Mamy dziś 8,7 tys. nowych zakażeń koronawirusem, najwięcej od miesiąca. Już wczoraj, gdy minister zdrowia Adam Niedzielski informował o ponad 5 tys. i wzrostowej tendencji – oznaczającej niechybne przyspieszenie, jak to nazwał, procesów pandemicznych – najbardziej oberwało się turystom z Zakopanego, którzy w miniony weekend urządzili samozwańczy festyn na Krupówkach.
Ale zdaniem ekspertów to nie przepełnione Krupówki należy łączyć z nowym trendem zakażeń, lecz decyzje sprzed trzech–czterech tygodni. Na razie nikt z rządu nie chce wziąć za nie odpowiedzialności.
To już początek trzeciej fali
Dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego nie ma już wątpliwości, że można w Polsce mówić o trzeciej fali pandemii. W Europie mierzą się z nią od pewnego czasu i nawet nasi najbliżsi sąsiedzi musieli zamknąć granice i zaostrzyć restrykcje. Ale u nas rząd pod naciskiem niezadowolenia z powodu nawet częściowego lockdownu otworzył najpierw w całym kraju szkoły dla najmłodszych klas (18 stycznia), następnie galerie handlowe (1 lutego), a wreszcie po otwarciu obiektów noclegowych pozwolił ludziom na więcej swobody przy podróżowaniu.
– Dyscyplina społeczna spadła akurat w momencie, kiedy zaczął się w Polsce rozprzestrzeniać brytyjski, bardziej zaraźliwy wariant koronawirusa – zwraca uwagę Franciszek Rakowski. – Mamy więc początek trzeciej fali, choć za wcześnie, by przewidzieć, jaki będzie jej kształt.