Do końca maja zgłoszono w Polsce 1044 przypadki zachorowań na odrę. – Wirus krąży w polskiej populacji i kto nie jest zaszczepiony ani odry nie przechorował, powinien przyjąć dwie dawki szczepionki w odstępie minimum 4 tygodni – napisał na Twitterze dr Paweł Grzesiowski ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP w Warszawie, znany pediatra i orędownik szczepień. Ile osób go posłucha?
Jak echo niesie się jeszcze wypowiedź posła i lekarza dr. Krzysztofa Ostrowskiego z sejmowej Komisji Zdrowia (sic!), który podczas skandalicznej debaty wpuszczającej do parlamentu projekt ustawy antyszczepionkowców perorował, mówiąc o odrze: „Przecież to była, co pamiętają starzy pediatrzy, najłagodniejsza choroba zakaźna! Czy pan minister wie, że liczba osób, które umarły w Stanach Zjednoczonych z powodu odry, jest wielokrotnie mniejsza niż tych, które zmarły z powodu odczynów poszczepiennych u zaszczepionych przeciw odrze? Podobnych statystyk w Europie nie ma, tak że… Dziękuję”.
Czytaj także: Antyszczepionkowcy wkraczają na Wiejską
Także… – panie pośle – w Stanach Zjednoczonych wszczęto ostatnio spory alarm po odnotowaniu w tym roku 840 przypadków zachorowań na odrę (czy Pan to wie?). A w Polsce eksperci zastanawiają się, jak to jest, że mamy w tym roku 10-krotnie większą zapadalność i przechodzi to bez echa?
Wielu dorosłych nie miało kontaktu z odrą w dzieciństwie
Odra nie jest wcale chorobą łagodną. Poziom wyszczepienia przeciwko niej zawsze był w Polsce szczęśliwie dość wysoki wśród dzieci, bo w przypadku pierwszej dawki na poziomie 95 proc. Obecnie, co jest wstydliwą zasługą m.in. takich wypowiedzi jak ta dr. Ostrowskiego, odra obok świnki, ospy i krztuśca należy do chorób, przeciwko którym rodzice najczęściej nie chcą zaszczepić swoich pociech.
Warto też pamiętać, że obowiązkowe szczepienia wprowadzono u niemowląt w 13–14 miesiącu życia dopiero w 1975 r. (jedną dawką) i w 1991 r. zaczęto uzupełniać drugą, więc wielu dorosłych nie miało szansy w dzieciństwie otrzymać szczepionki i niekoniecznie z wirusem mogło mieć styczność (choć prawdą jest, że wielu z nich miało przed wprowadzeniem szczepień taki kontakt i zostali dzięki temu naturalnie uodpornieni). Ale 80 proc. zachorowań, oprócz niezaszczepionych maluchów, dotyka dzisiaj właśnie osób starszych. W najlepszej sytuacji są noworodki, ponieważ do 6. miesiąca chronią je przeciwciała matczyne.
Czytaj także: Wirusów wciąż więcej niż szczepionek
To, co jest obecnie najczęściej podnoszone przez specjalistów – a o czym, jak widać, dr Krzysztof Ostrowski i jemu podobni nie wiedzą – wiąże się z konsekwencjami przechorowania odry. – Są bardzo niebezpieczne, bo okazuje się, że wirus odry atakuje komórki pamięci immunologicznej i prowadzi do uśpienia odporności na znacznie dłużej, niż do tej pory sądzono – podkreśla dr Paweł Grzesiowski.
Konsekwencje odry groźniejsze niż myślano
A zatem przebycie odry, poza wysypką, gorączką i dolegliwościami przypominającymi anginę, nie podnosi tylko ryzyka takich następstw, jak zapalenie mięśnia sercowego, płuc lub mózgu, lecz przede wszystkim upośledza tzw. pamięć układu immunologicznego – i to aż na trzy lata, choć wcześniej wydawało się, że tylko na trzy miesiące.
Powyższe obserwacje prowadzą do wniosku, że odra predysponuje dzieci do wszystkich innych chorób zakaźnych nawet przez okres kilku lat. Po zwalczeniu odry układ odpornościowy odnawia się, ale niestety jego komórki cierpią na amnezję i nie pamiętają, czego nauczyły się, zanim w organizmie pojawił się wirus odry. – Układ odpornościowy dziecka musi więc zacząć od nowa tę naukę, odbudowując ochronę immunologiczną przed wirusami i bakteriami, które wcześniej całkiem skutecznie udawało mu się zwalczać – tłumaczy dr Grzesiowski.
Czytaj także: Szczepionki to nie aspiryna. Są bezpieczniejsze od niej!
Powinno być to wyraźne ostrzeżenie dla rodziców, którzy naiwnie wierzą, że naturalne przechorowanie niby banalnej choroby zakaźnej zapewni dziecku uodpornienie i dzięki kontaktowi z zarazkami w środowisku ich układ odporności nabierze mocy. Jest to potworne nadużycie, ponieważ akurat odra odbiera komórkom immunologicznym pamięć, czyniąc organizm aż przez trzy lata bezbronnym wobec innych drobnoustrojów.
Szczepienia to parasol ochronny
Warto pamiętać, że epidemie odry zawsze występowały w cyklach 2–3 letnich, zwykle na wiosnę, toteż zwiększona zapadalność w tym okresie nie jest ewenementem. A jednak rosnąca z roku na rok liczba zgłaszanych zachorowań i tegoroczny, szczególnie wysoki ich przyrost wskazują zdaniem epidemiologów nie na wyjątkową zjadliwość wirusa, a na fakt, że ze szczepień korzysta się coraz rzadziej.
Nie jesteśmy w Europie samotną wyspą z takim problemem. Dlatego wszędzie eksperci robią co mogą, by przekonywać do szczepień. Parasol bezpieczeństwa, który stwarza ta łatwa metoda zabezpieczania się przed wirusami i bakteriami, jest po prostu najskuteczniejszy. „Gdziekolwiek wprowadzasz szczepienia przeciwko odrze, zawsze zmniejszasz śmiertelność wśród dzieci. Zawsze!” – nie ma wątpliwości wirusolog Rik de Swart z Erasmus University Medical Center w Holandii, cytowany 3 tygodnie temu przez ScienceNews, gdzie opublikowano artykuł odnoszący się do wspomnianych zaburzeń odporności: „Jedno małe ukłucie i podanie szczepionki zapobiega śmierci i nie tylko tej, którą może spowodować sam wirus odry. Chroniąc układ odpornościowy przed atakiem jednego zarazka, szczepionka może stworzyć rodzaj ochronnej bariery, która powstrzyma inne groźne patogeny”.
Jakich jeszcze innych potrzeba dowodów, by docenić konieczność respektowania kalendarza szczepień?
Czytaj także: Antyszczepionkowcy straszą billboardami. Obalamy ich teorie