To nieprawda, że transmisja SARS-CoV-2 z nietoperzy na człowieka była nie do przewidzenia. Naukowcy, którzy dokonali przeglądu szczepów koronawirusów związanych z tymi zwierzętami, już w marcu ubiegłego roku mówili o wysokim prawdopodobieństwie takiego zdarzenia. Ba, sugerowali, że wirus będzie powodował objawy podobne do SARS czy MERS. Wskazywali też, że do pierwszych przypadków zachorowań dojdzie w Chinach. Ich publikacja ukazała się w recenzowanym czasopiśmie „Viruses”.
Ryzyko pandemii Covid-19 można było znacznie ograniczyć
Co można było zrobić w odpowiedzi? Zakazać lub istotnie ograniczyć pozyskiwanie dzikich zwierząt w Chinach, w szczególności nietoperzy i potencjalnych ogniw pośrednich dla koronawirusów, w celach konsumpcyjnych i handlowych. Nie było tajemnicą, że stan sanitarny tzw. mokrych rynków pozostawiał wiele do życzenia. Ale dopiero po wybuchu pandemii chiński rząd uznał je za „ukryte zagrożenie dla zdrowia” i wprowadził zakazy, które powinny wejść w życie już dawno. Mądry Chińczyk po szkodzie. Pytanie, oczywiście, na jak długo.
Skoro wiadomo, że nietoperze mogą być źródłem koronawirusów, to wydaje się oczywiste, że należy dogłębnie zbadać szczepy, zidentyfikować gatunki stanowiące szczególne ryzyko transmisji i ograniczyć z nimi kontakt. Według dr. Petera Daszaka, brytyjskiego zoologa zajmującego się problemem zoonoz i badaniami m.in. wirusów związanych z nietoperzami, kontakt ten jednak się zwiększa. Głównie przez rozrost zabudowy w odległych niegdyś dla człowieka regionach: człowiek żyje bliżej zwierząt będących potencjalnym źródłem patogenów.
Czytaj także: Czy powinniśmy się bać nietoperzy
Uznane badania nad koronawirusami straciły priorytet
Daszak kieruje EcoHealth Alliance, nowojorską organizacją non-profit próbującą zrozumieć, skąd biorą się pandemie, jakie jest ryzyko ich wystąpienia i jak im zapobiec. EcoHealth Alliance realizowała m.in. projekt dotyczący identyfikacji i ostrzegania o koronawirusach niebezpiecznych dla ludzkiego zdrowia. Był realizowany przy współudziale Instytutu Wirusologicznego w Wuhanie, dzięki czemu udało się opisać nowe, nieznane szczepy wirusów. To już jednak przeszłość – na początku maja tego roku finansowanie badań EcoHealth Alliance zostało niespodziewanie wstrzymane przez Narodowy Instytut Zdrowia (NIH) w USA. Powód? Projekt nie mieści się już w priorytetach tej placówki. Koniec, kropka.
Co ciekawe, dziesięć miesięcy wcześniej wniosek o przedłużenie finansowania badań znalazł się w pierwszej trójce najwyżej ocenionych przez ekspertów NIH aplikacji grantowych. Ewidentnie dostrzegano wartość analiz i traktowano je priorytetowo. Według Maureen Miller, amerykańskiej epidemiolog współpracującej z EcoHealth Alliance, nigdy w historii NIH nie wstrzymano dotacji w taki sposób. Zawsze to porządnie uzasadniano: wykryciem manipulacji danymi czy narażaniem zdrowia i życia uczestników badania.
„Prawda” Donalda Trumpa kontra nauka
Wstrzymanie finansowania zdarzyło się w tym samym czasie, w którym Donald Trump i jego obóz zaczęli propagować tezę, że SARS-CoV-2 stworzono w laboratorium wirusologicznym w Wuhanie. Trump „ma dowody”, ale ich nie ujawnia. Mike Pompeo twierdzi zaś: najlepsi eksperci są zgodni, że koronawirus jest dziełem człowieka. Jakich specjalistów ma na myśli? Nie wiadomo. W środowisku naukowym panuje konsensus, że SARS-CoV-2 ma pochodzenie naturalne, co wynika ze szczegółowych badań molekularnych i analiz bioinformatycznych. Nawet według niezależnych ustaleń amerykańskich służb wywiadowczych wirus nie został stworzony przez człowieka ani nie jest efektem modyfikacji genetycznej.
Czytaj także: Skąd się wziął ten wirus? Ufajmy nauce, nie plotkom
Trump jednak musi grać pod zbliżające się wybory. A USA ogarnęła pandemia – potwierdzono już blisko 2 mln przypadków zakażeń, zmarło ponad 110 tys. osób, szpitale są przeciążone, rosną straty gospodarcze. Zarządzanie kryzysem od początku budziło krytykę: bagatelizowanie zagrożenia, wadliwe testy, problemy biurokratyczne opóźniające wprowadzenie automatycznych urządzeń diagnostycznych, ociąganie się z ogłoszeniem lockdownu. Do tego trzeba dodać szczególne „występy” Trumpa, który wychwalał na Twitterze stosowanie hydroksychlorochiny w leczeniu Covid-19 czy podpowiadał, aby chorym wstrzykiwać… środki dezynfekujące. By nie tracić poparcia, Trump zaczął rzucać oskarżenia: winnymi mieli być Obama, Unia Europejska, Światowa Organizacja Zdrowia.
Teraz winni mają być Chińczycy. We właściwym zarządzaniu pandemią liczą się fakty, ale Trump, z powodu politycznych pobudek, woli siać strach i panikę. I budować obraz prezydenta, który dzielnie stawia opór zagrożeniu. Jeżeli istnieje ryzyko, że jakiś projekt badawczy mógł przypadkiem wspierać tezę o naturalnym pochodzeniu SARS-CoV-2 od nietoperzy, to najlepiej go zakończyć. Zwłaszcza jeżeli realizowany jest przy współudziale Instytutu Wirusologicznego w Wuhanie, co zresztą nie było nigdy tajemnicą i było aprobowane przez NIH. Taka współpraca była potrzebna, bo pozwalała badać materiał pochodzący z Azji, która cechuje się największą różnorodnością świata nietoperzy, istotnego rezerwuaru alfa- i betakoronawirusów. To wszystko bez znaczenia, nawet jeżeli zaplanowane badania mogłyby przyczynić się do ograniczenia epidemii w przyszłości. Liczy się tu i teraz: głosy w zbliżających się wyborach.
Czytaj także: Trump wciąż wini Chiny za wirusa. Sprytnie lawiruje
Naukowcy się nie poddają i opisują nowe koronawirusy
Decyzja o wstrzymaniu finansowania tych – jakże potrzebnych – badań wywołała oburzenie środowiska naukowego. Dr Gerald Keusch, lekarz naukowiec, związany w przeszłości z NIH, nie przebiera w słowach: „To najgorszy rodzaj ingerencji politycznej w demokrację”. W opinii 77 laureatów Nobla, którzy domagają się natychmiastowego dochodzenia ws. anulowania federalnej dotacji dla EcoHealth Alliance, decyzja NIH jest po prostu „niedorzeczna”. W latach 2002–04 mieliśmy SARS, od 2012 r. mamy MERS, od 2019 r. walczymy z pandemią Covid-19. Naukowcy się nie poddają – właśnie opublikowali preprint opisujący 781 koronawirusów, które zidentyfikowano u nietoperzy występujących w Chinach. Ponad jedna trzecia nie była dotychczas znana. To największa tego typu analiza, jaką kiedykolwiek wykonano. – Planowaliśmy zsekwencjonować cały genom każdego z tych wirusów i zbadać, które z nich mogą wiązać się z receptorami na ludzkich komórkach – zdradza szczegóły dr Daszak. – Niestety, bez dalszego finansowania nie będziemy w stanie tego zrobić.
Ile jeszcze koronawirusowych plag potrzeba, by zrozumieć, że to poważny problem zdrowotny, wymagający wielopłaszczyznowych, prowadzonych ponad podziałami działań poznawczych i zaradczych? Właśnie teraz jest najwyższy czas, by podjąć się szeroko zakrojonych badań. I to nie tylko typowych dla nietoperzy alfa- i betakoronawirusów, ale też delta- i gammakoronawirusów związanych z ptactwem wodnym – na co wskazujemy z Adrianem Warteckim, studentem biotechnologii medycznej, w przeglądzie opublikowanym właśnie na łamach „Water”.
Pandemia Covid-19 niczego nas nie nauczy
Świat nauki zajmuje się identyfikacją problemów i wypracowywaniem rozwiązań. Nagminnie jest lekceważony przez świat polityki, naszpikowany ignorantami, profesjonalnymi manipulatorami, krótkowzrocznymi liderami, którzy nie cofną się nawet przed wykorzystywaniem pandemii dla politycznego interesu. Jak można oczekiwać, że świat nauki będzie rozwiązywał poważne problemy zagrożeń zdrowotnych, gdy zarazem w otwarty sposób pokazuje mu się środkowy palec? Pandemia Covid-19 niczego nas nie nauczy, pogłębi podziały i zwiększy napięcia. A to wszystko w obliczu nadciągającego kryzysu klimatycznego.