wszystko to w społeczeństwie, w którym uodporniono dwoma dawkami 58 proc. obywateli. Choć odsetek wydaje się imponujący na tle innych państw (w Polsce udało się do tej pory zaszczepić w pełnym cyklu 23 proc. społeczeństwa), pozostaje grupa licząca blisko 20 mln ludzi nadal podatnych na infekcje i odpowiedzialnych za rozprzestrzenianie wirusa.
Czytaj więcej: Wariant delta się szerzy, Brytania ma plan, Europa patrzy
Czy delta rzeczywiście różni się wiele od wcześniejszych wariantów? Niektórzy zwracają uwagę na nieco inne objawy zakażenia – katar, ból gardła i ból głowy – w porównaniu z symptomami zgłaszanymi przez chorych na początku pandemii (wtedy obok gorączki do najczęstszych symptomów należała utrata węchu i smaku). Ale lepiej nie diagnozować covidu na podstawie samych dolegliwości, bo to choroba charakteryzująca się niezwykle szerokim spektrum objawów i to, co wynika ze zbiorczych statystyk, nie musi mieć potwierdzenia w indywidulanych przypadkach.
Pani od glifosatu straszy szczepionkami
Natomiast zupełnie nieuprawnione są wnioski z analizy raportu brytyjskiego Public Health England na temat skutków wariantu delta w populacji osób zaszczepionych. Można się z niej dowiedzieć, że śmiertelność jest sześciokrotnie wyższa wśród osób w pełni zaszczepionych niż wśród tych, które nigdy nie otrzymały szczepionki.
Internetowe wydanie tygodnika „Do Rzeczy” powołuje się nie tylko na samo źródło raportu, czyli Public Health England, gdzie prezentowane są konkretne dane statystyczne, bynajmniej nie związane z przedstawioną hipotezą, lecz również – pisząc o większym niebezpieczeństwie dla osób zaszczepionych przy kontakcie z wirusem – sięga po opinię z portalu LifeSiteNews wygłoszoną przez niejaką Stephanie Seneff.
Strona LifeSiteNews, choć może się komuś kojarzyć z LifeScience News, nie ma nic wspólnego z nauką – to konserwatywny serwis prowadzony przez ultrakatolickie środowiska proliferskie, których kanał został zamknięty w lutym przez YouTube, a ich konto trwale usunięte. LifeSiteNews nie pierwszy raz, relacjonując doniesienia naukowe na temat pandemii, wspiera się wypowiedziami Stephanie Seneff, a w ślad za tą stroną cytuje ją portal „Do Rzeczy”.
Na polskim czytelniku może zrobić wrażenie jej afiliacja – pracuje wszak w jednym z najlepszych światowych ośrodków naukowych, Massachusetts Institute of Technology. Problem w tym, że od lat działa na marginesie nauki, no i jest z wykształcenia nie lekarką ani wirusologiem, lecz informatyczką, która ma obsesję na punkcie próby udowodnienia, że herbicyd glifosat powoduje większość ludzkich chorób. Teraz straszy szczepionkami – to one mają wywołać „prawdziwą” pandemię, ponieważ „szczepionki koronawirusowe zmieniają sposób, w jaki układ odpornościowy reaguje na infekcje, i mogą aktywować inne uśpione infekcje u zaszczepionej osoby”.
Anonimowy autor, który na portalu „Do Rzeczy” cytuje panią Seneff, nawet nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, czy jej poglądy są odzwierciedleniem rzeczywistej wiedzy. Ba, cytując ją bezrefleksyjnie, używa rodzajnika męskiego, nie mając najwyraźniej pojęcia, na kogo się powołuje. A potem tego rodzaju wypowiedzi roznoszą się w sieci jak wirus i one właśnie, w przeciwieństwie do szczepionek, są źródłem „prawdziwej” pandemii.
Szczepionki dają wciąż najlepszą ochronę
Tymczasem przed wariantem delta chronią wszystkie szczepionki. Oczywiście tych zaszczepionych, których organizm wytwarza przeciwciała (a niestety nie u wszystkich tak jest!). U osób z zaburzeniami odporności, często nieświadomych tej skazy i znalezienia się w gronie tzw. non-responderów, zawsze istnieje ryzyko zakażenia.
Na portalu OKO.press można było 11 czerwca zapoznać się ze szczegółową analizą rządowych raportów na temat zgonów właśnie po zaszczepieniu: z 14,7 mln zaszczepionych na covid Polek i Polaków umarły na tę chorobę 3744 osoby, a zakaziło się 81 tys. „Umierali 10 razy rzadziej, a zakażali się 17 razy rzadziej niż nieszczepieni” – podsumowuje autor opracowania, które nie uwzględniało co prawda szczegółowych wariantów koronawirusa, ale odsyłam do tych danych, by uprzytomnić wszystkim, że żadna szczepionka nie da wszystkim stuprocentowej gwarancji ochrony przed covid czy po prostu przed zgonem. Może na nią jednak liczyć przytłaczająca większość.
Z kolei opublikowane 19 czerwca w „The Lancet” wyniki oceny szczepionek pokazują, że po co najmniej dwóch tygodniach od przyjęcia drugiej dawki preparatu Pfizera/BioNTech ochrona przed zakażeniem wariantem delta wynosi 79 proc. (przy 92 proc. skuteczności dla wcześniejszego wariantu alfa), natomiast po szczepionce AstraZeneca – 60 proc. (73 proc. dla wariantu alfa). Są też dane mówiące o tym, że wszystkie chronią przed ciężkim przebyciem choroby, a więc przed hospitalizacją, aż w 95 proc. – pod warunkiem że przyjęto dwie dawki, a nie jedną (wtedy ochrona spada do ok. 30 proc.).
Nie mają więc uzasadnienia kolejne próby zniechęcania do szczepień. Takie działania są po prostu niemoralne.
Czytaj także: Ozdrowieńcy, zaszczepieni. Jak długo będziemy odporni na wirusa?