Udany start rakiety SpaceX zbudowanej przez prywatne przedsiębiorstwo należące do miliardera Elona Muska rozpalił dyskusję o nowej epoce eksploracji kosmosu. Powracają nie tylko plany komercyjnych lotów w przestrzeni okołoziemskiej, ale także ambitniejsze wizje kolonizacji odległych planet. Czy kosmiczna emigracja będzie wyjściem awaryjnym, nawet jeśli dostępnym tylko dla nielicznych, gdy już zniszczymy na Ziemi warunki do życia?
Niestety, pozostałe planety i duże księżyce Układu Słonecznego absolutnie nie nadają się do zasiedlenia. Można na nie lecieć, na Marsa nawet z załogową misją badawczą, ale mieszkać się tam nie da. Mars to całkowicie jałowa i zamarznięta pustynia, dodatkowo narażona – z racji istnienia na niej zupełnie szczątkowej atmosfery i braku magnetosfery – na bardzo silne oddziaływanie szkodliwego zakresu promieniowania słonecznego i wysokoenergetycznych cząstek słonecznego wiatru. Rewelacje Elona Muska o rychłej kolonizacji Marsa można włożyć między bajki.
Kosmos nie kończy się jednak na Układzie Słonecznym, a planet jest o wiele więcej niż gwiazd.
Skała pod czerwonym karłem
Niemal każda gwiazda widoczna na niebie, o ile tylko nie jest zbyt duża (czyli nie jest olbrzymem, nadolbrzymem lub hiperolbrzymem), ma wokół siebie co najmniej jedną, a zwykle wiele planet. W 2009 r. rozpoczęła się misja teleskopu Kepler, dzięki której odkryto ponad 4 tys. obcych obiektów planetarnych. Kepler zakończył niedawno pracę, a jego zadanie z dużym powodzeniem przejęła inna sonda wyspecjalizowana w poszukiwaniu egzoświatów – TESS. Nieustannie odkrywa ona nowe obce układy planetarne, w czym jednak nie jest osamotniona, bo wiele obserwatoriów naziemnych, zwłaszcza mających dostęp do dużych i bardzo dużych teleskopów, także uczestniczy w poszukiwaniach i obserwacjach.