Nie kwestionuję wyników badań opublikowanych na łamach renomowanego magazynu „Nature” ani portalu BioRxiv, choć pierwsze przeprowadzono na dość małej próbie (77 osób), a drugie przedstawiono w formie tzw. preprintu, czyli nie zostało jeszcze zrecenzowane ani zweryfikowane.
Warto jednak pamiętać, że o indywidualnej odporności w wypadku wielu infekcji wirusowych – takich jak grypa, SARS oraz wywoływanych przez pospolite rhinowirusy czy koronawirusy (SARS-CoV-2 nie jest wszak pierwszym, który poznaliśmy) – decyduje bardzo wiele zmiennych i należy być ostrożnym przy wyciąganiu uniwersalnych wniosków. Wystarczy, że pojawi się nowy, jakiś specyficzny wariant zarazka, i znowu można ulec zakażeniu. Te nawrotowe infekcje wynikają bowiem bardziej ze zmienności drobnoustrojów, na które nie potrafi szybko odpowiedzieć nasz układ odporności, a nie z samej siły odpowiedzi immunologicznej.
Czytaj też: Tabletka na covid i po krzyku? Pfizer przeciera szlak
Odporność długowieczna. Hipoteza bez pokrycia?
Według badania, opublikowanego przez naukowców z Washington University w St. Louis na łamach czasopisma „Nature”, komórki odpornościowe, które zachowują tzw. pamięć o wirusie, utrzymują się długo w szpiku kostnym i w razie potrzeby mogą wytwarzać przeciwciała. Chodzi tu o plazmocyty, które powstają w wyniku pobudzenia limfocytów B, zdolne do wytwarzania przeciwciał. Amerykanie wykryli je u osób nawet siedem–osiem miesięcy od zakończenia infekcji.