Oliver Peschel, lekarz sądowy z Monachium, a zarazem osobisty medyk lodowej gwiazdy, mówi, że jego pacjent jest dla nas jak okno do przeszłości. Symbolicznie, ale i dosłownie, bo naturalną mumię ogląda się przez otwór o wymiarach 38 na 40 cm w ścianie chłodni specjalnie dla niego zbudowanej w Museo Archeologico dell’Alto Adige w Bolzano. Wrażenie jest niezwykłe – mężczyzna leży tak blisko szyby, że jego wyciągnięta dłoń niemal jej dotyka, widać sople na palcach oraz pory na skórze. Żył, zanim wzniesiono egipskie piramidy, wynaleziono pismo i wytop. – Co prawda nie da się z nim pogadać, ale mamy metody umożliwiające wyciągnięcie z jego ciała mnóstwa informacji – żartuje Albert Zink, dyrektor badającego alpejską mumię Bozener Institut für Mumienforschung.
Gdy mężczyzna wypuszczał się w Alpy pewnego wiosennego dnia (czego dowodzą pyłki roślin w jego przewodzie pokarmowym), nie przypuszczał, że w przyszłości stanie się światowym celebrytą, a jego ciało, strój i narzędzia trafią w ręce setek naukowców próbujących dojść, kim był, jak żył, co robił w górach i dlaczego zmarł. Z 800 wydanych dotąd publikacji wynika, że na niektóre z tych pytań znamy już odpowiedź, ale obraz całościowy jest stale weryfikowany, a wiele ustaleń na zawsze pozostanie hipotezami.
Tyrolczyk
Do odkrycia by nie doszło, gdyby nie upały w 1991 r. 19 września Erica i Helmut Simon z Norymbergi podczas wspinaczki po Hochjochferner (masywie Alp Ötztalskich) zauważyli na wysokości 3210 m n.p.m., na skraju topiącego się lodowca Similaun, leżące na brzuchu zwłoki. Po zgłoszeniu znaleziska na miejsce przybyła policja austriacka, przekonana, że ma do czynienia z ciałem współczesnego alpinisty. To założenie sprawiło, że popełniono błędy – wydobywając je z lodu, uszkodzono kilofami biodra, a podczas transportu do Innsbrucka złamano rękę i łuk.