Covid-19 to nadal temat numer jeden na całym świecie – każdego dnia pojawiają się setki nowych informacji o chorobie, samym patogenie, ich wpływie na nasz organizm i środowisko. Przejrzeliśmy je za Was, by przedstawić wybór najważniejszych i najciekawszych naukowych doniesień z ostatniego tygodnia.
Tysiące zainfekowanych koronawirusem ma objawy neurologiczne
Kobieta zaczęła widzieć biegające po jej domu małpy i lwy, czuć dezorientację i agresywnie zachowywać się wobec innych osób, w tym męża. Tak rozpoczyna się artykuł opublikowany na stronie internetowej tygodnika „Nature”, który dotyczy zaburzeń neurologicznych powodowanych przez SARS-CoV-2. To klasyczne objawy delirium, najczęściej kojarzonego z nadużywaniem alkoholu, choć jest to dość częste zaburzenie neuropoznawcze u osób w podeszłym wieku. Problem w tym, że owa kobieta jest dopiero w połowie szóstej dekady swojego życia i nie była nigdy leczona psychiatrycznie, za to zachorowała na Covid-19. Dlatego naukowcy zaczęli uważnie przyglądać się pacjentom, którzy przeszli zakażenie zarówno ciężko, jak i lekko. Z dotychczasowych badań wynika, że SARS-CoV-2 ma zdolność atakowania komórek nerwowych (potwierdziły to eksperymenty laboratoryjne na kulturach komórkowych), a skutkiem tego są udary, zapalenia mózgu czy wspomniane delirium. „Objawy neurologiczne stają się coraz bardziej niepokojące” – stwierdziła w rozmowie z „Nature” Alysson Muotri, neurobiolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego.
Czytaj także: Groźne, nieprzewidziane konsekwencje koronawirusa
Niestety, nadal nie są znane odpowiedzi na dwa kluczowe pytania. Po pierwsze, ilu zakażonych może mieć tego typu poważne dolegliwości. Z dotychczasowych szacunków wynika, że inne koronawirusy atakują ośrodkowy układ nerwowy od 0,2 (MERS) do 0,04 proc. (SARS) zainfekowanych osób. Ale nawet te 0,04 proc. w przypadku SARS-CoV-2 dałoby w skali świata 10–50 tys. ludzi doświadczających komplikacji neurologicznych po przejściu zakażenia (aczkolwiek wśród hospitalizowanych z powodu ciężkiego przebiegu Covid-19 może być takich przypadków znacznie więcej). Po drugie, nie jest znany mechanizm, dzięki któremu u niektórych ludzi zaatakowany zostaje ośrodkowy układ nerwowy.
Jak rozdzielać szczepionki przeciw Covid-19
Świat przygotowuje się na przyjęcie szczepionki przeciw Covid-19, choć nadal nie wiadomo, czy któryś z wielu obecnie badanych preparatów okaże się skuteczny w zapobieganiu chorobie oraz bezpieczny. Mimo to powstają już rekomendacje, komu w pierwszej kolejności dać zastrzyk. Nad takim dokumentem pracuje m.in. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która wydała na razie dość ogólne wskazówki. Konkretniejsze są zalecenia opublikowane niedawno przez US National Academies of Sciences, Engineering and Medicine (NASEM), czyli narodową akademię Stanów Zjednoczonych. Według tej instytucji w pierwszej fazie szczepień przeciw Covid-19 preparat powinni otrzymać pracownicy służby zdrowia i ratownicy (5 proc. szczepień). Faza druga objęłaby osoby z chorobami narażającymi na ciężki przebieg infekcji oraz ludzi starszych mieszkających w gęsto zaludnionych rejonach (10 proc.). Faza trzecia: pracownicy ważnych usług o wysokim ryzyku narażenia na infekcję, nauczyciele i personel szkolny, osoby przebywające w schroniskach dla bezdomnych i więzieniach, jak również cierpiący na choroby narażające na umiarkowane ryzyko ciężkiego przebiegu Covid-19 oraz niezaszczepieni jeszcze starsi ludzie (30–35 proc.). Faza czwarta: młodzi dorośli (18–30 lat), dzieci i pracownicy usług podstawowych o podwyższonym ryzyku infekcji (40–45 proc.). Ostatnia faza: pozostali (5–15 proc.).
Czytaj także: Rosjanie chwalą się szczepionką na Covid-19. Przedwcześnie
Kolejne badanie pokazuje przydatność ścieków w walce z pandemią
W „Nature Biotechnology” ukazał się kolejny artykuł pokazujący, jak pomocne jest badanie ścieków. Może ono bowiem dostarczyć ważnych informacji o dynamice zakażeń, zanim uzyska się je dzięki testom. Naukowcy z Yale University przez dziesięć tygodni (od 19 marca do 1 czerwca) codziennie pobierali próbki miejskich ścieków w New Haven (USA) i porównywali zawartość materiału genetycznego koronawirusa z publicznie dostępnymi danymi o liczbie zakażeń. Okazało się, że wzrost stężenia wirusowego RNA w osadzie ściekowym o kilka dni wyprzedzał zwiększenie pozytywnej liczby testów czy hospitalizacji chorych na Covid-19. Autorzy publikacji uważają, że tam, gdzie szwankuje sprawozdawczość dotycząca epidemii lub z opóźnieniem przeprowadza się testy, analiza tendencji wzrostowych i spadkowych na podstawie badań próbek ścieków może z wyprzedzeniem dostarczyć wiedzy o aktualnej dynamice infekcji.
Czytaj także: Ryzyko śmierci z powodu wirusa. Dlaczego lepiej je znać?
PAN ostrzega przed negatywnym scenariuszem rozwoju epidemii
W ubiegłym tygodniu ukazała się ważna publikacja przygotowana przez zespół ekspertów ds. Covid-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk. Jest ona istotna nie tylko dlatego, że podsumowuje dotychczasową wiedzę na temat pandemii, ale również dzięki formie, w jakiej została napisana – wystarczająco przystępnym językiem, by być zrozumiałą dla niespecjalistów. Naukowcy piszą w niej m.in.: „Społeczeństwo po początkowym dostosowaniu się do rygorów, po serii nie do końca spójnych komunikatów władz (szczególnie w okresie kampanii wyborczej) nie wydaje się gotowe na akceptację powrotu do obostrzeń. Tak właśnie tzw. druga fala epidemii styka się ze społecznym rozluźnieniem. Nie jest to zetknięcie bezpieczne”.
Szczególnie że rozwój sytuacji epidemicznej w Polsce może potoczyć się jesienią w niedobrym kierunku. Autorzy raportu przewidują trzy możliwe scenariusze: od optymistycznego (niska zakaźność dzieci, przestrzeganie zaleceń przez ludzi, brak narastania liczby infekcji) po pesymistyczny. „Scenariusz pesymistyczny zakłada zakaźność dzieci podobną do zakaźności dorosłych, podobnie jak ma to miejsce w przypadku grypy. W ciągu kilku tygodni od początku roku szkolnego można spodziewać się ognisk w placówkach edukacyjnych (...). Drugim elementem ryzyka jest brak przestrzegania zaleceń dystansowania i noszenia maseczek, biorąc pod uwagę, że z przyczyn pogodowych w okresie jesienno-zimowym ludzie częściej przebywają w przestrzeniach zamkniętych, gdzie ryzyko transmisji jest wielokrotnie wyższe. W tym scenariuszu możliwości Inspekcji Sanitarnej najprawdopodobniej zostałyby szybko przekroczone, skutkując szybkim wzrostem liczby zachorowań” – czytamy w raporcie.
Czytaj także: Jesienna strategia walki z koronawirusem. Będzie smart?
Na koniec warto zacytować jeszcze jeden jego istotny fragment: „Po siedmiu miesiącach obcowania z wirusem SARS-CoV-2 wiemy już, że do zakażania się tym koronawirusem oddechowym najczęściej dochodzi w sytuacji dłuższego (typowo ponad 15 min) i bliskiego (odległość poniżej 2 m) kontaktu w pomieszczeniu zamkniętym z osobą już zakażoną. Szansę zakażenia się można zmniejszyć, starając się skrócić czas kontaktu, konsekwentnie utrzymując właściwy dystans przestrzenny (co najmniej 2 m), w rozmowie nie podnosząc głosu, a dodatkowo nosząc na twarzy maseczkę, która starannie zakrywa usta i nos. Nie mniej ważne jest częste mycie rąk i unikanie dotykania twarzy. W zamkniętych pomieszczeniach powyższe rygory sanitarne powinny być surowo stosowane”.
Czytaj więcej: Dlaczego nadal warto nosić maseczki? Co mówi nauka