To było siedem wyjątkowo długich minut, szczególnie dla naukowców i inżynierów NASA, często określanych „siedmioma minutami grozy”. Liczy się je od momentu wejścia w marsjańską atmosferę kapsuły z łazikiem do osadzenia go na powierzchni planety. To obarczona największym ryzykiem faza całej misji Mars 2020 Perseverance Rover, kosztującej prawie 2,5 mld dol. oraz całe lata bardzo ciężkiej pracy, poświęconej projektowaniu i budowie największego (rozmiarów samochodu osobowego) i najbardziej zaawansowanego łazika w dotychczasowej historii eksploracji Czerwonej Planety.
Skomplikowane lądowanie
Przebiegała ona w następujący sposób: 7 min. przed lądowaniem kapsuła z łazikiem weszła z dużą prędkością (5 km/s) w rzadką marsjańską atmosferę. Jednak była ona w stanie częściowo ją wyhamować, rozgrzewając przy tym do 1,3 tys. st. C osłonę termiczną. Na wysokości 11–7 km została ona odrzucona i włączył się radar, który pozwolił pokierować kapsułę – została wyposażona w silniczki – w docelowe miejsce. Pół minuty wcześniej otworzył się zaś spadochron pozwalający zredukować prędkość opadania.
Minutę przed lądowaniem, na wysokości ok. 2 km, odrzucona została ostatnia część kapsuły, a „podniebny dźwig” (Sky Crane), trzymający łazik, zaczął porównywać obrazy terenu pod sobą z danymi w pamięci komputera. Dzięki temu znalazł miejsce (on też jest wyposażony w silniki hamująco-manewrujące), w którym mógł bezpiecznie wylądować Perseverance. Gdy się nad nim znalazł, opuścił na linach – z wysokości ok. 20 m – łazika (ważącego na Ziemi ponad tonę).
NASA udanie przetestowała ten skomplikowany system lądowania w 2012 r. na innym marsjańskim łaziku – Curiosity, którego zmodyfikowaną wersją jest Perseverance. M.in. pod tym względem, że kapsułę i Sky Crane wyposażono w systemy autonawigacji, gdyż na miejsce lądowania wybrano tym razem znacznie trudniejszy teren: krater Jezero, wypełniony w przeszłości wodą, z którego wypływała rzeka.
Szukanie życia i helikopter
Jeśli wszystkie instrumenty badawcze umieszczone w łaziku Perseverance – a jest ich siedem – nie zawiodą (jak i sam pojazd), rozpocznie się jeden z najbardziej ambitnych programów badawczych w historii eksploracji kosmosu. Perseverance będzie m.in. szukał śladów dawnego życia na Marsie, pobierał próbki skał (które mają zabrać na Ziemię kolejne planowane bezzałogowe misje), próbował uzyskać tlen z marsjańskiej atmosfery (prawie w całości składającej się z dwutlenku węgla) i testował materiały na skafandry przyszłej misji załogowej.
Jak również postawi na powierzchni marsjański helikopter, który ma przetestować, czy na Czerwonej Planecie da się latać takimi urządzeniami. Jeśli tak, otworzy to kolejne możliwości eksploracji Marsa.
Czytaj więcej: Mars wita was
Inżynierowie jak chirurdzy
To, jak ogromnym wyzwaniem była budowa łazika, pokazuje świetny dokument pt. „Łazik Perseverance: z misją na Marsa”, który 21 i 23 lutego wyemituje kanał National Geographic. Dopiero towarzyszenie, dzięki kamerze filmowej, naukowcom, a przede wszystkim inżynierom z Jet Propulsion Laboratory NASA w Pasadenie, uzmysławia skalę komplikacji tego przedsięwzięcia. Jak i poświęcenia ludzi, którzy przy nim pracują. Nawet drobny błąd podczas wiercenia otworu, przykręcania śruby czy montowania jakiegoś elementu łazika może bowiem kosztować setki milionów dolarów.
W filmie jeden z inżynierów opowiada, jak po całym dniu pracy wrócił do domu wykończony, choć przykręcił zaledwie sześć śrub łazika. Pracy nie ułatwiają także warunki, w jakich odbywa się montaż pojazdu – wszystko musi być sterylne, więc inżynierowie wyglądają jak medycy z laboratorium, gdzie trzymane są groźne chorobotwórcze patogeny. „Nasi technicy przypominają chirurgów. Jeśli omsknie ci się dłoń, stracisz pacjenta. Straszna odpowiedzialność” – mówi Adam Steltzner z JPL, główny inżynier projektu.
Czytaj także: Indie, Emiraty, Chiny. Znów ruszył wyścig na Marsa
Cząstka duszy w łaziku
Nie ma w tym dbaniu o czystość przesady, gdyż Perseverance spróbuje pobrać ponad 40 próbek marsjańskich skał, które zostaną zamknięte w pojemnikach, gdzie nie powinna znaleźć się nawet drobina ziemskiego materiału biologicznego. Dlatego owe pojemniki są najczystszymi przedmiotami, jakie powstały na Ziemi.
Co ciekawe, ta sterylność omal nie doprowadziła do przesunięcia misji o dwa lata, co kosztowałoby amerykańskich podatników kolejne pół miliarda dolarów. Czyszczenie tytanowych pojemników (kąpiele chemiczne i wypalanie) spowodowało, że zmieniły się właściwości ich powierzchni, dlatego zaczęły one zacinać się w wiertłach łazika. Groziło to ich zablokowaniem i fiaskiem jednego z najważniejszych zadań, jakie postawiono przed misją. Na szczęście problem udało się rozwiązać, ale do ostatnich tygodni przed startem w lipcu 2020 r. nie było wiadomo, czy się to powiedzie.
W jednej z sekwencji filmu Stelzner mówi, że w JPL inżynierowie robią rzeczy, o których wielu ludzi myśli, iż są nierealne. A to oznacza, że zbliżają się do robienia rzeczy niemożliwych. I trudno mu w to nie uwierzyć. Jak również w inne stwierdzenie, które pada w dokumencie: że w łaziku Perseverance każdy z inżynierów zostawił cząstkę swojej duszy.