Covid-19 to nadal temat numer jeden na całym świecie – każdego dnia pojawiają się setki nowych informacji o chorobie, samym patogenie, ich wpływie na nasz organizm i środowisko. Przejrzeliśmy je za Was, by przedstawić wybór najważniejszych i najciekawszych naukowych doniesień z ostatniego tygodnia.
Duński rząd chce zabić miliony norek z powodu koronawirusa. Słusznie?
W ubiegłym tygodniu media zelektryzowała wiadomość, że rząd Danii podjął decyzję o zabiciu 15–17 mln norek przetrzymywanych na fermach producentów futer. Powodem było wykrycie zmutowanego wirusa SARS-CoV-2, który przeskoczył z zakażonych ludzi na zwierzęta (Dania jest największym producentem na świecie futer z norek). Ale transmisja SARS-CoV-2 odbywa się też w drugą stronę, tzn. ludzie z powrotem łapią wirusa od norek. Tyle że – twierdzą duńskie władze – wirus, krążąc wśród zwierząt, zmutował i właśnie ta jego wersja roznosi się teraz wśród ludzi (wykryto ją ponoć u 12 mieszkańców Jutlandii Północnej), co może spowodować, że przyszła szczepionka nie będzie w stanie przed nim zabezpieczać.
Problem w tym, że duński rząd nie ujawnił żadnych wyników badań, na których oparł swoją decyzję o likwidacji wszystkich norek na fermach. Nie wiadomo więc, o jakie mutacje chodzi, czy są jakoś groźne dla ludzi oraz czy rzeczywiście mogą spowodować nieskuteczność przyszłej szczepionki. Amerykański internetowy magazyn medyczny „STAT” opublikował artykuł, w którym naukowcy na razie bardzo sceptycznie odnoszą się do działań duńskich władz. Oceniają bowiem jako bardzo małe zagrożenie ze strony ewentualnej mutacji, do której mogło dojść w organizmach norek (zresztą w materiale genetycznym koronawirusa cały czas zachodzą jakieś zmiany – taka jest natura tego typu patogenów).
Czytaj też: Komu szczepionka na SARS-CoV-2 należy się najpierw?
Szybkie wprowadzenie obostrzeń mogłoby uratować dziesiątki tysięcy Amerykanów
Gdyby na początku epidemii koronawirusa w USA wprowadzono odpowiednio wcześniej (dwa tygodnie) dystansowanie społeczne, noszenie maseczek i inne tzw. niefarmakologiczne działania interwencyjne, byłoby ok. miliona mniej przypadków zakażeń i 59 tys. mniej zgonów (między 21 lutego a 3 maja) – piszą na łamach „Science Advances” naukowcy z Mailman School of Public Health w Columbia University. Doszli do takich wniosków na podstawie modelu opracowanego z wykorzystaniem danych ze wszystkich 3142 amerykańskich powiatów. Gdyby nawet Amerykanie rozpoczęli wprowadzanie działań interwencyjnych tylko tydzień wcześniej (a więc 8 marca, a nie 15, jak to zrobiono), prawdopodobnie do maja byłoby 601 tys. mniej zakażeń i ponad 32 tys. mniej zgonów z powodu covid-19.
Naukowcy przyznają jednocześnie, że ich modelowanie upraszcza niektóre założenia związane z ogólną niepewnością, problemami ekonomicznymi, podejmowaniem decyzji administracyjnych i przestrzeganiem zasad dystansowania społecznego. Wskazują jednak również na sukcesy w takich krajach jak Korea Południowa, Nowa Zelandia, Wietnam i Islandia, które wdrożyły niefarmakologiczne działania interwencyjne na początku marca, co sugeruje, że tysięcy przypadków zakażeń i zgonów w Stanach Zjednoczonych „można było uniknąć, a nie tylko odłożyć je w czasie”.
Czytaj też: W USA nasila się pandemia. Nie bez winy Trumpa
Smog może zwiększać śmiertelność koronawirusa
Inny zespół amerykańskich naukowców również dokładnie przyjrzał się (i też na łamach „Science Advances”) danym z powiatów w USA (prawie wszystkim, bo było ich 3089). Badaczom chodziło o sprawdzenie, czy istnieje korelacja pomiędzy poziomem smogu a obecną sytuacją epidemiczną. W tym celu porównali dane na temat zawartości w powietrzu pyłów zawieszonych wielkości PM2,5 (uśrednili wyniki z lat 2000–16) z liczbą zgonów na covid-19 od początku pandemii do 18 czerwca bieżącego roku. Na tej podstawie doszli do wniosku, że długotrwały wzrost zanieczyszczenia pyłem PM2,5 tylko o mikrogram na metr sześcienny powietrza podnosił w danym rejonie USA śmiertelność z powodu covid-19 aż o 11 proc.
Warto jednak pamiętać, że jest to na razie stwierdzenie występowania korelacji, a nie wykazanie związku przyczynowo-skutkowego między smogiem a zabójczością koronawirusa (nie wiadomo też, jakie jest indywidualne ryzyko zależne od różnych czynników, m.in. chorób współwystępujących). Aczkolwiek w innych badaniach wykazano, że nawet krótkotrwała ekspozycja na pyły PM2,5 zwiększa ryzyko ostrych infekcji dolnych dróg oddechowych i hospitalizacji z powodu grypy, co oznacza, że podobne skutki może powodować SARS-CoV-2.
Czytaj też: Covid-19 zimą? Będzie trudniej