Szczątki naszych dalszych lub bliższych przodków odkrywane przez paleoantropologów otrzymują „sucho” i technicznie brzmiące nazwy, np. AL 288-1. Tylko te nieliczne, najbardziej spektakularne znaleziska zyskują nieoficjalne, bardziej ludzkie (i medialne) określenia. Dlatego AL 288-1, czyli zbiór kilkuset fragmentów kości reprezentujących 40 proc. szkieletu samicy australopiteka żyjącej 3,2 mln lat temu w Afryce, stał się znaną na świecie „Lucy”. Ich odkrywca, Donald Johanson, siedząc w 1974 r. wraz ze współpracownikami przy ognisku i słuchając piosenki Beatlesów „Lucy in the Sky with Diamonds”, stwierdził: ona zasługuje na własne imię.
Z kolei znaleziona w 1947 r. i świetnie zachowana czaszka innego gatunku australopiteka – licząca nieco ponad 2 mln lat i oznaczona jako STS-5 – stała się bardziej znana jako Pani Ples (choć kwestia płci pozostaje przedmiotem dyskusji wśród naukowców). Ta druga nazwa wzięła się od pierwszych liter początkowej klasyfikacji gatunkowej szczątków: Plesianthropus transvaalensis (później Pani Ples została zaliczona do gatunku Australopithecus africanus).
Czytaj także: Jak wyglądali praprzodkowie Homo sapiens
MRD-VP-1/1, czyli właściwie co?
Jedno z ostatnich wydań prestiżowego tygodnika naukowego „Nature” zawiera artykuł z opisem niemniej ważnego znaleziska paleoantropologicznego, które również zasługuje na własną nazwę ciekawszą niż obecna: MRD-VP-1/1. Naukowcom udało się bowiem odnaleźć w Etiopii dobrze zachowaną czaszkę jeszcze innego gatunku australopiteka: Australopithecus anamensis. Był on dotąd znany specjalistom jedynie z pojedynczych kości szczęki, kończyn, zębów i niedużego fragmentu mózgoczaszki. Dlatego liczące 3,8 mln lat najnowsze znalezisko ma ogromne znaczenie.
Po pierwsze, dzięki tak dobrze zachowanej czaszce można po raz pierwszy spojrzeć w twarz (odtworzoną komputerowo przez naukowców) najstarszego gatunku australopiteków, czyli naszych przodków o małpich i ludzkich cechach (m.in. nieduży mózg wielkości szympansiego, ale wyprostowany chód), z których wyewoluował rodzaj Homo (ludzie).
Po drugie, porównanie cech nowo odkrytej czaszki z innymi znaleziskami pozwala oszacować, że Australopithecus anamensis żył w okresie od co najmniej 4,2 mln do 3,8 mln lat temu. Młodszy gatunek, Australopithecus afarensis, którego przedstawicielką jest wspomniana słynna Lucy, występował zaś między 3,9 mln a 3 mln lat temu.
Czytaj także: Zabójcza skuteczność gatunku ludzkiego
Przodek człowieka czy szympansa
Po trzecie, cechy odnalezionej czaszki już zaczęły być intensywnie porównywane z najstarszymi szczątkami (być może) przodków człowieka, którzy żyli tuż po rozejściu się przed ok. 7 mln lat dwóch ewolucyjnych linii: pierwszej, prowadzącej do powstania ludzi (to właśnie w niej w pewnym momencie pojawiły się australopiteki), oraz drugiej, szympansiej. Chodzi m.in. o czaszkę znalezioną na początku XXI w. w okolicy jeziora Czad, liczącą właśnie ok. 7 mln lat, którą uznano za należącą do nieznanego wcześniej gatunku Sahelanthropus tchadensis.
Do dziś nie ma jasności, gdzie ów gatunek umieścić na drzewie ewolucyjnym: czy to nasz wspólny przodek, protoplasta ludzi, a może jednak szympansów? Albo „jedynie” ich i nasz krewny z bocznej linii? Niezależnie od tego, czy nowo odkryta czaszka MRD-VP-1/1 pomoże odpowiedzieć na powyższe pytania, z pewnością stanowi ona jedno z najważniejszych znalezisk w historii paleoantropologii.
Czytaj także: Genetyczny tropiciel zaginionych gatunków
Nie kości, lecz kopalny materiał genetyczny
O innym dokonaniu – znacznie mniejszym rozmiarowo, ale też ciekawym – informuje z kolei najnowszy numer „Science Advances”. Chodzi o niewielki fragment kości bardzo tajemniczego gatunku (nie ma on jeszcze łacińskiej nazwy), tzw. denisowian. Ich nazwa wzięła się od Denisowej Jaskini w górach Ałtaj na Syberii. Odnaleziono tam m.in. liczące ok. 40 tys. lat zęby, z których udało się wydobyć i zrekonstruować materiał genetyczny, co ogłoszono w 2010 r. Jego porównanie z DNA neandertalczyków (również zrekonstruowanym na podstawie wydobytych z kości próbek) oraz Homo sapiens wykazało, że naukowcy mają do czynienia z nieznanym wcześniej osobnym gatunkiem. Była to wielka naukowa sensacja, gdyż po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o istnieniu wymarłego gatunku ludzi nie na podstawie znalezionych kości (tych bowiem odkryto o wiele za mało), ale kopalnego materiału genetycznego.
Teraz zaś naukowcy zrekonstruowali z dwóch rozdzielonych fragmentów paliczek z kości dłoni i zbadali jego DNA. Okazało się, że należał on do piątego palca prawej ręki młodocianej (ok. 14,5 roku w momencie śmierci) denisowianki. Najbardziej zaskakujące było to, iż ów paliczek trudno odróżnić od analogicznego u Homo sapiens, natomiast wygląda on inaczej niż u neandertalczyków.
Nosimy w sobie gatunki ludzi sprzed lat
Dlaczego to dziwne? Denisowianie i neandertalczycy byli bowiem znacznie bliższymi kuzynami niż my i oni. Wspólny przodek ich i nasz żył ok. 700 tys. lat temu, a 200–300 tys. lat później rozdzieliły się linie rodowe denisowian i neandertalczyków (oba gatunki narodziły się w Eurazji). A dopiero ok. 300 tys. lat temu, w Afryce, wyewoluował Homo sapiens. Być może więc ów wspólny przodek sprzed 700 tys. lat miał dłonie podobne do naszych i zmieniły się one z czasem tylko u neandertalczyków. Dlatego naukowcy powinni uważać w przyszłości, by szybko nie kwalifikować kości palców odnalezionych w Azji jako należących do przedstawicieli naszego gatunku, gdyż mogą być to szczątki denisowian.
Z innych, wcześniejszych badań wiadomo natomiast, iż te trzy gatunki ludzi krzyżowały się ze sobą. Na przykład w DNA współczesnych Homo sapiens (żyjących poza subsaharyjską Afryką) znajduje się kilka procent genów denisowian – najwięcej ich jest u Melanezyjczyków i Papuasów oraz nieco mniej u Aborygenów: średnio 5–6 proc. Wszyscy zatem (poza rdzennymi Afrykanami) dosłownie nosimy w sobie m.in. ślady dwóch innych gatunków ludzi żyjących obok Homo sapiens przed dziesiątkami tysięcy lat.
Czytaj także: Zagmatwane tajemnice ewolucji