Chociaż prawdą jest, że tworzone w Polsce urządzenia i czujniki były w rozmaitych misjach kosmicznych wykorzystywane już od wielu lat, to jednak w rzeczy samej w Kosmosie jesteśmy, niestety, od niedawna. Dopiero w 2012 r. Polska wstąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej, która dzisiaj zrzesza 25 państw Europy i Kanadę. Jest to po amerykańskiej NASA druga najpotężniejsza agencja kosmiczna na świecie. Byliśmy jednym z najpóźniej przyjętych państw. Dopiero też w 2014 r. Polska stała się piętnastym członkiem ESO, czyli Europejskiego Obserwatorium Południowego, które jest największą astronomiczną organizacją świata i do której należy m.in. największy naziemny teleskop, czyli VLT – Bardzo Duży Teleskop – w Chile (na marginesie, ESO buduje obecnie na pustyni Atakama w Chile ELT, czyli Ekstremalnie Wielki Teleskop, którego średnica zwierciadła będzie miała 39 metrów!).W tym samym roku, czyli w 2014, powstała w naszym kraju Polska Agencja Kosmiczna, która ma wspierać oraz łączyć naukę i przemysł w rozwijaniu zastosowań i technologii kosmicznych; ma też w tej dziedzinie ściśle współpracować z ESA i troszczyć się o poszerzanie portfela zamówień agencji kierowanych do naszych instytutów i przedsiębiorstw.
Czytaj także: 40. lat temu Mirosław Hermaszewski poleciał w Kosmos. Od tego czasu nie udało się to żadnemu Polakowi
Polski Kret na Marsie – najważniejszy wbijak w Kosmosie
Długo zwlekaliśmy i dzisiaj wiele państw Europy znacznie prześciga nas w rozwoju technologii kosmicznych. Ale wydaje się, że wreszcie – zrzeszeni w potężnych międzynarodowych instytucjach kosmicznych – jesteśmy na dobrej drodze, tym bardziej cieszy, gdy jakieś polskie urządzenie jest częścią ważnej kosmicznej misji. Tak stało się z penetratorem Kret, zbudowanym przez polską firmę Astronika, stworzoną jakiś czas temu przez naukowców i inżynierów Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie. Kret to rodzaj wbijaka, który jest chyba najważniejszym elementem ambitnej amerykańskiej misji marsjańskiej InSight. Kilka tygodni temu sonda prawidłowo osiadła na powierzchni Czerwonej Planety, o czym sporo się mówiło w mediach. Zadaniem Kreta, wyposażonego w wiele czujników i rejestratorów, jest wbicie się aż pięć metrów w głąb marsjańskiego gruntu i zbadanie panujących tam warunków sejsmicznych i temperaturowych. To pierwszy tego rodzaju projekt penetracji Marsa, ponieważ dotychczasowe urządzenia badające tę planetę skupiały się jedynie na eksplorowaniu jej powierzchni. Polska ma spore doświadczenie w konstrukcji tego rodzaju urządzeń. Już wcześniej Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie stworzyło zaawansowany wielozadaniowy manipulator wyposażony w specjalny wbijak (MUPUS), w który wyposażono sondę Rosetta wysłaną w 2004 r. do komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko.
Czytaj także: Czy warto podbijać Czerwoną Planetę? O tym w serialu „Mars”
Polskie technologie na pokładach sond i laboratoriów kosmicznych
Poza wbijakami i penetratorami polskie czujniki temperatury i przewodnictwa cieplnego, skanery i oscylatory do spektrometrów czy detektory podczerwieni były instalowane na pokładach tak ważnych sond i laboratoriów kosmicznych jak Cassini-Huygens, Mars Express, Hesrchel Space Observatory czy Curiosity.
Czytaj także: Miliony wystrzelone w kosmos. Badania kosmiczne – drogie, ale niezbędne
PW-Sat – pierwszy polski satelita. Studencki!
W 2012 r. w przestrzeń kosmiczną wyruszył pierwszy polski satelita PW-Sat skonstruowany przez... Studenckie Koło Astronautyczne na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. To maleńki sztuczny nanosatelita deorbitacyjny typu CubeSat, wyposażony w niewielki żagiel słoneczny, dzięki któremu po przyłączeniu się do jakiegoś kosmicznego śmiecia może szybko sprowadzić niechciany na orbicie obiekt w kierunku atmosfery i spowodować, że spłonie w niej. Zamiast czekać latami, aż śmieć kosmiczny deorbituje w sposób naturalny, można mu w tym po przyłączeniu niewielkiego słonecznego żagla - popychanego ciśnieniem wiatru słonecznego - pomóc i całą rzecz istotnie przyspieszyć. Świetny pomysł i to chyba w całości nasz, polski. Wówczas, w 2012 r. misja PW-Sat zakończyła się niepowodzeniem. Ale w ogóle ciekawe jest to, że pierwszym polskim satelitą wysłanym w Kosmos był obiekt zbudowany przez pasjonatów studentów.
Satelity Lem i Heweliusz badają bardzo jasne gwiazdy
Dopiero w 2013 r. na orbicie okołoziemskiej umieszczono drugiego polskiego satelitę Lem – w znacznej części zbudowanego, a właściwie zintegrowanego w Polsce – już stricte naukowego, który powstał w ramach międzynarodowego kanadyjsko-austriacko-polskiemu programu BRITE. W rok później na orbicie osiadł podobny Heweliusz, drugi już niemal od podstaw zbudowany przez nas sztuczny satelita naukowy. Oba mają badać bardzo jasne gwiazdy (o wiele jaśniejsze od Słońca), a to pozwoli uczonym lepiej poznać procesy konwekcji zachodzące w ich wnętrzach.
Czytaj także: Fedrowanie kosmosu. Nowy kosmiczny wyścig
PW-Sat2 – studencki satelita deorbitacyjny z sukcesem
Teraz jednak, to znaczy 3 grudnia, wyniesiony przez rakietę Falcon 9 założonej przez Elona Muska firmy SpaceX, na orbicie z powodzeniem osiadł drugi polski studencki satelita deorbitacyjny – PW-Sat2. Dwa dni potem udało się nawiązać z nim kontakt oraz wysłać polecenie wykonania zdjęcia Ziemi. Zdjęcie zostało wykonane i przesłane do stacji naziemnej w Warszawie. Jest to pierwsze zdjęcie satelitarne Ziemi wykonane przez polskiego sztucznego satelitę. Teraz PW-Sat2 przechodzi testy czujnika promieniowania słonecznego. Po 40 dniach, najpóźniej w połowie stycznia 2019 r., nastąpi otwarcie niewielkiego żagla deorbitacyjnego. Potem będzie można zbadać, czy bardzo ciekawy pomysł używania żagli słonecznych do szybkiego deorbitowania i niszczenia w atmosferze ziemskiej tysięcy śmieci kosmicznych krążących wokół naszej planety, sprawdzi się. Pewnie się sprawdzi. Brawo studenci z Politechniki Warszawskiej – już dzisiaj należycie do awangardy polskiej technologii kosmicznej.