Nauka

Za 7 lat będzie więcej nastolatków z nadwagą niż niedożywionych

Nastolatek nie jest w stanie pojąć, dlaczego kubek napoju typu cola lub słodkiego soku może wpłynąć na jego zdrowie dopiero w wieku dorosłym. Nastolatek nie jest w stanie pojąć, dlaczego kubek napoju typu cola lub słodkiego soku może wpłynąć na jego zdrowie dopiero w wieku dorosłym. Paul Rysz / Polityka
Potrzebne są decyzje quasi-polityczne: zmniejszenie porcji niezdrowych dań w restauracjach, obniżenie kaloryczności posiłków w fast foodach, przejrzyste znakowanie żywności w sklepach.

Najnowszy raport Światowej Organizacji Zdrowia nie pozostawia złudzeń: świat tyje na potęgę. Ale co gorsza, epidemia otyłości jest nie do zatrzymania wśród dzieci i młodzieży. Jak tak dalej pójdzie, już w 2022 r. na wszystkich kontynentach, nawet najbiedniejszych, będzie więcej nastolatków z nadwagą niż niedożywionych.

Naukowcy z Imperial College London przy wsparciu WHO, którzy zebrali dane z lat 1975–2016 i opublikowali je w najświeższym wydaniu magazynu „Lancet”, biją na alarm: dotychczasowe metody odchudzania młodego pokolenia nie wypaliły, współczesny świat nie wie, jak zmierzyć się z tym wyzwaniem.

Tyjemy na potęgę

Z przedstawionego raportu wynika, że rzesza otyłych dorosłych przez ostatnie czterdzieści lat wzrosła niemal siedmiokrotnie (ze 100 mln w 1975 r. do 671 mln w roku ubiegłym). Wśród dzieci wzrost jest jednak większy: w 1975 r. żyło na świecie 5 mln otyłych dziewcząt i ok. 6 mln otyłych chłopców, natomiast w 2016 r. liczby te wynosiły odpowiednio 50 i 74 mln. Aż 213 mln młodzieży miało nadwagę poniżej progu otyłości.

Eksperci nie mają złudzeń, że wobec takich danych epidemiologicznych katastrofa w postaci narastającej częstości chorób przewlekłych, z cukrzycą na czele i kilkoma typami nowotworów, nadciąga nieodwołalnie. Najszybszy wzrost odsetka otyłych dzieci odnotowano w krajach o średnich dochodach, szczególnie w Azji i Ameryce Południowej, ale nawet tam, gdzie zdrowemu odżywianiu i aktywności fizycznej poświęca się ostatnio naprawdę wyjątkowo dużo uwagi, otyłość pozostaje na nieakceptowalnie wysokim poziomie.

Młodzież nie ma dostępu do zdrowego jedzenia

Prof. Majid Ezzati z Imperial School of Public Health, która jest jedną z autorek przedstawionej analizy, stwierdziła: „Utrzymanie prawidłowej masy ciała staje się coraz trudniejsze dla osób o niższych dochodach, ponieważ przetworzone, wysokokaloryczne i pełne węglowodanów produkty są szeroko dostępne, mocno promowane i względnie tanie. Zdrowa, wartościowa żywność jest poza zasięgiem słabo zarabiających”. Oto największa trudność: jak umożliwić względnie tani dostęp do zdrowego jedzenia, szczególnie w społecznościach mniej zamożnych?

Burmistrz Nowego Jorku poległ w 2013 r. przy próbie wprowadzenia zakazu sprzedaży olbrzymich kubków ze słodzonymi napojami w restauracjach i fast foodach, choć niektórzy rynkowi giganci zaklinają się, że zależy im na zdrowiu dzieci, i promują małe opakowania o obniżonej kaloryczności.

Owszem, kaloryczność frytek z Burger King przez 50 lat spadła o 30 proc., głównie za sprawą skromniejszych rozmiarów i mniejszej ilości tłuszczu. McDonald’s swoje kurczaki McNuggets, które sprzedaje od 1983 r., od 14 lat produkuje wyłącznie z białego mięsa, a od ubiegłego roku bez sztucznych konserwantów. Tylko czy to wystarcza? Klienci wracają również po mniej zdrowe potrawy i napoje gęste od cukru i sztucznych barwników.

Potrzeba edukacji w szkołach

Na świecie jest tylko 20 krajów, które zdecydowały się na wprowadzenie podatku od słodkich napojów. Taki podatek bije po kieszeni producentów i konsumentów, ale czy jest w stanie zniechęcić młodzież na tyle, by wybierała do picia bezsmakową wodę mineralną? Bardzo wątpię. Korzyści ze zdrowej diety odroczone są w czasie. Nastolatek nie jest w stanie pojąć (zwłaszcza że nie uczy się tego w szkole), dlaczego kubek napoju typu cola lub słodkiego soku może wpłynąć na jego zdrowie dopiero w wieku dorosłym.

Potrzebne są więc decyzje quasi-polityczne: zmniejszenie porcji niezdrowych dań w restauracjach, obniżenie kaloryczności posiłków w fast foodach, większa przejrzystość znakowania żywności w sklepach. W badaniach wiele z tych postulatów się sprawdza: zredukowane racje pokarmowe ograniczają dowóz kalorii, wyższe ceny jedzenia śmieciowego – zniechęcają konsumentów. W praktyce jest już jednak dużo trudniej, gdyż na epidemii otyłości tuczą się nie tylko autorzy diet i wydawcy poradników, ale cały przemysł spożywczy.

I tak jak w przemyśle farmaceutycznym, zatrudniono w nim wielu lobbystów skutecznych w zdobywaniu przychylności polityków, dla których walka z niezdrowym żarciem jest po prostu nieopłacalna.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną