Jak bezpiecznie korzystać z miejskiego transportu?
Koronawirus. Jak bezpiecznie korzystać z miejskiego transportu?
Jak zapewniają włodarze miast, autobusy, tramwaje i inne środki miejskiej komunikacji są codziennie starannie czyszczone. Czy to wystarczy? Bo przecież w czasach alertu związanego z koronawirusem ryzyko przeniesienia zakażenia w takim tłoku, jaki panuje zwłaszcza w godzinach szczytu, może być bardzo wysokie.
Podwójna dezynfekcja pojazdów
Tomasz Kunert, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie, zapytany, czy obecna sytuacja wymusiła podjęcie dodatkowych kroków lub zmieniła dotychczasowe procedury czyszczenia wagonów metra, tramwajów i autobusów, odpowiedział: – Tak, wprowadziliśmy atestowane środki dezynfekcyjne, pewniejsze w usuwaniu drobnoustrojów.
5 marca: 92 osoby osoby hospitalizowane w Polsce z powodu koronawirusa
Do tej pory każdy pojazd po powrocie do zajezdni miał prócz przecierania poręczy i oparć przeprowadzane mycie pospolitymi środkami dezynfekcyjnymi. Od 3 lutego zastąpiono je bardziej specjalistycznymi, aby było – jeśli można tak to ująć – skuteczniej.
– Odpowiednie służby czyszczą nimi wnętrze wagonów i autobusów nie tylko nocą, ale też w ciągu dnia, kiedy część pojazdów zjeżdża z tras po porannym szczycie. Przed szczytem popołudniowym są więc zdezynfekowane, aby pasażerowie mogli czuć się bezpiecznie, wracając z pracy.
Kierowcy i motorniczy otrzymali również zalecenie, by samodzielnie otwierać pasażerom wszystkie drzwi, bez czekania na to, aby każdy musiał dotknąć ręką przycisku przy drzwiach. Czy to właściwe podejście do profilaktyki przenoszenie zakażeń? Co na ten temat mówią eksperci?
Czytaj też: Uboczny skutek wirusa? Infodemia. Świat wpadł w panikę
Koronawirusy rozprzestrzeniają się łatwo
Jak wiadomo, koronawirusy łatwo rozprzestrzeniają się drogą kropelkową. Znajdują się w małych kropelkach wydychanej pary wodnej i przenoszą na odległość ok. 1–2 m, kiedy osoba zakażona kicha lub kaszle. Dlatego apele służb sanitarnych są niezmienne: żeby się nie narażać, należy unikać zagęszczonych miejsc i nie bywać tam, gdzie może pojawić się większe ryzyko, że ktoś zainfekowany będzie rozpylał zarazki.
Czytaj też: Praca wolna od wirusa. Czy Covid-19 zmieni nasze zwyczaje?
Transport publiczny wydaje się więc bardzo wygodny dla wirusów, bo zwłaszcza w godzinach szczytu panuje w nim spory tłok. Głowa przy głowie, ramię w ramię, ręka przy ręce. Można przyjąć, że po 15 min podróży w ścisku wychodzimy na ulicę z niechcianym balastem wielu nowych drobnoustrojów.
Ale część epidemiologów twierdzi, że ryzyko takiej transmisji zarazków podczas korzystania ze środków transportu miejskiego jest w ogóle trudne do oceny i wcale nie musi być najwyższe w porównaniu z innymi miejscami publicznymi. Dr Stephen S. Morse, profesor epidemiologii w Mailman School of Public Health na Columbia University, powiedział w „New York Timesie”, że liczą się dwa główne czynniki determinujące prawdopodobieństwo zakażenia w dowolnym miejscu: jego zatłoczenie oraz długość spędzanego w nim czasu. A zatem niebezpieczniejsze od 20-minutowej podróży metrem może być dla nauczyciela pół dnia w sali lekcyjnej z kichającymi uczniami lub dla każdego osiem godzin za biurkiem w firmie, kiedy sąsiad kaszle i ma „tylko” stan podgorączkowy.
Najważniejsze są standardy higieny
Istnieje bardzo niewiele badań analizujących bezpieczeństwo użytkowników środków miejskiej komunikacji pod względem narażenia na czynniki infekcyjne. Akurat Nowy Jork jest miastem szczególnym, bo to przecież jedna z największych metropolii – metro przewozi codziennie 5 mln ludzi! W warszawskim metrze z I linii korzysta w dni powszednie blisko 600 tys., a z II – 200 tys. pasażerów. Rocznie przez stację Świętokrzyska, na której krzyżują się linie, przewija się niewiele ponad 10 mln osób, a więc tyle, ile przez dwa dni korzysta z metra nowojorskiego.
Podkast „Polityki”: Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Co robić?
Ale właśnie przeprowadzona dla tego miasta analiza ewentualnego wybuchu grypy w 2011 r. pokazała, że tylko 4 proc. zakażeń miałoby swoje źródło w metrze. Czy to znaczy, że nic nam w takim miejscu nie grozi? Epidemiolodzy mają inne zdanie: owszem, jeśli wagony są codziennie dezynfekowane i myte, to każdy musi dołożyć coś jeszcze od siebie – zachować podstawowe standardy higieny. Przed rozpoczęciem podróży, w trakcie i po jej zakończeniu.
Podstawowa zasada brzmi: jeśli masz gorączkę lub stan podgorączkowy, czujesz, że to początek przeziębienia albo już kichasz i kaszlesz – zostań w domu. Nie zawsze z tej rady da się skorzystać, więc trzeba dążyć do zminimalizowania ryzyka. Można to uczynić, jeśli będziemy kichać i kasłać nie w otwartą dłoń, tylko w zgięty łokieć lub jednorazową chusteczkę higieniczną (którą należy zaraz wyrzucić). Druga rada: należy starać się nie dotykać podczas podróży oczu, nosa i ust, bo można w ten sposób przenieść zarazki na błony śluzowe (są dla koronawirusów wrotami zakażenia). Po podróży, gdy dojdziesz do domu lub zakładu pracy, należy umyć ręce mydłem lub środkiem dezynfekcyjnym.
Czytaj też: Wszystko, co musisz wiedzieć o Covid-19
Nie należy zamykać transportu publicznego
Niektóre badania sugerują, że wirusy mogą przetrwać na twardych powierzchniach, takich jak rączki i poręcze w wagonach metra lub tramwajach i autobusach, przez kilka godzin. Ale są też takie, które uspokajają: liczba zarazków obecna na takiej metalowej lub plastikowej powierzchni jest zbyt mała, aby wywołać chorobę. Dla bezpieczeństwa, jeśli nie mamy na ręce założonej rękawiczki, można podłożyć jednorazową chusteczkę higieniczną i przez nią trzymać się poręczy (po wyjściu z pojazdu należy ją wyrzucić).
W wielu miastach trwa wzmożone czyszczenie środków transportu publicznego, które nie powinno być wydarzeniem akcyjnym, ale regularnym. No cóż, panika i histeria robią swoje, więc może dobrze, kiedy od czasu do czasu służby sanitarne mają okazję sobie przypomnieć, że to, w jakich warunkach przemieszcza się kilka razy dziennie wiele milionów ludzi – ma znaczenie dla ich zdrowia i higieny.
Czytaj też: Koronawirus w sezonie grypowym. Jakich zasad przestrzegać?
Kto zna nowojorskie metro, ten wie, że nigdy nie należało do najczystszych. Teraz można przeczytać w „New York Timesie”, że ekipy sprzątające szorują nie tylko raz dziennie zapuszczone ławki na stacjach i bramki obrotowe przy wejściach na perony, ale też automaty biletowe. W Teheranie urzędnicy zdrowia publicznego zażądali, by co najmniej cztery razy dziennie dezynfekować autobusy i pociągi w miejskim metrze na początku i końcu każdej linii. We Włoszech autobusy, pociągi i promy są również regularnie dezynfekowane.
Jeśli sytuacja zacznie się pogarszać, oczywiście władza może podjąć bardziej restrykcyjne środki, czyli po prostu zamknąć transport publiczny. Eksperci tego nie zalecają, nawet w najbardziej krytycznych momentach. Powód? Personel medyczny też musi jakoś dotrzeć do pracy, a on w sytuacjach kryzysu zdrowotnego jest najważniejszy. To, co w tym roku wprowadzono w Wuhanie i innych miastach – całkowite blokady i paraliż – jest naprawdę ostatecznością.
Czytaj też: Polscy lekarze a koronawirus. Co wiedzą, czego się boją?