Spór o Puszczę Białowieską i sposób jej ochrony przed kornikiem drukarzem ujawnił głębokie różnice dzielące polskie społeczeństwo w rozumieniu relacji między człowiekiem a przyrodą. Czy las jest tylko zasobem gospodarczym podlegającym ekonomicznej eksploatacji? Czy też jest dziełem ludzi, którzy od wieków kształtują swoją aktywnością środowisko, tym samym przekształcając je w dziedzictwo kultury? Czy też w końcu obszary takie jak Puszcza Białowieska (czy Karpacka – pisze o niej w numerze Piotr Murdza) są przykładami wiecznej Natury i z tego powodu należy im się uznanie i ochrona jako pomnikom dziedzictwa przyrodniczego?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo argumenty naukowe mieszają się z ekonomicznymi, te zaś zależą silnie od kontekstu społecznego i kulturowego, w końcu do głosu dochodzi polityka. W Polsce, kraju katolickim, nie może też zabraknąć argumentów teologicznych – czyż Pismo Święte w Pierwszej Księdze Mojżeszowej nie „cytuje” Boga mówiącego do ludzi: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”.
Człowiek szkodnik
Gorący i wielowymiarowy spór o Białowieżę zamroziła w końcu decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości wstrzymująca wycinkę. Problem jednak pozostał i jest lokalnym wyrazem znacznie głębszego napięcia. Jego źródłem jest, dosłownie, zmiana o charakterze epokowym. Żyjemy w antropocenie, epoce człowieka. Brzmi dumnie, powodu do dumy jednak nie ma.
Biolog Eugene F. Stoermer i Paul Crutzen, chemik noblista, napisali w artykule z 2000 r.