Na naszych oczach ziszcza się jeden z najczarniejszych scenariuszy współczesnej medycyny. Coraz więcej antybiotyków przestaje działać, a pacjenci umierają na schorzenia, które jeszcze 30 lat temu nie stanowiły poważnego zagrożenia. Do listy coraz rzadziej działających antybiotyków właśnie dołączyła kolistyna. Czy stoimy u progu antybiotykowej apokalipsy?
Kolistyna jest stosunkowo starym antybiotykiem. Jego zastosowanie w medycynie zostało ograniczone w latach 70. z uwagi na jego toksyczność. Na początku XXI wieku lek wrócił do łask, bo jego mniej szkodliwe zamienniki przestały działać. Dziś kolistyna jest uważana za antybiotyk „ostatniej szansy”, stosowany u pacjentów, którzy nie odpowiadają na inne kuracje antybiotykowe. Ale ostatnia deska ratunku właśnie zaczyna zawodzić.
Jak poinformował Robin McKie w „Guardianie”, ponad rok temu naukowcy natrafili na bakterie zawierające gen mcr-1, którego obecność uodparniała je na działanie kolistyny. W 18 miesięcy zmutowane komórki rozprzestrzeniły się po całym świecie w zastraszającym tempie. Sytuacja najgorzej wygląda w Chinach; w niektórych częściach kraju odporne na kolistynę bakterie odnaleziono u 25 proc. przebywających w szpitalach pacjentów.
Naukowcy zebrani na konferencji zorganizowanej przez American Society for Microbiology przestrzegli, że problem superbakterii dotyczy każdego miejsca na świecie.
Dlaczego antybiotyki przestają działać?
Już dziś z powodu odporności na antybiotyki dochodzi do 700 tys. zgonów rocznie. Naukowcy prognozują, że do 2050 r. liczba ta wzrośnie do 10 mln. W jaki sposób do tego doszło?
Wystarczył zachwyt nad nowym odkryciem oraz brak wyobraźni. Antybiotyki są dziś niemal wszechobecne, a stosowanie ich bez opamiętania zaowocowało powstaniem superbakterii.
Jeszcze kilka lat temu normą było wypisywanie kuracji antybiotykowej niemal „profilaktycznie”. Do tego pacjenci mieli tendencję do przerywania kuracji w połowie jej trwania, gdy tylko poczuli się nieco lepiej. Skutej? Wyginęły słabsze szczepy bakterii, a przeżyły te najsilniejsze i najbardziej odporne na lek, które to cechy przekazały później namnożonym bakteriom. W ten sposób powstały formy mocniejsze i odporne na działanie antybiotyków.
Problem dotyczy nie tylko ochrony zdrowia. Weterynarze bez opamiętania faszerują antybiotykami zwierzęta zarówno domowe, jak i hodowlane, a rolnicy stosują wspomagane opryski, żeby ochronić zbiory przed szkodnikami. Na terenie Unii Europejskiej obowiązuje wprawdzie odpowiedni zakaz, ale na niewiele on się zdaje w przypadku prywatnych gospodarstw. Tymczasem niewielkie dawki antybiotyków pochodzące od roślin i zwierząt trafiały do gleby. Są zbyt małe, by zwalczać infekcje, ale wystarczające do zabicia najwrażliwszych szczepów i wykształcenia się form odpornych, takich jak odporne na kolistyne bakterie z generm mcr-1.
Czy czeka nas antybiotykowa apokalipsa?
Tymczasem nawet jedna zmutowana bakteria może być przyczyną katastrofy. Długotrwałe lekceważenie problemu i nieizolowanie pacjentów, u których podejrzewano obecność superbakterii, spowodowały, że rozprzestrzeniły się one na inne obecne w szpitalu osoby, a stamtąd na resztę populacji.
Przykładem droga zmutowanego drobnoustroju NDM-1, który przedostał się z Indii do Europy. Stało się tak za sprawą Belga, który w 2009 r. uszkodził sobie nogę w wypadku w Indiach i próbował leczyć niegojącą się ranę po powrocie do domu. Do końca 2010 r. zakażenia NDM-1 potwierdzono u pacjentów m.in. w Austrii, Chorwacji, Czechach, Serbii, Grecji, Wielkiej Brytanii, Belgii i USA. Do dziś pacjenci zarażeni bakterią walczą z niegojącymi się zakażeniami w izolatkach.
Jeśli antybiotyki zawiodą, medycyna cofnie się o kilka dekad. Trudniejsze lub nawet niemożliwe okażą się np. operacje transplantologiczne. Podczas takiej operacji pacjent przyjmuje leki, które mają zapobiec odrzutom przeszczepionego organu. Superbakterie potrafią sobie z nimi poradzić i wywołać infekcję, która może mieć tragiczne skutki. Niemożliwa stanie się także walka z zapaleniem płuc, gronkowcem i całym szeregiem schorzeń, które jeszcze niedawno nie stanowiły dla medycyny żadnego wyzwania.
Świat stawia właśnie czoła medycznej apokalipsie. Władze poszczególnych krajów powinny temu zapobiegać. Ale sytuacja w ochronie zdrowia, także w Polsce, raczej nie napawa optymizmem.