W pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona Matthew został zakwalifikowany jako huragan czwartej kategorii. Jego podmuchy osiągają olbrzymią prędkość 235 km/h, co skutkuje zatrważającą liczbą ofiar zarówno na Karaibach jak i u wybrzeży USA.
Zanim Matthew dotarł do wybrzeży USA, prezydent Barack Obama ogłosił stan wyjątkowy dla mieszkańców Florydy, Georgii i Karoliny Południowej, wzywając tym samym do ewakuacji w bezpieczne miejsca ponad 2 mln osób. W mediach pojawiły się dramatyczne wezwania do opuszczenia domostw i udania się w głąb lądu:
– To wasza ostatnia szansa! – apelował do mieszkańców nadmorskich rejonów Florydy gubernator Scott. – Uciekajcie w bezpieczne miejsca, jak najdalej od plaż, gdyż tam wichura was zabije.
Szacuje się, że na skutek działania żywiołu poziom wody może się podnieść nawet o 2,7 m, co według meteorologów grozi niszczycielskimi powodziami u wybrzeży Florydy i Georgii.
W zagrożonych stanach trwają prace mające na celu zmniejszenie skutków huraganu. W regionie zamknięto już szkoły i lotniska, a niektóre szpitale ewakuowano. Odwołano setki lotów. Rozdawane są worki z piaskiem, otwarto bramki na autostradach, uruchomiono tymczasowe schroniska dla ludności. Drogi są zatłoczone, na stacjach benzynowych brakuje paliwa, a w supermarketach konserw i butelkowanej wody.
Jak powstaje potwór?
Huragany to cyklony tropikalne, które tworzą się w strefach międzyzwrotnikowych. To głębokie niże z wirową cyrkulacją, które mogą mieć wysokość kilkunastu kilometrów i średnicę kilkuset kilometrów. Na Atlantyku powstają zwykle na przełomie lata i jesieni, a na Oceanie Indyjskim w maju i listopadzie. W okolicach Australii w marcu, czyli w tym czasie, gdy temperatura wierzchnich warstw oceanów jest w tych rejonach największa. Te atlantyckie (z półkuli północnej) kręcą się odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, tajfuny z południa, z Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku – zgodnie z tym ruchem. Huragany powstają ponieważ powierzchnia oceanu jest bardzo nagrzana, i może mieć w niektórych miejscach powyżej 26 st. C i to aż do głębokości 50 m. Wystarczy, że nad takim ogromnym zbiornikiem energii powstanie mały układ niskiego ciśnienia, a nawet nieznaczne tzw. izobaryczne zafalowanie pola ciśnień. Potrzeba jeszcze, by wokół takiego zafalowania pojawiło się kilka głębokich chmur burzowych. W takiej sytuacji huragan może się już narodzić.
Chmury zaczynają zasysać ciepłe i lekkie powietrze znad oceanu, które wirowym ruchem unosi się do góry. Im idzie wyżej, tym bardziej się ono ochładza i staje się cięższe. Naturalną koleją rzeczy – cięższe zaczyna się kierować w dół, ale z dołu nieprzerwanie napływają lekkie i ciepłe masy. W środku takiego układu powstaje bardzo obniżone ciśnienie i całość zaczyna wirować jak gigantyczna karuzela. Huragan lub, jak mówią w Azji tajfun – a w Australii willy-willy – gotowy.
Oceaniczne monstrum przesuwa się z prędkością do 50 km/h. Jednak wiatr, który wywołuje może osiągnąć 70 m/sek lub więcej, czyli 250 km/h i jeszcze więcej. Gdy taki potężny układ jest bardzo wysoki u góry tworzy się w nim otwór, przez który wnika także do wewnątrz powietrze i powstaje tzw. oko cyklonu. W samym oku jest stosunkowo spokojnie i cicho, najbardziej burzliwe warunki panują dalej od oka i w obszarach zewnętrznych. Huragan to najbardziej burzliwe zjawisko atmosferyczne na Ziemi. Fizycznie jest porównywalne z gigantycznym parowym silnikiem, który część dostarczonej do niego energii zamienia w ruch. W tym przypadku wirowy.
Wiatr, deszcz i woda
Chociaż największe szkody i zniszczenia wywołuje wiatr, który może porywać autobusy, a nawet całe fragmenty domów, to huragany niosą też ze sobą gigantyczne ulewy. W 1966 r. huragan nad wyspą Reunion na Oceanie Indyjskim spowodował opad 1825 mm na 24 godziny! Największe ulewy wywołujące katastrofalne powodzie w Polsce powodowały opad 400-500 mm wody na trzy dni. Poza tym na terenach nadmorskich huragany są groźne ze względu na to, że wywołują potężne fale morskie uderzające w szelf i brzeg, tak jak to było w przypadku Katriny. Największe starty w historii spowodował huragan Bhola, który w 1970 r. uderzył w wybrzeże Bangladeszu i zabił tam około 300 tys. ludzi.
Należy się jednak pocieszać tym, że huragany, chociaż nad oceanami mogą się utrzymywać długo – gdyż wciąż zasysają ciepłe masy powietrza z ich powierzchni, rozbudowują się i coraz szybciej kręcą – gdy docierają do lądu zwykle tracą na sile. Zaczyna im brakować paliwa, a więc ciepłych mas powietrza. Zwalniają, słabną i albo zanikają w końcu, albo znacznie spowolnione zaczynają przesuwać się w stronę biegunów.
Teoretycznie możliwy jest jeszcze tzw. hiperkan, czyli huragan huraganów – niewyobrażalnie ekstremalny. Mógłby powstać, gdyby temperatury powierzchni oceanów były w niektórych miejscach jeszcze wyższe –powyżej 40 st. C. Hiperkan byłby w stanie zmieść z powierzchni ziemi cały Nowy Jork i to bez większego problemu, gdyż siła jego wiatru dochodziłaby do 200 m/sek. (ponad 600 km/h). Na szczęście hiperkany jeszcze na Ziemi nie powstają. Wprawdzie mamy ocieplenie, ale nie aż tak wielkie. Mimo to niektórzy klimatolodzy wróżą, że hiperkany też kiedyś zaczną na Ziemi powstawać.