Nie ma drugiej rzeki równie mocno związanej z historią, kulturą i życiem Tybetańczyków co Yarlung Tsangpo. Jej źródła znajdują się u podnóża świętej góry Kajlas, o której brytyjski podróżnik Colin Thubron pisał, że „jest inna niż wszystkie góry w Himalajach (…) czczona przez jedną piątą ludzkości góra uważana jest za pierwowzór wszystkiego, co żyje: ludzi, zwierząt, roślin”.
Wody Yarlung Tsangpo ciągną się z zachodu na wschód Wyżyny Tybetańskiej przez niemal 3 tys. km, po czym gwałtownie skręcają na południe, w stronę granicy z Indiami. Po jej przekroczeniu Yarlung Tsangpo staje się już Brahmaputrą. Dalej łącząc się z Gangesem, tworzy największą deltę rzeczną na świecie, z ujściem w Zatoce Bengalskiej.
Do niedawna Brahmaputra była ostatnią nieujarzmioną i swobodnie płynącą rzeką w tym rejonie świata. Wszystko się zmieniło, kiedy w listopadzie 2014 r. – w Zangmu, blisko granicy z Indiami – Chiny uruchomiły hydroelektrownię zdolną wyprodukować ponad 500 megawatów (MW) energii. Konstrukcja liczy niemal 400 m długości i 116 m wysokości i już na etapie planowania stała się powodem dyplomatycznego spięcia między Chinami a Indiami. Mimo że Zangmu jest elektrownią przepływową i nie wymaga tworzenia zalewów, rząd w New Delhi poczuł się zaniepokojony, że sąsiad z północy chce położyć rękę na tej życiodajnej arterii.
Wielkie energetyczne plany
To jednak dopiero początek wielkiej bitwy o Brahmaputrę. Komunistyczna Partia Chin w ramach 11. edycji wielkiego planu pięcioletniego przewiduje budowę kolejnych tam: Jiacha (o mocy 360 MW) i Jiexu (510 MW).