Uczelnia tym ma się różnić od zwykłej szkoły, że w jej murach w szczególny sposób powinna być wypracowana relacja mistrz–uczeń. Że jej pracownicy są zafascynowani nauką, problemami i badaniami naukowymi oraz że skutecznie przekazują swoją pasję studentom. Jednocześnie uzyskanie najwyższych godności naukowych powinno być powiązane z ogromnym prestiżem i autorytetem – na który muszą oczywiście zapracować sami profesorowie.
Obecnie natomiast obserwujemy tendencję, która te pierwotne założenia niszczy. Wiąże się ona z działaniami zmierzającymi do maksymalnego zbiurokratyzowania praktycznie każdego kroku na uczelni wyższej. Oczywiście w różnych ośrodkach dzieje się to z różnym natężeniem. Ale w zdecydowanej ich większości przygotowanie programu nauczania dla studentów czy treści programowych danego przedmiotu nie jest poszukiwaniem najlepszych, najciekawszych zagadnień. To bardziej jałowe i żmudne wypełnianie formularzy związanych z Krajowymi Ramami Kwalifikacji (KRK), gdzie w zasadzie każdy kwadrans wykładu lub ćwiczeń musi być na 20 sposobów skatalogowany i opisany. Jest oczywiste, że tworzone w taki sposób programy są w większości fikcją.
Na tym jednak nie koniec. Praktycznie każda inna czynność na uczelni staje się obwarowana szczegółowymi regulacjami, procedurami, które zaczynają żyć swoim życiem. Dotyczy to tak ważnych i potrzebnych spraw, jak kontrola jakości kształcenia, tworzenie nowych kierunków, a także – niestety – prowadzenie badań naukowych.
Podkreślmy, że nie chodzi tutaj o sugerowanie, żeby treści programowe na zajęciach nie były jakoś weryfikowane. Nie chodzi również o kwestionowanie potrzeby weryfikacji nauczycieli akademickich, którzy nie wywiązują się ze swoich dydaktycznych obowiązków. Nie chodzi o negowanie pewnych koniecznych procedur jako takich. Problemem jest nadmiar tych procedur połączony z przekonaniem, że wszystko na uczelni trzeba po trzykroć opisać i skatalogować i że jedynym rozwiązaniem problemów uczelni wyższych jest coraz większy formalizm. Obecnie to „lekarstwo” stało się gorsze niż choroby, które miało zwalczać.
Pół biedy byłoby jeszcze, gdyby te procedury wywoływały tylko dyskomfort u nauczycieli akademickich. Gorzej, że biurokracja niszczy dawny etos uczelni. W sytuacji gdy teoretycznie każdy fragment wykładu musi odzwierciedlać wytyczne KRK, profesorowi znacznie trudniej wygłosić porywający, pełen pasji wykład. A jeśli nawet to zrobi, ktoś może mu zarzucić, że działa sprzecznie z jakimś punktem jakiegoś regulaminu. Zawsze będzie mógł zostać uznany za przestępcę, który – o zgrozo – na piątym wykładzie zapomniał o trzecim celu kierunkowym i wdrażaniu siódmej kompetencji umieszczonej w sylabusie.
Znacznie trudniej będzie też tworzyć nowe kierunki, bo otwarcie kierunku to wielomiesięczne ugrzęźnięcie w biurokracji. Nawet trudniej w niektórych wypadkach będzie aplikować do projektów badawczych, bo zdecydowana większość tych aplikacji nie będzie wiązać się z rozmową naukową, weryfikacją pomysłów badawczych, lecz ze żmudnym wypełnianiem kolejnych rubryczek. Kiedyś uczeni dążący do naukowego awansu zastanawiali się, jaki znaleźć ciekawy, ważny problem badawczy i jak go rozwiązać. Teraz zmuszeni są bardziej do tego, żeby dbać o spełnienie różnorakich wymogów formalnych, różnych naukowych wskaźników czy wytycznych. I znów – w ten sposób oddalają się od prawdziwej perspektywy naukowej.
Problemy te dotyczą różnych przedstawicieli środowiska naukowego: młodych naukowców, którzy na taką biurokrację tracą masę czasu, jak też starszych profesorów, którzy załamani patrzą na postępującą zmianę mentalności w szkolnictwie wyższym. Trudno uwierzyć – również z punktu widzenia analizy prawnej – że tak szczegółowe i nierzadko absurdalne procedury są koniecznym wymogiem odnalezienia się polskiej nauki w Europie czy na świecie.
***
Prof. dr hab. inż. Andrzej Nowak jest kierownikiem Zakładu Mikrobiologii i Biotechnologii Środowiska na Wydziale Kształtowania Środowiska i Rolnictwa Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, w latach 1999–2005 był rektorem Akademii Rolniczej w Szczecinie.
Dr Maciej J. Nowak jest radcą prawnym, kierownikiem Pracowni Ekonomiki Przestrzennej w Zakładzie Prawa i Gospodarki Nieruchomościami Wydziału Ekonomicznego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.
***
Na temat stanu polskiej nauki opublikowaliśmy dotychczas artykuły:
Jana Hartmana „Profesor doktor zdegradowany” (POLITYKA 17),
Marcina Króla „Precz z edukacyjną równością” (POLITYKA 19),
Karola Modzelewskiego „Wolna myśl w jarzmie liczydeł” (POLITYKA 24),
Agaty Firlej „Zagubiona humanistyka” (POLITYKA 27),
Borysa Jastrzębskiego „Z UW na UZ” (POLITYKA 28).