Pękają już nawet bliscy Kościołowi. Ksiądz Damian Wyżkiewicz, filozof i teolog, katecheta w zespole szkół nr 22 w Warszawie, wyróżniony w konkursie Nauczyciel Roku 2019, opisuje taką sytuację: – Wierzące małżeństwo, syn jest ministrantem. Ale z religii go wypisali, bo katecheta nie miał dzieciom nic ciekawego do zaproponowania. Chłopak więcej się dowiedział na zbiórce ministranckiej niż na katechezie.
Monika, szczecinianka po czterdziestce, była z tych poszukujących, dających drugą, trzecią szansę. Ze swoich lekcji religii pamięta księdza, który przyniósł pewnego razu zardzewiały gwóźdź i kazał go dzieciom całować, bo twierdził, że pochodzi on z krzyża, do którego przybito Jezusa.
Jej uczucia wobec przedstawicieli duchowieństwa, których spotykała na swojej drodze, falowały. Zaliczyła epizod w oazie, gdzie było ciepło i serdecznie. Ale podczas przedślubnej spowiedzi mało nie walnęła pięścią w konfesjonał, bo ksiądz drążył kwestie jej pożycia z prawie-już-mężem. Gdy przyjechała za pracą do Warszawy, zamieszkała na Bielanach, chadzała na msze do kamedułów w Lasku Bielańskim, gdzie dobrym duchem jest ksiądz Wojtek Drozdowicz: wcielenie ekumenizmu, tolerancji i zdrowego rozsądku. – A potem przeprowadziłam się na Grochów i najpierw trafiłam do kościoła, którego proboszcz wyklinał za czytanie „Gazety Wyborczej”. W innym, gdy towarzyszyłam córce na spotkaniach formacyjnych przed pierwszą komunią, ksiądz tłumaczył dziewięciolatkom istotę spowiedzi i wybaczenia na przykładzie żony pohańbionej – takiego słowa użył – przez męża, do której on potem przychodzi z bukietem i inicjuje happy end. Dodał też, że kiedyś dzieci były posłuszniejsze, bo raz na jakiś czas dostawały lanie. On też dostawał i jest rodzicom wdzięczny.