Czy jest jakaś sfera funkcjonowania szpitali, do której nie można by się było przyczepić? Ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący działalności aptek przyszpitalnych wystawia im druzgocącą ocenę, ale to nie pierwszy obszar wzięty pod lupę przez NIK w ochronie zdrowia i zarzuty są jak zawsze podobne: brak nadzoru, brak kadr, brak wyobraźni.
Dziurawe budżety i długa lista potrzeb polskich szpitali
Chciałoby się do tego dopisać jeszcze brak pieniędzy, ale szczupłością środków nie wszystko można wytłumaczyć. Kiedy dyrektorzy szpitali muszą łatać dziury w budżetach swoich placówek, wynikające z niedoszacowania wykonywanych świadczeń i roszczeń płacowych personelu, potrzeby takie jak żywienie, czystość oraz skrupulatność w prowadzeniu apteki zabezpieczającej oddziały w leki spada na koniec długiej listy potrzeb. Potem okazuje się, że utrzymywana prowizorka stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów, ale nieprzemijający refren „jakoś to będzie, może nikt nie zauważy” wybrzmiewa na wewnętrznych odprawach do następnej kontroli.
Czytaj także: Alarmujący raport NIK. Polska to antybiotykowe Eldorado
Co niepokoi w pracy szpitalnych działów farmacji?
Przeterminowane leki, niewłaściwe ich przechowywanie oraz brak rzetelnej ewidencji. Pierwszy zarzut wskazany przez NIK jest oczywiście pochodną oszczędności, bo jeśli brakuje szpitalowi pieniędzy, nic nie powinno się zmarnować. Nawet adrenalina – w jednym ze skontrolowanych szpitali jej ważność upłynęła aż 19 miesięcy wcześniej.