„Cicero Attico salutem! Musisz wiedzieć, że niczego tak bardzo mi teraz nie brakuje, jak człowieka, z którym mógłbym podzielić się wszystkim, co napawa mnie troską; który by mnie kochał, był mądry; z którym rozmawiałbym bez kłamstwa, bez udawania, bez tajemnic”, pisał ponad 2 tys. lat temu Marek Tulliusz Cyceron do przyjaciela Tytusa Pomponiusza Attyka w jednym z listów, które uchodzą za arcydzieła epistolografii. Dziś, kiedy wysyłane pocztą listy nie są już jedynym sposobem porozumiewania się na odległość, i masowo piszemy skrótowe maile, dbałość o ich językowy kunszt czy formę zeszła na drugi plan. Przy okazji obchodzonego 9 października Międzynarodowego Dnia Pisania Listów przypomnijmy o czasach, gdy epistolografia uchodziła za rodzaj sztuki, wprawkę dla retorów, dowód erudycji.
Przez tysiące lat korespondencja była domeną skrybów – nadawcy dyktowali listy, a pisarz wygładzał ich formę, nie ingerując w treść. Jakość korespondencji wzrosła wraz z pojawieniem się pisma alfabetycznego, co znacznie uprościło naukę pisania i czytania. Ale to w hellenistycznej Grecji, a nie na Bliskim Wschodzie, narodziła się teoria epistolografii – według dzieła „O stylu” list powinno się pisać jak dialog, ale staranniej; a traktat „O typach listów” wymieniał aż 21 ich rodzajów. Teoria ta trafiła do Rzymu w II w. p.n.e. wraz z Kratesem z Mallos, założycielem szkoły gramatycznej, w której uczył greki, teorii poezji, podstaw retoryki i właśnie epistolografii. Przepisywano wzorcowe listy konsolacyjne, gratulacyjne, rekomendacyjne, ironiczne i inne, a ich układanie uważano za wstęp do nauki układania i wygłaszana mów, czyli retoryki. Rzymianin po kursie u gramatyka miał opanowaną umiejętność pisania różnych typów listów.
W Egipcie znaleziono sporo prywatnych listów na papirusach i ostrakach, ale największy ich zbiór pochodzi z Windolandy – rzymskiego obozu wojskowego na granicy Anglii i Szkocji, który funkcjonował między I a IV w.