Małpy człekokształtne, które zeszły z drzew i zaczęły chodzić po sawannie na dwóch nogach – tak brzmi najkrótsza definicja nas, ludzi, czyli inaczej homininów. A więc tej gałęzi małp człekokształtnych (hominoidów), która ostatecznie opuściła lasy. Jednak ludzie to nie jedyne małpy, które zeszły z drzew. Zrobiły to też pawiany czy, szerzej, papioniny (od Papio – pawian), do których obok pawianów należą takie rodzaje, jak dżelady, mandryle czy makaki.
Z pawianami na ziemię
Historia małp schodzących z drzew jest fascynująca, bo to grupa ssaków, która od początku swego istnienia z lasami związała się najściślej. Jeśli cokolwiek łączy tę grupę, to właśnie życie na drzewach i rozwinięcie przystosowań do poruszania się wśród gałęzi. Opuszczenie tego środowiska stawiało je więc przed licznymi wyzwaniami.
Jednym z nich był sposób poruszania się – małpy ogoniaste chodzą lub biegają po gałęziach na czterech nogach, więc schodząc na ziemię, zachowały swoją czworonożność – tu niewiele się zmieniło. Inaczej było u małp człekokształtnych, które stosują niezwykły sposób lokomocji zwany brachiacją, kiedy to zwisając na rękach, poruszają się ruchem wahadłowym i wykonują od czasu do czasu zamaszyste wyskoki na sąsiednie gałęzie. Dlatego schodząc z drzew, mogą przyjmować pozycję wyprostowaną i dwunożną.
Pawianom było łatwiej, bo zachowały swą tradycyjną architekturę ciała i nie musiały aż tak bardzo (jak my) zmieniać swych obyczajów, ale powód ich ewolucyjnej peregrynacji z lasów na sawannę był ten sam. W Afryce Wschodniej zaczęło brakować lasów, co wiązało się z geologią tego kontynentu, który przed kilku milionami lat przecięła Wielka Dolina Ryftowa i towarzyszące jej wyniesienia. Na wschód od tej linii, w strefie cienia od wiejących znad Atlantyku wiatrów, lasy deszczowe nie mogły się utrzymać.