„Czy UJ otworzy gościnne podwoje przed Belzebubem?” – pyta na Twitterze Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty. Powtórzmy dla pewności, żeby się utrwaliło: kurator oświaty.
W ten sposób anonsuje Barbara Nowak jedno ze spotkań z Danielem C. Dennettem, odbywających się w ramach pierwszej w Polsce wizyty tego wybitnego współczesnego filozofa umysłu. Jak już niejednokrotnie pisaliśmy na łamach „Polityki”, choćbyśmy się starali z całych sił, o umyśle „myślimy Dennettem”. Dyskutujemy o umyśle w kategoriach stworzonych lub współtworzonych przez tego urodzonego w 1942 roku amerykańskiego uczonego. Dennett i jego dorobek naukowy jest jak eter – wszechogarniający, zagarniający wiele dziedzin pokrewnych. Z tą wszakże różnicą, że w przeciwieństwie do eteru z całą pewnością istnieje.
Barbara Nowak jest też jedną z sygnatariuszek internetowej petycji, którą podpisało już blisko dwa tysiące osób, wzywającej do… w zasadzie nie wiadomo, do czego. Wiadomo tylko, że jej pomysłodawcy wyrażają smutek, bo organizatorzy krakowskiego spotkania, czyli Uniwersytet Jagielloński, Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych, Miasto Kraków (to prawda), za pieniądze Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (to akurat nieprawda) „promują działalność, której istotą jest fanatyzm, nienawistna pogarda dla ludzi o odmiennych poglądach”.
Zdaniem autorów petycji Daniel C. Dennett „prowadzi od lat fanatyczny, skrajnie nietolerancyjny, obskurancki atak na ludzi wierzących”. Profesor Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pisze w portalu wPolityce.pl, że „musimy na pewno budzić się do oporu przeciw tej fali nienawiści do Boga i do ludzi”. Fali niesionej przez Dennetta, oczywiście.
Jak na te słowa reaguje Belzebub z zamorskiego importu? Mieliśmy okazję dziś go o to zapytać. Oto gorący jeszcze fragment wypowiedzi: – To nie lada honor [zostać uznanym za zagrożenie dla moralności narodowej – przyp. KJ], jak mi się wydaje. Zaskakuje mnie to poruszenie. Ale jednej rzeczy jestem niemal pewien. Mało która z osób, które podpisały petycję, przeczytała cokolwiek z tego, co napisałem. Decydowanie o tym, że stanowię zagrożenie i że jestem wredny wobec religii… Gdyby autorzy petycji przeczytali którąś z moich książek, dowiedzieliby się, że jestem w nich uprzejmy, opanowany i obiektywny. Ale wiele osób nie chce, by ich religię traktowano obiektywnie. Moja reakcja na to jest następująca: bardzo mi przykro. Mamy XXI wiek, religia to ważne zjawisko, a wszystkie zjawiska powinniśmy traktować obiektywnie i uważnie. Bo jeśli tego nie zrobimy, możemy nieświadomie wyrządzić wiele krzywdy. Badajmy więc religię już dziś. Usuńmy zasłony. Na bok usuńmy wynikający z tradycji hiperszacunek.
Cieszymy się, że spotkania z Danielem C. Dennettem, do których doszło w czwartek i piątek w Warszawie i Lublinie (filozof pojawia się w Polsce dzięki staraniom Projektu Avant, przy skromnym współudziale naszego tygodnika), umknęły uwadze straży religijnej i przebiegły w fantastycznej, niezakłóconej protestami atmosferze.
Dennett dowodził, że poszukiwanie naturalnych korzeni zjawisk, które mamy skłonność uznawać za niedostępne nauce, jak na przykład świadomość czy wolna wola, ma sens.
Na marginesie. Ciekawe, co zapamięta z tej jesiennej wizyty w Polsce: różańcowe modły pod Auditorium Maximum, dowodzące braku elementarnych kompetencji uzasadnienia autorów petycji, antysemickie wynurzenia kierowców taksówek, którymi podróżował po Lublinie, czy może coś innego? Na przykład wypełnione po brzegi sale w Pałacu Staszica PAN czy Centrum Spotkania Kultur, pozdrowienia mieszkańców Warszawy, Lublina i Krakowa, rozpoznających na ulicach tę bardzo charakterystyczną, serdeczną postać?
PS Wypowiedź filozofa jest fragmentem dłuższej rozmowy o wierze, religii, polityce i sztucznej inteligencji, którą opublikujemy w 44. numerze „Polityki” (3134).
***
Czytaj także: Alfabet Dennetta, czyli podręczny zestaw pojęć stworzonych przez filozofa, znajdziecie Państwo tutaj.
Przypominamy też, że POLITYKA jest producentem filmu „Człowiek, który zmienił myślenie o umyśle”, czyli dokumentu poświęconego amerykańskiemu uczonemu. Film na DVD wciąż można kupić w sklepie POLITYKI.