Alfa(bet) i omega
Rewolucja w Google: Koncern wejdzie w skład holdingu nowej wielkiej firmy
W świecie, w którym wszyscy podsłuchują wszystkich, a mniej lub bardziej kontrolowany przeciek staje się normą – trudno być zaskoczonym. A jednak Larry Page, dotychczasowy szef Google, zdołał zaskoczyć. Konkretnie – swoim wpisem na korporacyjnym blogu.
Notatka o niewinnym tytule „G jak Google”, opublikowana w poniedziałek po zamknięciu notowań na giełdzie, poruszyła światem analityków biznesu i zaawansowanych technologii. Oto bowiem na scenę wkracza nowa firma, Alphabet, Inc., która będzie holdingiem skupiającym w swym portfelu m.in. starego, lecz odchudzonego Google’a (będzie nim kierował Sundar Pichai, wschodząca gwiazda zarządzania w Krzemowej Dolinie).
Po co to wszystko? Jak pisze Page, prezes Alphabet, chodzi o zwiększenie operacyjnej efektywności i klarowności zarządzania korporacją, która z wyszukiwarki internetowej rozrosła się do hiperprzedsiębiorstwa zajmującego się już niemal wszystkim – z projektowaniem autonomicznych samochodów, badaniami biomedycznymi, automatyką domową, sztuczną inteligencją, długowiecznością i wieloma tematami, o których nawet nie wiemy, bo są prowadzone w głębokiej tajemnicy.
Wprowadzenie Alphabetu umożliwia rozdział biznesów tak, żeby inwestorzy nie czuli się zagubieni, nie wiedząc, czy z zysków nie są aby finansowane przedsięwzięcia zbyt ryzykowne lub szalone. Bo przecież Google, choć niewątpliwie jest firmą sukcesu, to jednak droga doń usłana była wieloma porażkami.
Rozdzielenie pod względem operacyjnym i zarządczym różnych marek i obszarów działania pozwoli także na skuteczniejszą grę z instytucjami regulacyjnymi, które coraz częściej patrzyły na Google jak na monopolistę. To przecież Parlament Europejski puścił w zeszłym roku sygnał o tym, że internetowego giganta należałoby podzielić.
Nie minęło 20 lat od powstania Google, Inc. – założona przez Sergeya Brina i Larry’ego Page’a w 1998 r. firma szybko stała się ikoną nowego, cyfrowego kapitalizmu. W 2004 r. w wielkim stylu weszła na giełdę, z czasem stając się jedną najdroższych marek – w rankingu BrandZ Top100 logo Google warte było w 2015 r. 173 mld dolarów, ustępując tylko Apple (247 mld). Z kolei wartość giełdowa osiągnęła (wynik z 11 sierpnia tego roku) 445 mld dolarów. Czy cokolwiek lub ktokolwiek jest w stanie zatrzymać giganta z Mountain View? Wielu analityków wskazuje na Facebooka, choć sukces tej firmy polega na odmiennym pomyśle na biznes.
Nazwę nowej firmy – Alphabet – można odczytywać również symbolicznie, jako wyraz nigdy nieskrywanych ambicji twórców Google, by zbudować korporację totalną, stanowiącą centralny punkt świata, którego najważniejszym tworzywem i zasobem jest informacja.
Alphabet, alfa i omega nadchodzącej przyszłości? W głównej mierze zależy to od nas, użytkowników, konsumentów i obywateli w końcu. Od tego na ile damy się uwieść coraz atrakcyjniejszej ofercie i na ile wygodę korzystania z kolejnych usług potrafimy połączyć z krytyczną refleksją nad konsekwencjami wykorzystania nowych technologii.