W czterech ścianach mego bólu – zapisał w wierszu Aleksander Wat – nie ma okien ani drzwi”. Metafora pokoju pozbawionego otworów umożliwiających kontakt ze światem wskazuje na bodaj najważniejszą cechę fizycznego cierpienia – jego wykluczający, chciałoby się rzec egoistyczny, charakter. Jak go przekazać, jak opisać skalę i last but not least – co zrobić, żeby ustał? Od wieków człowiek mierzył się z owymi dylematami za pomocą słów. Polihistor Aleksander Brückner stwierdził, że „ból” jest „prasłowem” równie starym co słowiańszczyzna. A wypowiadając je na głos, można dosłyszeć jęki wydawane w czasach sprzed powstania naszego języka.
Dolor w hiszpańskim, tòng kuˇ – chińskim, itami – japońskim oraz alam – arabskim to imiona tego samego zjawiska. Ich etymologia wiedzie jednak odmiennymi ścieżkami. Angielskie pain wywodzi się od imion antycznych bogiń: rzymskiej personifikacji kary, zwanej Poena, oraz greckiej pani zemsty – Poine. Obszar wytyczony przez tę etymologię rozszerzy się, gdy przywołamy starsze cywilizacje. Egipska miała w swym panteonie bogów straszliwą Sechmet oraz demona pustyni Seta. Obie te istoty za przewiny związane z występkami przeciw religii karały bólem. Cierpienie jako pokutę za grzechy najwyraźniej jednak wyrażono w kluczowym tekście naszej kultury – Biblii. W Genesis Jahwe oznajmia Ewie – „w bólu będziesz rodziła”, a w Księdze Judyty pada złowróżbna groźba – „jęczeć będą z bólu na wieki”. Przykłady można by mnożyć.
Trzech ojców
Także i dziś rozpustnik może odczytać zdiagnozowany u siebie nowotwór jako karę za małżeńską niewierność, a starzejąca się kobieta powiąże chorobę serca z wykonaną w młodości aborcją.