70 mld euro. Tyle kosztuje Europę zanieczyszczenie powietrza spalinami z ruchu drogowego – wynika z badania wykonanego na zlecenie European Public Health Alliance (EPHA). W większości są to koszty opieki zdrowotnej, za które płaci podatnik, czyli my wszyscy.
Czytaj także: Dzięki PiS i Kukizowi diesle będą kopcić
Diesle – główne źródło spalin z ruchu drogowego
Badanie oparto na pomiarze rzeczywistych emisji spalin, a znane od lat skutki zdrowotne wdychania zanieczyszczeń przeliczono na koszt, jaki ponoszą systemy opieki zdrowotnej. Przyjęto ostrożne założenia i uwzględniono tylko koszty chorób układu oddechowego i układu krążenia.
W większości, bo aż w trzech czwartych, zanieczyszczenia pochodzą z silników Diesla. Te są pod ostrzałem od 2015 r., kiedy okazało się, że Volkswagen zaniżał wartości emisji spalin w testach. Z czasem wyszło na jaw, że w zasadzie wszystkie diesle emitują znacznie więcej zanieczyszczeń, niż podają w testach producenci.
Najnowsze modele mają już niższe emisje spalin, głównie dzięki lepszym filtrom. Sęk w tym, że w Polsce filtry takie są często wycinane, policyjne kontrole emisji spalin rzadkie, a stacje kontroli pojazdów nie mają odpowiednich narzędzi, by takie przypadki wykrywać (ma się to zmienić w przyszłym roku).
Czytaj także: Diesel bez przyszłości. Volkswagen po skandalu paliwowym
Potrzebne radykalne działania – tak na poziomie UE, jak lokalnym
Badacze sugerują, że Unia Europejska powinna ostrzej podejść do emisji spalin. Ale podkreślają też, że skuteczne są rozwiązania na szczeblu lokalnym, takie jak tworzenie stref z zakazem wjazdu samochodów z silnikami Diesla, ograniczanie ruchu w miastach czy opłaty za emisję spalin.
Gdyby przyjąć ambitne założenie, że do 2030 r. dwie trzecie pojazdów będzie elektrycznych, a wszystkie wyprodukowane przed 2014 r. wyłączone z użytkowania, koszty zanieczyszczeń można by ograniczyć o 80 proc. Co ciekawe, znacznie mniej ambitny scenariusz – co czwarty samochód na prąd – również ograniczyłby koszty o trzy czwarte.
Szkodzą nie tylko spaliny samochodowe. Równie groźne są niska emisja i mikroplastiki
Raport dotyczy tylko zanieczyszczenia powodowanego przez spaliny samochodowe. Rzeczywisty koszt tego, jak brudnym powietrzem oddychamy, jest wielokrotnie wyższy. Szacuje się, że samochody przyczyniają się do maksymalnie jednej trzeciej zanieczyszczenia powietrza, pozostałe dwie trzecie to tzw. niska emisja ze spalania drewna, węgla, oleju opałowego czy odpadów w przydomowych piecach i niewielkich kotłowniach.
Pozostaje też kwestia mikroplastików. Z niedawnych badań wynika, że niewidoczne gołym okiem cząsteczki tworzyw sztucznych są w środowisku już praktycznie wszędzie (znajduje się je np. w układzie pokarmowym komarów). Są tak powszechne i tak drobne, że nie mogą pochodzić z plastików rozkładających się na wysypisku. Jak się okazuje, ich źródłem także są samochody – to ścierane drobiny asfaltu z jezdni, gumy z opon i tworzyw sztucznych z klocków hamulcowych.
Czytaj także: Unia (wreszcie!) chce zakazać plastików
Czy Polacy wysiądą z samochodów?
Trudno będzie nam oddychać czystym powietrzem, jeśli nie ograniczymy ruchu samochodowego. W Polsce może być to szczególnie skomplikowane, bo transport publiczny poza wielkim aglomeracjami praktycznie przestał istnieć. Samochód w wielu miejscach jest jedynym sposobem na dotarcie do pracy, na zakupy czy do przychodni.
Czytaj także: Testy spalin na ludziach to jeszcze jeden trup w szafie Diesla