Najpierw Pfizer i BioNTech pochwaliły się 90-proc. skutecznością swojej szczepionki, więc główny konkurent – firma Moderna (która pracuje nad bardzo podobnym specyfikiem opartym na fragmencie mRNA, zawierającym informacje o białku wirusa) – od razu podniosła poprzeczkę, oświadczając, że skuteczność ma lepszą, bo 94,5-proc.
Zaraz też odezwała się AstraZeneca, że jej tzw. szczepionka wektorowa (wykorzystująca osłabionego i zmodyfikowanego genetycznie adenowirusa), którą sprawdza wspólnie z Uniwersytetem Oxfordzkim również w trzeciej fazie badań, wywołuje silną odpowiedź immunologiczną u osób starszych, będących grupą najbardziej zagrożoną.
USA i Unia zamawiają szczepionki
To wciąż nie jest finał badań, które mogłaby zwieńczyć rejestracja któregokolwiek z tych preparatów, ale najwyraźniej jesteśmy na finiszu i producenci będą teraz co chwila ogłaszać światu swoją wyższość nad rywalami. Rząd Stanów Zjednoczonych i Komisja Europejska podpisały już wiele umów na odbiór potencjalnych szczepionek – nawet nie tylko od wymienionej trójki, która ma badania najbardziej zaawansowane (albo najgłośniej o nich mówi), ale też zakontraktowano m.in. 300 mln dawek od Sanofi/GSK, 225 mln od CureVac i 200 mln od Johnson&Johnson.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała kilka dni temu, że do tej pory KE zabezpieczyła co najmniej 1,2 mld dawek nie tylko dla obywateli Unii Europejskiej, ale również najuboższych ludzi na świecie: „Większość z tych potencjalnych szczepionek znajduje się na zaawansowanym etapie badań klinicznych.