Najświeższy sondaż „The Future of Health”, przeprowadzony w dziewięciu krajach Europy, ujawnił, że ponad połowa Polaków nie widzi przeszkód, by w razie konieczności poddać się operacji z zastosowaniem robota medycznego. Nasza akceptacja dla tego typu urządzeń okazała się wyższa niż wśród Niemców, Brytyjczyków i Serbów. – Odbieram to jako wyraz zaufania do lekarzy, którzy wiedzą, jak korzystać z nowych technologii – nie ukrywa prof. Piotr Chłosta, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego. – To również dowód na rosnący poziom edukacji zdrowotnej, skoro pacjenci potrafią docenić obecny skok cywilizacyjny w medycynie.
Jak jednak pokazuje wspomniany sondaż, mężczyźni (63 proc.) są dużo bardziej otwarci na chirurgię robotyczną niż kobiety (49 proc.), więc urologom powinno być łatwiej wprowadzać tę technologię na sale operacyjne niż na przykład ginekologom. – Mnie to nie dziwi – komentuje prof. Kazimierz Pityński, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Robotycznej i Endoskopowej. – Kobiety podchodzą ostrożniej i mniej ufnie do nowinek technicznych. Dla nich istotny jest bezpośredni kontakt z lekarzem, a podstawowy mit związany z robotyką medyczną to wyobrażenie, że aparaty te samodzielnie wykonują operacje i zastępują chirurgów.
Finezja ratowania życia
Aby rozwiać wątpliwości i sprostować fałszywe przekonania, POLITYKA zorganizowała debatę ekspertów reprezentujących dwie dziedziny, w których wykorzystanie robotów chirurgicznych jest obecnie najczęstsze. Na świecie w 2017 r. z udziałem robotów przeprowadzono już ponad 900 tys. zabiegów, z czego 40 proc. w obrębie ginekologii, a 35 proc. – urologii i w tej specjalności notuje się dziś najszybszy przyrost operacji z asystą robota.
W Polsce brak dokładnych rejestrów, ale placówki oferujące takie zabiegi można policzyć na palcach obu rąk. Pierwsza operacja odbyła się wprawdzie już w 2010 r. we Wrocławiu, ale to był falstart, ponieważ odcięty od finansowania przez NFZ program robotyki chirurgicznej nie mógł się na dobre rozkręcić. W Niemczech pracuje obecnie ponad 160 robotów chirurgicznych, we Włoszech – 120, w Czechach – 16. – U nas nadal większość tego typu zabiegów w szpitalach publicznych wykonywanych jest jedynie w ramach grantów i ze środków unijnych – mówi prof. Pityński.
Niemałe zasługi w sprowadzaniu do Polski nowoczesnej aparatury mają ośrodki prywatne. Na przykład krakowski Szpital na Klinach, należący do grupy medycznej NEO Hospital, zainwestował w system chirurgiczny da Vinci, widząc, jak szybko zmienia się współczesna chirurgia i że coraz więcej operacji wymaga wsparcia najnowocześniejszych technologii.
Z kolei w warszawskim Szpitalu Mazovia robot da Vinci pojawił się już w 2017 r., choć był wtedy wypożyczony z Niemiec. Teraz mają własny, najnowszej generacji. Prof. Igal Mor, dyrektor tej placówki, a jednocześnie przewodniczący Sekcji Urologii Robotowej PTU, potwierdza rosnącą liczbę wskazań: – Przeprowadzamy nim operacje urologiczne i ginekologiczne. Jestem urologiem, więc wykorzystuję urządzenie najczęściej przy usuwaniu: pęcherza moczowego, gruczołu krokowego z powodu raka prostaty oraz nowotworów nerki. W tym wypadku duża precyzja umożliwia wyłuskanie samego guza bez konieczności wycięcia całego narządu.
Dr n. med. Maciej Olszewski w Szpitalu Mazovia wykonuje operacje ginekologiczne: – Ich lista jest długa, ponieważ robot da Vinci to urządzenie na tyle uniwersalne, że można je zastosować w chorobach o charakterze niezłośliwym, np. przy endometriozie lub mięśniakach, jak i w ginekologii onkologicznej. Zmniejszenie urazu tkanek podczas operacji oraz skrócenie czasu hospitalizacji są ważne przy tego typu rozległych zabiegach w chorobach nowotworowych.
Dostrzec trzeci wymiar
Prof. Chłosta wymienia jeszcze inne korzyści z punktu widzenia chorych: – Mniejsza inwazyjność operacji, niezależnie od ich skomplikowania, oznacza mniejszą utratę krwi, mniejsze zużycie leków przeciwbólowych oraz szybszy powrót do zdrowia i aktywności zawodowej. Roboty chirurgiczne stwarzają wreszcie niemałej grupie pacjentów otyłych jedyną szansę na przeprowadzenie operacji, której jakość podczas wykonania metodą tradycyjną byłaby trudniejsza do uzyskania.
Stosowane dziś roboty chirurgiczne, wbrew obawom chorych, nie zastępują lekarzy na salach operacyjnych. One co prawda oddalają chirurga od stołu operacyjnego, ale ma on wciąż pełną kontrolę nad urządzeniem, które operuje za niego. Prof. Kazimierz Pityński: – Robot chirurgiczny jest de facto telemanipulatorem, którego ramiona odwzorowują ruchy wykonywane przez chirurga. W rzeczywistości to nadal on przeprowadza całą operację.
Według prof. Igala Mora tylko specjalista doświadczony w tradycyjnych zabiegach chirurgicznych oraz w laparoskopii (która i tak była sporym novum dla starszego pokolenia lekarzy, nieprzywykłych do manipulowania narzędziami przez niewielkie nacięcia w brzuchu) może sprawnie sterować takim robotem. Okazuje się, że w przypadku chirurgii robotycznej szkolenie skraca się nawet o 2/3 w porównaniu z nauką przeprowadzania podobnych zabiegów metodą laparoskopową. Ale główna korzyść to wygoda dla operatora, bezpośrednio przekładająca się na większe skupienie podczas operacji, a więc również na precyzję i w efekcie poprawę bezpieczeństwa pacjenta.
– Już nawet nie chodzi o wyeliminowanie drżenia ręki trzymającej narzędzia, co jest nie do uniknięcia podczas standardowej laparoskopii – dodaje prof. Piotr Chłosta. – Ale o fizyczne wyczerpanie chirurga podczas długiej operacji. Podczas laparoskopii stoimy nad chorym w pozycji torreadora z wyciągniętymi przedramionami i po kilkuset zabiegach pojawiają się problemy z kręgosłupem, stawami biodrowymi lub nadgarstkami. Dzięki robotom jedynie pochylamy się nad konsolą lub siedzimy wygodnie w fotelu.
Dr Olszewski pracuje od 20 lat, więc nieobce mu są klasyczne metody operacyjne. Ale wspomina, że gdy po raz pierwszy siadał do chirurgicznej konsoli robota o nazwie da Vinci – z ciekawością, ale też pełen obaw – nie przypuszczał, jak bardzo intuicyjny jest to system: – Nie wymaga wyszukanych umiejętności, tylko godzin treningów, przede wszystkim ruchów rotacyjnych nadgarstków, koordynacji rąk i stóp, co pozwala nabrać biegłości.
Czy prawdą jest, że domowe gry komputerowe, na których można wyćwiczyć lepsze kojarzenie ruchu ręki z tym, co widać na trójwymiarowym obrazie na ekranie monitora, mogą się do czegoś przydać? Dla naszych rozmówców nie jest to oczywiste, choć prof. Pityński przyznaje, że kiedy nadejdzie nowe pokolenie wyedukowane od dziecka na takich zabawach, powinno mu być łatwiej usiąść za konsolami robotów: – Na razie z mojego doświadczenia wynika, że zarówno znajomość technik operacyjnych wypróbowanych w chirurgii tradycyjnej, jak i laparoskopowej pomaga, by móc zacząć sterować tymi urządzeniami.
Zdaniem prof. Chłosty sukces leczenia i powodzenie zabiegów z asystą robotów – które najlepiej po prostu traktować jak nowatorskie narzędzia chirurgiczne – nie polega na mechanicznym wycinaniu tkanek, lecz na lepszym zrozumieniu biologii choroby i odpowiedzialności branej za los pacjenta. – Operujemy człowieka, a nie narządy. Chirurg ograniczający się wyłącznie do wycinania organów wewnętrznych to patologia naszego zawodu.
W niedalekiej przyszłości
W Stanach Zjednoczonych już teraz 70 proc. operacji raka gruczołu krokowego (bez przerzutów) wykonywanych jest metodą laparoskopową z asystą robotów. – To pokazuje, że robotyka wypiera tradycyjne metody – podkreśla prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego. Ale jednocześnie podkreśla, że podstawą w chirurgii jest dobrze i bezpiecznie wykonana operacja, więc zafascynowanie nowymi technologiami musi nieraz ustąpić miejsca klasycznym metodom. – Apeluję o to zwłaszcza do zespołów mniej doświadczonych i słabo wyszkolonych, aby nie rzucały się na operacje robotami za wszelką cenę.
Nie wszystkie placówki muszą robota posiadać, bo – jak ujmuje to prof. Pityński – nie chodzi przecież o to, by kupić mercedesa i trzymać go w garażu. W Szwecji, aby zbilansować koszty pracy robota da Vinci na oddziale ginekologii onkologicznej, należy wykonać co najmniej 300 dużych zabiegów rocznie. Niestety dla wielu menedżerów ochrony zdrowia robotyka w Polsce jest nierentowna. – U podstaw takiego podejścia leży rażąco niesprawiedliwa i zaniżona wycena świadczeń w chirurgii, nie tylko w urologii – wskazuje prof. Chłosta. – Jeśli stale trzeba dopłacać do nowoczesnego sprzętu, aby go utrzymać, a jego eksploatacja i serwisowanie kosztuje tyle samo co w całej Europie, to nawet najwięksi entuzjaści nowoczesnych technologii nigdy nie dorównają placówkom zagranicznym.
Prof. Igal Mor nie traci jednak optymizmu. Jego zdaniem presja pacjentów na coraz wyższą jakość opieki medycznej może pomóc, aby Polska w robotyce chirurgicznej wydobyła się ze skansenu, z jakiego próbują ją dziś wyrwać – trochę osamotnione – specjalistyczne zespoły urologów i ginekologów. Bo odwrotu od tej technologii już nie ma.
Dr Maciej Olszewski przytacza słowa Leonarda da Vinci: „Gdy już posmakowałeś lotu, to zawsze będziesz chodzić po ziemi z oczami utkwionymi w niebo, bo tam właśnie byłeś i tam zawsze będziesz pragnął powrócić”. W pięćsetną rocznicę śmierci genialnego artysty, w którego dorobku są też wizjonerskie maszyny i urządzenia, taka pointa daje nadzieję, że potencjał robotów chirurgicznych zacznie być bardziej doceniany i nie będą już dłużej tkwiły na trudno dostępnych peryferiach naszej ochrony zdrowia.
***
Partnerzy debaty: NEO Hospital i Szpital Mazovia.