Coraz więcej ludzi na świecie wyłącza białko zwierzęce ze swojego jadłospisu. O tym, że diety wegetariańskie są zdrowe i spełniają zapotrzebowanie żywieniowe, pisaliśmy już wielokrotnie. Nie bez znaczenia pozostaje też argument dotyczący etyczności diety, która nie przyczyna się do cierpienia innych stworzeń.
Hodowla zwierząt odpowiada za ok. 18 proc. antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych. To dużo! Czy zatem wyłączenie mięsa z diety mogłoby ustabilizować sytuację klimatyczną Ziemi?
Pytanie to (na serio) zadali sobie naukowcy z amerykańskiego Dairy Forage Research Center w Madison. Co by się stało, gdyby pewnego dnia 320 milionów Amerykanów przestało jeść mięso? Czy udałoby się uratować naszą planetę przed skutkami globalnego ocieplenia? Wyniki okazały się „no-vegan-friendly”.
Jak podaje Katie Langin w periodyku „Science”, w USA hodowla zwierząt jest odpowiedzialna za produkcję 49 proc. gazów cieplarnianych pochodzących z rolnictwa. Naukowcy założyli więc sytuację, w której wszystkie hodowle zamieniają się w pola uprawne. Okazało się, że taki zabieg pozwala na ograniczenie emisji jedynie o 28 proc. Gdyby wszyscy obywatele USA przeszli na weganizm, emisja spadłaby z poziomu 623 do 446 milionów ton rocznie. Skąd ten wynik?
Czy przejście na weganizm jest dobre dla klimatu?
Po pierwsze, hodowla warzyw i owoców wiąże się z intensywnymi zmianami krajobrazu. Tymczasem, jak podaje fizyk atmosfery Aleksandra Kardaś na blogu „Nauka o klimacie”, większą część bilansu węglowego hodowli zwierząt stanowią nie „bąki krów”, a właśnie zmiany związane z użytkowaniem terenu, w szczególności wycinanie lasów. Tak więc w tym aspekcie zarówno uprawa roślin, jak i zwierząt wiąże się z emisją gazów cieplarnianych.
Zwiększyłaby się ponadto ilość odpadków pochodzących z uprawy roślin. Łodygi kukurydzy, obierki ziemniaków itd. dziś są przerabiane na paszę, którą karmi się hodowane zwierzęta. Gdyby ich zabrakło, utylizacja odpadów byłaby odpowiedzialna za wypuszczenie do atmosfery dodatkowych 2 milionów ton CO2 rocznie. Drugim ważnym czynnikiem byłaby nagła potrzeba wytworzenia dużo większych ilości sztucznych nawozów wobec nagłego braku ich organicznego, odzwierzęcego zamiennika, co oznacza dodatkowe 23 miliony ton gazów cieplarnianych transportowanych do atmosfery w ciągu roku.
Czy wyliczenia naukowców wskazują, że nie warto przechodzić na weganizm? Nie tak szybko! Stworzenie całościowych wyliczeń opisujących efekty masowego przejścia na weganizm jest bardzo trudną sztuką. Naukowcy nie uwzględnili w swoim rachunku, jak założona przez nich zmiana wpłynęłaby na emisję będącą efektem importu i eksportu żywności. Z jednej strony USA przestałyby importować i eksportować mięso, co miałoby dobroczynny wpływ na środowisko. Z drugiej – nie wiadomo, czy nie wzrosłaby potrzeba importowania bogatych w białko, witaminy i minerały warzyw, których Amerykanie w domach nie hodują.
Pytań jest więcej, jednak badanie amerykańskich naukowców jest śmiałą próbą znalezienia opartego na przesłankach naukowych modelu rolnictwa, który w jak najmniejszym stopniu szkodziłby naszej planecie. Należy to docenić.