Szwajcarski ser i ochrona przed Covid-19
Jedno jest pewne. Nie ma jednej skutecznej metody ochrony przed covid-19 i najlepiej jest stosować ich kilka. Ktoś porównał to do modelu pociętego w plasterki szwajcarskiego sera. Uznajmy każdy z nich za odpowiednik metody przeciwdziałania zakażeniu, a dziury w nim – za jej wady. Jeżeli jednak nałożymy wiele plasterków na siebie, zobaczymy, że dziury w jednym zakrywane są przez drugi. Przy większej ich liczbie nie przełożymy palca na wylot tak ułożonego szeregu plastrów.
Dlatego bezwzględnie trzeba dbać o higienę rąk (ostatnio udowodniono, że SARS-CoV-2 może w formie aktywnej przetrwać na ludzkiej skórze do 9 godz., ale mocny alkohol wykańcza go w 15 s), stosować dystans przy kontaktach bezpośrednich, nosić maseczkę, wentylować pomieszczenia. Zwracamy na to wszystko uwagę od dawna. Widok dorosłych osób, które ignorują problem pandemii i swoistą podwójną – bo za własne i innych zdrowie – odpowiedzialność, potrafi doprowadzić do szału. Dlaczego więc do podobnego stanu nie doprowadza nas sytuacja w polskich szkołach?
Czytaj także: Prawie jedna piąta Polaków uważa, że pandemia to ściema
Lekcje w maseczkach – to realne i dobre rozwiązanie
Wraz z nadejściem września dzieci i młodzież wróciły do kontaktowego nauczania. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie dla ich rozwoju. Ale do takiego scenariusza trzeba było się solidnie przygotować. Covid-19 nie jest przecież problemem przelotnym. Nie było oczywiście możliwe wybudowanie nowych szkół, z osobnymi ciągami komunikacyjnymi, z zachowaniem dużego dystansu między ławkami.