We wtorek 10 września rozpoczęło się doroczne posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Do końca miesiąca zbierze się również Rada Bezpieczeństwa. Może to więc okazja, aby na podstawie art. 42 Karty NZ „siłami powietrznymi, morskimi lub lądowymi” powstrzymać wypalanie Amazonii? Decyzję musiałaby podjąć Rada. Z formalnego punktu widzenia pytanie brzmi: czy byłoby to działanie „dla utrzymania albo przywrócenia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”? No cóż, o tym, czy pożary Amazonii zagrażają międzynarodowemu pokojowi, również decyduje Rada.
Wyobraźmy więc sobie, że ONZ daje prezydentowi Jairowi Bolsonaro dwa tygodnie na ugaszenie pożarów. Ten jednak wyśmiewa żądania społeczności międzynarodowej. Po upływie terminu dochodzi do głosowania w Radzie. Ze stałych członków za interwencją są nawet Chiny, które zaczęły się przejmować ekologią. Weto stawia jednak Donald Trump, który – tak jak Bolsonaro – uważa, że teza o ociepleniu klimatu to spisek lewaków. Wtedy inicjatywę przejmuje prezydent Francji Emmanuel Macron, który już podczas sierpniowego szczytu G7 nazwał pożary w Amazonii kryzysem międzynarodowym. Na początku października tworzy „koalicję chętnych”. Kilka tygodni później jej okręty zbliżają się do Rio de Janeiro.
1.
Niemożliwe? Na pewno jeszcze nie w tym roku. „Ale jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, aby powstrzymać nieodwracalne zmiany w środowisku?” – pyta w jednym z ostatnich numerów magazynu „Foreign Policy” profesor Harvardu Stephen M. Walt. „Czy państwa mają prawo – a może nawet obowiązek – interweniować w obcym kraju, aby powstrzymać go przed dokonaniem katastroficznych szkód w środowisku naturalnym?”. – Oczywiście nie nawołuję do takich interwencji.