Kobieta nie była jedyną, która w skąpym odzieniu wybrała się w góry, bo jej grupa składała się z pięciu osób. W innych regionach południa można teraz coraz częściej spotkać na szlakach pieszych w letnich ubraniach, nierzadko rozebranych do połowy, bo to nowa moda na hartowanie ciała. Jej amatorzy nazywają siebie dumnie „śnieżnymi morsami”.
Czytaj też: Chroń mózg i serce
Granice wytrzymałości i rozsądku
Wystawianie organizmu na ekstremalne warunki środowiska praktykowane jest przez wielu ludzi, którzy nie lubią się nudzić i mają tzw. żyłkę do sportu. Choć wysiłek fizyczny, nierozerwalnie łączony z uprawianiem większości dyscyplin sportowych, to polecana przez lekarzy zdrowa metoda spędzania wolnego czasu, wyczyny na granicy wydolności organizmu nie są już dobre dla wszystkich. Biegać, pływać, maszerować lub jeździć na rowerze każdy może i powinien – ale kiedy zaczyna się rozmowa o maratonach, to trzeba się do takiego wysiłku odpowiednio przygotować, a nie podejmować prób bicia rekordów natychmiast po wstaniu zza biurka.
O tych zasadach lekarze medycyny sportowej, trenerzy i sami zawodnicy często przypominają amatorom, ale wielu ludzi ma w sobie niewiele pokory oraz zbyt dużą pewność, która każe im przekraczać granice wytrzymałości i rozsądku. Biegowy boom, który Polska przeżywa od kilkunastu lat (trochę przyhamowany w ubiegłym roku przez pandemię), wyznacza wciąż nowe horyzonty. Już nie wystarczy przebiec kilkudziesięciokilometrowego maratonu po płaskim terenie, by mieć satysfakcję – celem jest co najmniej kilkanaście takich dystansów w roku albo ultramaratony 24-godzinne po górskich szczytach.
Do wyczynowych biegaczy dołączyli dziś w imprezach masowych amatorzy: młodsi, starsi, mężczyźni i kobiety.