Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Polski „pacjent zero” wcale nie był pierwszy?

Próbki pobrane od potencjalnie zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2 Próbki pobrane od potencjalnie zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2 Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Z analizy dr. Rafała Mostowego wynika, że epidemia koronawirusa zaczęła się w Polsce ponad miesiąc wcześniej, niż mówią oficjalne dane.

4 marca wybuchła medialna bomba, choć eksplozja była oczekiwana w napięciu już od jakiegoś czasu: testy zdiagnozowały pierwszego Polaka w kraju zakażonego wirusem SARS-CoV-2. Ten dzień to początek epidemii w kraju. Jednak dr Rafał Mostowy z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ przygotował analizę, z której wynika, że mogło być inaczej.

Kim był polski „pacjent zero”?

Opiera się ona na modelu matematycznym wykorzystującym oficjalne dane m.in. na temat liczby zakażeń, przeprowadzonych testów oraz zgonów. Uzyskane przez Mostowego wyniki sugerują, że polska epidemia rozpoczęła się znacznie wcześniej, bo gdzieś w drugiej połowie stycznia. „To nie znaczy, iż wtedy wirus fizycznie znajdował się na terenach Polski, bo jest wysoce prawdopodobne, że prawdziwy »pacjent zero« zaraził się za granicą i dopiero po jakimś czasie przywiózł ze sobą infekcję do kraju” – pisze dr Mostowy. Natomiast wyniki te sugerują, że wirus krążył po Polsce na kilka tygodni przed tym, nim odnotowany został nasz pierwszy przypadek.

Czytaj też: Zakażeni, ozdrowieńcy, wyleczeni. Jak ten proces przebiega?

Ilu zakażonych SARS-CoV-2 w Polsce?

Dr Mostowy w swojej pracy nie odnosi się tylko do początków epidemii. Drugi problem, który analizuje, to liczba wykrywanych zakażeń. Na początku epidemii było z tym dość kiepsko – w połowie marca zgłoszone przypadki stanowiły ok. 6–8 proc. wszystkich osób rzeczywiście zakażonych w Polsce. Teraz jest pod tym względem lepiej, bo według analizy pod koniec marca mogliśmy mieć wykrytych od 15 do 57 proc. wszystkich zakażonych.

Jak to wygląda na tle innych krajów? Wykrywalność (stan na 23 marca) wahała się od 20 proc. (np. Włochy, Hiszpania, Turcja, Wielka Brytania, Francja) do ok. 50–95 proc. (Niemcy, Korea Południowa). Takie porównania należy jednak przeprowadzać z dużą ostrożnością, ponieważ różne kraje znajdują się w różnych fazach epidemii, a skala niedoszacowania powinna z czasem ulec zmianie – zaznacza dr Mostowy.

Stefan Karczmarewicz: Już wiemy, dlaczego zgonów jest w Polsce tak mało

Epidemia może zgasnąć. I wrócić

Trzecia kwestia, nie mniej interesująca w tej analizie, to pytanie, jak rygorystyczne środki zastosowane przez rząd („społeczne dystansowanie”) wpłyną na epidemię w naszym kraju. Mostowy pisze, że trudno to, niestety, wiarygodnie oszacować. Jednak dzięki drastycznemu ograniczeniu rozprzestrzeniania się wirusa za pomocą restrykcji fala epidemiologiczna w najbliższych tygodniach może zniknąć. Tyle że to nie sprawi, iż większość populacji przestanie być podatna na infekcję. Pojawi się bowiem duże ryzyko wybuchu kolejnej epidemii w momencie, w którym obostrzenia ograniczające kontakt między ludźmi zostaną zniesione. Będzie to wynikać z faktu, że zbyt mało osób zetknie się z wirusem i uodporni na niego, tworząc w populacji tzw. odporność stadną, potrzebną do zapobiegania przyszłym wybuchom epidemii (z reguły szacuje się ją na 50–70 proc. osób).

„Biorąc pod uwagę, jak mało obecnie wiemy o wpływie zmian pogodowych na transmisję wirusa SARS-CoV-2, Polska potrzebuje długoterminowej strategii kontroli epidemii poprzez zapobieganie potencjalnym jej wybuchom w przyszłości, do czasu wejścia na rynek ogólnodostępnej szczepionki” – podsumowuje dr Mostowy. Zachęca przy tym innych naukowców do komentowania i poprawiania jego analizy, która jest ogólnie dostępna pod tym adresem.

Naukowiec zastrzega również, że w modelu użył trochę wyższego wskaźnika śmiertelności wirusa SARS-CoV-2 (na poziomie 1,25 proc.) niż zakładany przez wielu epidemiologów (poniżej 1 proc.).

Czytaj też: Śmiertelne żniwo koronawirusa

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną