Rekordy padają jeden po drugim. W Tokio termometr podjechał do 41 st. C, w Tbilisi do 40,5 st. C, a w algierskiej oazie Warkala wspiął się na niebotyczny poziom 51,3 st. C, co prawdopodobnie – pomiar trzeba jeszcze zweryfikować – jest nowym rekordem temperatury maksymalnej w Afryce. Wszystkie lądy półkuli północnej – Azja, Ameryka Północna i Europa – ogarnęła niespotykana do tej pory gorączka. W południowej Kalifornii zanotowano 48,9 st. C, a w nieodległej Dolinie Śmierci średnia temperatura dobowa lipca wyniosła 42,3 st. C, co oznacza, że był to najgorętszy miesiąc na Ziemi w historii pomiarów. Najbardziej jednak zdumiewa to, co się dzieje w północnych krainach. W zwykle chłodnym Montrealu termometry rozgrzały się do 37 st. C, w jeszcze chłodniejszym zazwyczaj Glasgow – do 31,9 st. C, a w Uppsali, na północ od Sztokholmu, wskazały 33 st. C. Tropikalne ciepło dotarło nawet do Arktyki. W północnej Norwegii rekordy wszech czasów zaczęły padać już w maju, a w północnej Finlandii, już za kołem polarnym, przez niemal cały lipiec temperatury w ciągu dnia przekraczały 25 st. C.
Od Omanu na Półwyspie Arabskim po północną Syberię i od kanadyjskiego Jukonu po Laponię – wszędzie jest nie tylko gorąco, ale także nadzwyczaj sucho. W wielu rejonach świata, zazwyczaj dość mokrych o tej porze roku, deszczu nie widziano od wielu tygodni, a w północnej Europie soczysta zieleń pól, łąk i trawników ustąpiła pola płowym brązom, jakby to była wypalona pod koniec lata Sycylia. Z kolei w wielu innych miejscach deszcz zjawiał się od czasu do czasu, ale często pod postacią gwałtownych nawałnic powodujących lokalne powodzie.
Gorąco od wiosny
Sucha i gorąca pogoda zapanowała w północnej połówce kuli ziemskiej już wiosną. I nie ustępuje.