Nie/prawda, że
Obalamy mity świata (o metanie, elektrycznych bakteriach i cytrusach)
/ gaz bez winy
Nie taki metan straszny, jak go malują
Nieodłącznym elementem wizji kresu antropocenu są opary metanu unoszące się znad topniejącej zmarzliny tajgi, Wyżyny Tybetańskiej, i spływających lodów Arktyki. Ten gromadzony przez tysiące lat ewolucji życia węglowodór uwalnia się do atmosfery, nasila efekt cieplarniany, w nieprzewidywalny sposób przyspieszając i tak galopujący kryzys klimatyczny. Bardzo się realizacji opisanego scenariusza obawiamy – ale akurat tego niesłusznie, donosi szanowany magazyn „Science”. Duży skok średniej temperatury na Ziemi, który miał miejsce kilkanaście tysięcy lat temu, podczas ostatniego ocieplenia, nie wywołał znaczącego wzrostu zawartości metanu w atmosferze. Dowiodła tego właśnie międzynarodowa 24-osobowa grupa naukowców, która przebadała skład bąbli powietrza uwięzionych w prastarych lodach Antarktydy. Gdzie zatem podział się wtedy ten związek organiczny? Został w dużej mierze zagospodarowany, zanim dotarł do atmosfery, bo był i wciąż jest ważnym elementem sieci pokarmowych (np. żywią się nim mikroorganizmy żyjące w osadach, glebie i wodzie). Stary metan oczywiście wpływa na dzisiejszy klimat, ale to proces powolny, rozgrywający się w ogromnych skalach czasowych – co należy przebadać, swoją drogą. Kluczowym zagrożeniem dla planety pozostają gazy cieplarniane produkowane przez człowieka.
*
Podczas ostatniego ocieplenia (deglacjacji) globalna temperatura wzrosła o około 4°C.
***
/ dar od mikroba
Prąd elektryczny z powietrza wzięty
Bakteria o nazwie Geobacter sulfurreducens od pewnego już czasu rozbudza nadzieje niewspółmierne do raczej powszedniej, obłej aparycji. Żyje głęboko pod ziemią lub w osadach na dnie zbiorników wodnych, w środowiskach pozbawionych tlenu.