Nauka

Lekarzu, szczep się sam! Przykład idzie z góry

W przypadku szczepień wzorem dla pacjentów i podopiecznych powinni być lekarze oraz pielęgniarki. W przypadku szczepień wzorem dla pacjentów i podopiecznych powinni być lekarze oraz pielęgniarki. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Resort zdrowia wydłużył do 28 grudnia termin zgłaszania lekarzy i pracowników medycznych zainteresowanych szczepieniem przeciw covid-19. Pierwsze szczepionki do Polski mają nadejść już w drugi dzień świąt, ale czy dostawę 10 tys. dawek uda się szybko rozdysponować?

Wydłużenie okresu przyjmowania zamówień od personelu medycznego świadczy na razie o średnim zainteresowaniu szczepieniami. Potwierdzają to dyrektorzy placówek – nie tylko szpitali i przychodni, ale też domów pomocy społecznej, stacji sanitarno-epidemiologicznych i całego sektora ochrony zdrowia. Są punkty, gdzie chce się zaszczepić niemal 100 proc. pracowników, ale też takie, w których chętnych nie ma wcale.

Czytaj także: Szczepionki przeciw covid Powstały szybko – czy są bezpieczne?

Nie pójdą na pierwszy ogień

Mówi się, że przykład idzie z góry. A w przypadku stosunku do szczepień wzorem dla pacjentów i podopiecznych powinni być lekarze oraz pielęgniarki. Wielu z nich rzeczywiście doskonale się z tego zadania wywiązuje, promując szeroko ideę uodpornienia przeciwko covid, mówiąc o tym w mediach i na swoich kanałach społecznościowych.

Na ile jednak zaangażowanie liderów przekłada się na postawę tysięcy lekarzy, pielęgniarek i opiekunów zatrudnionych w domach pomocy społecznej? W wielu miejscach widać opór przed otrzymaniem szczepionki, jakby ktoś za karę fundował ją w pierwszej kolejności właśnie pracownikom sektora ochrony zdrowia. A przecież od niemal roku walczymy z epidemią, przypominając bez przerwy, że bez szczepionki nie da się na tym polu odnieść zwycięstwa – gdy więc mamy ją już w zasięgu ręki, trudno zrozumieć odmowę jej przyjęcia ze strony osób, które – wydawałoby się – najlepiej będą rozumieć jej sens.

Czytaj także: Co wolno zaszczepionemu?

Przecież to, że na całym świecie właśnie personel medyczny otrzymuje szczepienie w pierwszym możliwym terminie, nie wynika z kumoterstwa ani szczególnego uprzywilejowania. Chodzi o to, żeby dawać przykład pacjentom i aby masowe szczepienia na starcie były łatwiejsze logistycznie. Wychodzi się bowiem z założenia, że lekarz lub pielęgniarka w roli pacjenta otrzymującego szczepionkę będzie bardziej świadomy – zarówno w kwestii stanu własnego zdrowia (a więc sam będzie wiedział, kiedy nie może do szczepienia przystąpić), jak i lepiej zareaguje na ewentualne działania niepożądane. To ułatwia życie zespołom szczepiącym, które z każdym dniem będą nabierały doświadczenia. I nie chodzi wcale o to, że ktoś jest tu „królikiem doświadczalnym” albo nie chce „iść na pierwszy ogień” – chodzi o wiedzę, zrozumienie, mówiąc krótko: wykształcenie dające lepszą orientację w zakresie szczepień.

Czytaj także: Pod górkę ze szczepieniami

Broda po szczepieniu nie wyrośnie

Oczywiście nie bez znaczenia jest również fakt, że personel medyczny codziennie kontaktuje się z rzeszą ludzi i jest na pierwszej linii aktywności rozmaitych zarazków, nie tylko zresztą koronawirusa. To czyni go najbardziej podatnym na zakażenie, więc cały świat rozpoczyna każdą masową akcję szczepień właśnie od lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, próbując ochronić przed zakażeniami kadrę, bez której każdy system ochrony zdrowia (a więc my, pacjenci) nie może się obyć.

Masz wątpliwości wobec szczepionki na covid-19? Rozbrajamy fake newsy

Muszę przyznać, że opór przed zaszczepieniem bez brania pod rozwagę tych argumentów jest dla mnie niezrozumiały. Tak samo niepojęte są powody, które przyświecają pracownikom ochrony zdrowia, którzy odmawiają przyjęcia szczepionki. Tylko jeden motyw ma uzasadnienie i nie można go zresztą zastosować do wszystkich – chodzi o ozdrowieńców. Ci, którzy covid przechorowali niedawno, w ciągu mniej więcej ostatniego miesiąca, rzeczywiście mogą z zaszczepieniem odczekać kolejnych osiem tygodni, ustępując pierwszeństwa pozostałym, gdyż poziom wytworzonych naturalnie przeciwciał jest u nich obecnie zadowalający. Ale z biegiem czasu zacznie spadać, więc uodpornienie szczepionkami i tak będzie potrzebne.

Zasłanianie się strachem przed zmianami genetycznymi, tajemniczymi działaniami niepożądanymi, brakiem zaufania do nowych technologii medycznych wydaje się natomiast zaskakujące ze strony osób legitymujących się medycznym wykształceniem.

Rozumiem, że cechą zawodową specjalistów może być szukanie dziury w całym i daleko posunięta ostrożność w stosowaniu rzadziej stosowanych procedur medycznych – ale przecież żadna ze szczepionek analizowanych dziś i dopuszczanych na rynek przez stosowne instytucje już w kilku regionach świata nie jest technologią odkrytą w przydomowym garażu. Dlaczego nie mieć zaufania do ekspertów, którzy przed wydaniem decyzji sprawdzili je i ocenili? Jeśli medycy mają tu wątpliwości (jak się wydaje, niesłuszne), to jak chcą przekonywać do szczepień swoich pacjentów?

Czytaj także: Szczepionki przeciw covid. Powstały szybko – czy są bezpieczne?

Szczepionka na chaos

Niezdecydowanych lekarzy usprawiedliwia tylko chaos, który towarzyszy rządowej strategii szczepień. Bo na wiele pytań, które kierują do dyrektorów swoich placówek w sprawie organizacji tej akcji, nie otrzymują wyczerpujących odpowiedzi. Bynajmniej nie ma tu ich winy – wciąż zawodzi komunikacja ze strony Ministerstwa Zdrowia.

Ludzie przecież widzą, jak chaotycznie podejmowane są decyzje na najwyższych szczeblach (ostatni przykład to „narodowa kwarantanna” ogłoszona przez ministra zdrowia, z której wycofywał się rzecznik rządu). A skoro wyczuwa się zamieszanie i niepewność w skali całego kraju, dlaczego liczyć na postawę akceptacji w wydaniu indywidualnym? Nawet wśród ludzi lepiej wykształconych.

Czytaj też: Narodowe strategie szczepień na covid

Jest garstka lekarzy sympatyzujących z gronem ludzi przeciwnych szczepieniom i posługujących się argumentami kompletnie wyssanymi z palca, ale większość tych, którzy nie zapisali się jeszcze na szczepienia przeciwko covid, tłumaczy swoje zachowawcze podejście właśnie brakiem odzewu na wątpliwości ze strony administracji państwowej. Być może więc kiedy po świętach pierwsze dostawy szczepionek nadejdą do kraju i ludzie przekonają się, że logistyka działa bez zacięć, ich zaufanie wzrośnie.

Pytanie, czy wtedy uda się szybko pogodzić podaż z popytem, bo jak wiemy, największym wyzwaniem dla organizatorów tej masowej akcji szczepień będzie praca pod presją czasu. Szczepionki wymagają wszak rygorystycznych warunków przechowywania i transportu, stąd planowanie odgrywa tak istotną rolę. Jeśli państwo nie podoła na pierwszym etapie, z wielu względów najłatwiejszym (dla personelu medycznego nie trzeba organizować w gminach i powiatach oddzielnych punktów szczepień), to zapowiada się klapa w dużo szerszym wymiarze, gdy do szczepień przystąpi trzymilionowa armia seniorów. Chyba że seniorzy okażą się bardziej uświadomionymi i zdyscyplinowanymi pacjentami niż ich lekarze i opiekunowie. Medice, cura te ipsum.

Czytaj także: Jest zielone światło dla szczepionki w Europie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną