Fundacja ClientEarth – Prawnicy dla Ziemi nie bawi się w półśrodki. Pod koniec września jej przedstawiciele złożyli w łódzkim Sądzie Okręgowym pozew przeciw spółce PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, właścicielowi Elektrowni Bełchatów. Domagają się zaprzestania spalania w niej węgla brunatnego najpóźniej do 2035 r. Podstawą żądania jest prawo ochrony środowiska umożliwiające organizacji ekologicznej wejście na drogę sądową, jeśli działalność zakładu przemysłowego powoduje szkody w środowisku lub może nimi skutkować.
Dowodów na szkodliwość funkcjonowania bełchatowskiej elektrowni nie brakuje. Jest ona największym jednostkowym emitentem dwutlenku węgla w Unii Europejskiej. Z jej kominów wylatuje pół tablicy Mendelejewa. Cierpią rolnicy, bo okoliczne gleby uległy degradacji. Głównie z powodu leja depresyjnego, wysysającego wody gruntowe z powierzchni kilkuset kilometrów kwadratowych – jak wszędzie, gdzie węgiel brunatny wydobywany jest metodą odkrywkową.
Mniej więcej rok temu wytoczenie podobnej broni – czyli pozwu – zapowiadali aktywiści Greenpeace. Są znani ze spektakularnych akcji wymierzonych w bełchatowski kombinat, który nazywają „potworem”: a to przekradali się na teren elektrowni, by wspiąć się na chłodnie kominowe i stamtąd obwieszczać światu problem emisji CO2; a to wyświetlali na kominach twarz premiera Morawieckiego okraszoną napisem „wstyd”, bo na czerwcowym szczycie klimatycznym zablokował – do spółki z Węgrami, Czechami i Estonią – zobowiązanie Unii Europejskiej osiągnięcia neutralności klimatycznej (czyli redukcję i zrównoważenie emisji gazów cieplarnianych przez ich naturalne pochłanianie do poziomu równego zero) do 2050 r. W listopadzie 2018 r.