In vitro na świecie
Niepłodność jest problemem przede wszystkim krajów wysoko rozwiniętych. Z tego też powodu WHO zalicza ją do chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia, niepłodność to niemożność zajścia w ciążę mimo regularnego współżycia (4-5 razy w tygodniu) przez ponad rok, bez stosowania antykoncepcji. Szacuje się, że może dotyczyć ona od 10 do nawet 20% wszystkich par (60-80 mln par na całym świecie). Problem niepłodności jest złożony i aby sobie z nim poradzić, niezbędne jest postawienie diagnozy i wybranie najskuteczniejszej metody jej leczenia. Od ponad 40 lat jest nią in vitro, które polega na umieszczeniu plemników w komórce jajowej poza organizmem matki.
Za opracowanie tej metody doktor Robert Edwards otrzymał w 2010 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. Od 25 lipca 1978 roku, zgodnie z szacunkami European Society of Human Reproduction and Embryology, dzięki tej procedurze zapłodnienia pozaustrojowego urodziło się na całym świecie ponad osiem milionów ludzi. Przy czym, najwięcej dzieci z in vitro przychodzi na świat w Europie, a zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie są najbardziej liberalne przepisy dotyczące in vitro (działa tam tam kilkaset klinik leczenia niepłodności). Z zapłodnienia pozaustrojowego mogą tam korzystać m.in. singielki czy pary homoseksualne.
In vitro w Polsce
Ze względu na brak aktualnych oraz kompletnych danych statystycznych trudno jest określić skalę występowania problemu niepłodności w Polsce. Szacuje się jednak, że jest ona podobna do tej występującej w krajach Europy Zachodniej i może dotykać około 3 mln osób (czyli 15-20% par, które znajdują się w wieku prokreacyjnym). Jednak tylko 0,2-0,5 % (23-25 tys.) z nich wymaga leczenia metodą rozrodu wspomaganego, czyli in vitro lub inseminacji domacicznej. W Polsce pierwszego zapłodnienia in vitro dokonał Marian Szamatowicz z Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku (obecnie Uniwersytet Medyczny w Białymstoku) w 1987 roku.
Należy tu dodać, że społeczne przyzwolenie na in vitro w naszym kraju jest wysokie. Jak wynika z badań CBOS, które zostały przeprowadzone w 2015 roku, aż 76% Polaków akceptuje in vitro dla małżeństw, 62% popiera korzystanie z tej procederu przez pary żyjące w związkach nieformalnych, natomiast 44% z nich nie ma nic przeciwko stosowaniu in vitro przez samotne kobiety. Również wyniki tych samych badań wskazują, że 42% respondentów uważa, że metoda ta powinna być bezpłatna, 33% opowiada się za jej częściową refundacją, natomiast 16%, za tym, aby jej całkowity koszt pokrywały same pary. I to głównie koszty są największą przeszkodą dla osób, które chciałaby z niej skorzystać, bowiem cena standardowego programu in vitro oscyluje wokół 6-8 tys. zł, co dla wielu z nich jest sumą zaporową.
Polskie pary nie mogą liczyć na rządowy program refundacji in vitro
Pomimo tego, że niepłodność jest uznawana za chorobę społeczną, a Parlament Europejski uznał, że wszystkie pary mają prawo do leczenia niepłodności, to Polska pozostaje jednym z ostatnich europejskich państw, w którym chorzy pozbawieni są możliwości kompleksowego finansowania leczenia niepłodności. Wprowadzony przez rząd PO-PSL w lipcu 2013 roku program refundacji in vitro został przerwany 30 czerwca 2016 roku przez PiS. Z tej rządowej pomocy mogły skorzystać pary, które miały udokumentowane nieskuteczne leczenie niepłodności przez co najmniej rok (przysługiwały im trzy próby procedury wspomaganego rozrodu).
Dane ujawnione niedawno przez Ministerstwo Zdrowia dowodzą, że rządowy program in vitro leczenia niepłodności z lat 2013-2016 był znacznie większym sukcesem, niż wszyscy się spodziewali. Na świat przyszło dzięki niemu blisko 22 tys. dzieci, a z zamrożonych podczas programu zarodkom wciąż rodzą się kolejne (przy całym koszcie wynoszącym nieco ponad 244 mln zł). Natomiast znacznie mniej efektywny okazał się wprowadzony w 2016 roku przez Prawo i Sprawiedliwość „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, dzięki któremu (mimo wydanych 30 mln zł,) na świat przyszło zaledwie 70 dzieci.
Program jeszcze się nie zakończył (potrwa do 2020 roku), ale już mówi się o miażdżącej różnicy w efektach – 40% skuteczności dla in vitro, 5% dla naprotechnologii, która nigdzie poza Polską, nie jest uznawana za alternatywę dla in vitro. Również łatwo jest sobie porównać, jakim kosztem dla budżetu, było dziecko w każdym z programów. I tak ten opierający się na metodzie in vitro kosztował – w przeliczeniu na każde urodzone dziecko – 11 090 zł, a bazujący na naprotechnologii – 428 571 zł. Co ciekawe, również w przypadku program “Rodzina 500 Plus”, którego głównym założeniem było zwiększenie dzietności, kosztował budżet w 2017 roku, w przeliczeniu na jedno dziecko ok. miliona zł.
Dostępne tylko programy miejskie refundacji in vitro
Efektywność rządowego programu nie przeszła niezauważona i na pomoc parom, które zmagają się z niepłodnością, wyszło już kilka miast i nie tylko – na refundację in vitro w wysokości do 18 tys. zł mogą liczyć rodziny np. w całym województwie mazowieckim i lubuskim. Natomiast wśród miast, które wprowadziły swoje własne, samorządowe programy dofinansowania in vitro, wymienić należy m.in. Gdańsk, Warszawę, Wrocław, Słupsk, Szczecin, Chojnice, Ostrów Wielkopolski. We wszystkich tych miejscowościach do realizacji programów wsparcia leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego wybrana została Klinika Leczenia Niepłodności INVICTA (więcej o miejskich programach in vitro w Klinice: https://www.klinikainvicta.pl/miejski-program-in-vitro/).
O refundację mogą się również starać marzące o dziecku pary z Bydgoszczy, Częstochowy, Sosnowca czy Tarnowa Podgórnego. W niedługim czasie pokrycie choć części kosztów związanych z in vitro planują wprowadzić także kolejne miasta, które doskonale zdają sobie sprawę z tego, że problem niepłodności dotyczy coraz większej liczby par i przyczynia się do wyludniania miejscowości. Głównym celem powołanych do życia przez samorządy programów refundacji in vitro jest przede wszystkim obniżenie kosztów leczenia niepłodności ponoszonych przez pacjentów oraz poprawa dostępu do usług medycznych w zakresie leczenia niepłodności dla mieszkańców poszczególnych gmin.
Kto może liczyć na refundację in vitro?
Samorządy pokrywają średnio ok. 80% kosztów samego zabiegu (bez badań). Jest to zwykle nie więcej niż 5 tys. zł na parę. Aby skorzystać z programu, trzeba się zgłosić do wybranej kliniki po kwalifikację do tego projektu. Tam też należy złożyć wymagane informacje o wcześniejszym przeprowadzeniu leczenia niższego rzędu lub wynik diagnostyczny potwierdzający bezpośrednie wskazanie do leczenia metodami rozrodu wspomaganego medycznie. Następnie wymagane jest złożenie wniosku kierującego do programu w Urzędzie Miasta.
O kwalifikacji do refundacji in vitro decydują nie tylko wymogi formalne i medyczne, ale również kolejność zgłoszeń (każdy program miejski ograniczony jest liczbą wykonywanych procedur, np. pomoc 100 parom rocznie), wiek kobiety (20-40 lat, wyjątkowo 42 lata). Warunkiem skorzystania z programu jest także rozliczanie się obu partnerów z podatków z Urzędem Skarbowym, w którym on działa. Przy czym orientacyjny, całkowity koszt podstawowej procedury in vitro to około 12 tys. zł (w ramach tej kwoty wykonywanych jest szereg działań: od badań i wizyt, poprzez stymulację, aż po zapłodnienie in vitro).
Niestety rządowy program refundacji in vitro na obecną chwilę nie ma szans na kontynuację. Na szczęście nie oznacza to, że pary marzące o potomku zostały bez jakiejkolwiek pomocy. Obowiązki państwa przejęły bowiem niektóre samorządy, oferując swoim mieszkańcom dofinansowanie in vitro, które daje im często ostatnią nadzieję na zostanie rodzicami.