[Artykuł ukazał się 27 lipca 2015 roku w tygodniku POLITYKA]
Główny bohater książki „Pod Mocnym Aniołem” Jerzego Pilcha w pewnym momencie mówi tak: „Nie wiem [dlaczego piję], a raczej znam tysiąc odpowiedzi. (...) Piję, bo piję. Piję, bo lubię. Piję, bo się boję. Piję, bo jestem obciążony genetycznie. (…) Piję, bo mam słaby charakter. Piję, bo coś mi się przestawiło w głowie. Piję, bo jestem zbyt spokojny i chcę się ożywić. Piję, bo jestem nerwowy i chcę ukoić nerwy. Piję, bo jestem smutny i chcę rozweselić duszę. Piję, kiedy jestem szczęśliwie zakochany. Piję, bo daremnie szukam miłości”.
Choć powyższy cytat dotyczy alkoholu, to w jego miejsce można wstawić właściwie każdy narkotyk. Zatem również słynny w ostatnich tygodniach dopalacz o sugestywnej nazwie „Mocarz”, który wysłał do szpitali ponad dwieście osób. I wiele więcej, bo – według podręczników, na podstawie których psychiatrzy i psychologowie diagnozują zaburzenia psychiczne – przedmiotem uzależnienia może być praktycznie każda substancja chemiczna, choć niektóre stają się nim zdecydowanie częściej. Ale nie tylko substancje chemiczne pasują do fragmentu prozy Pilcha – człowiek potrafi uzależnić się od seksu, internetu, hazardu, pornografii, gier komputerowych, gromadzenia przedmiotów, zakupów czy pracy. A to utrudnia znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle się uzależniamy?
W połowie XX w. mogło się wydawać, że nauka przyniosła rozwiązanie tej zagadki. W 1954 r. dwaj młodzi psychologowie pracujący w kanadyjskim McGill University, James Olds i Peter Milner, umieścili szczury w małym korytarzu zbudowanym w laboratorium. Na jego końcu zwierzę musiało skręcić w lewo bądź w prawo. Gryzoń uczestniczący w eksperymencie wyglądał trochę makabrycznie – z głowy wystawały mu cienkie druciki podłączone do urządzenia dozującego prąd. Uczeni zamierzali sprawdzić, czy za pomocą impulsów elektrycznych działających na pewne obszary mózgu da się sterować szczurem – sprawić, by częściej skręcał np. w lewo. Tyle że podczas umieszczania cienkiej elektrody popełnili błąd – trafili nią w inne miejsce (tzw. przegrodę), niż planowali. I gdy włączyli prąd, zwierzę zareagowało w zaskakujący sposób – przysiadało, rozglądało się i węszyło, co w przypadku szczura oznaczało, że musi czuć się bardzo przyjemnie. Co się w takim razie działo w jego mózgu? – zastanawiali się badacze.
Dlatego przeprowadzili kolejny eksperyment, polegający na umieszczaniu gryzoni w klatce z małą dźwignią. Gdy ją naciskały, prąd zaczynał płynąć do pewnych rejonów mózgów. Szczurom było tak dobrze, że łapkami poruszały dźwignię co chwila – niektóre nawet dwa tysiące razy w ciągu godziny. Zapominając przy tym o jedzeniu, piciu i seksie. W końcu padały z wyczerpania. Analogia z osobami uzależnionymi, które niszczą swoje życie, by zdobyć kolejną działkę heroiny lub butelkę alkoholu, nasuwała się sama.
Co w takim razie odkryli – przypadkowo – Olds i Milner? Istnienie tzw. układu nagrody w mózgu. Powstał on w toku ewolucji, by zwiększyć szanse organizmów na przeżycie i powielenie swoich genów. Układ ten, którego bardzo ważnym elementem jest struktura o nazwie jądro półleżące, działa trochę tak, jak wewnętrzny belfer nagradzający za to, co dobre (oczywiście z ewolucyjnego punktu widzenia), a za złe karzący. Dlatego np. seks (mający prowadzić do powielenia genów) czy jedzenie (dostarczenie organizmowi energii niezbędnej do życia) sprawiają tak dużą przyjemność.
Zdaniem krakowskiego neurobiologa prof. Jerzego Vetulaniego wiele wskazuje na to, że uzależnienia są właśnie ubocznym skutkiem dążenia wszystkich ziemskich organizmów żywych (od tych najprostszych począwszy) do zaspokojenia owych podstawowych potrzeb biologicznych. Nasz układ nerwowy, podobnie jak każdy inny układ ciała, wyewoluował po to, by jak najlepiej wspomagać ten proces poprzez zarządzanie organizmem. A część układu nerwowego stanowi ów – kluczowy dla zrozumienia uzależnień – układ nagrody. Dla porządku warto dodać, że w przypadku człowieka (i nie tylko) zarządzanie organizmem wymaga aktywności jeszcze dwóch innych układów funkcjonalnych – pobudzenia, który umożliwia czuwanie i aktywny kontakt ze światem, oraz poznawczego (inaczej kognitywnego), czyli zapewniającego rozumne sterowanie własnym zachowaniem.
Narkotyki, mózg i dopamina
Kolejne badania naukowe wykazały, że z układem nagrody ściśle związana jest dopamina. Należy ona do grupy substancji chemicznych zwanych neuroprzekaźnikami. Są one niezwykle ważne z punktu widzenia funkcjonowania mózgu, gdyż podstawowym sposobem komunikowania się między sobą komórek nerwowych (neuronów) jest uwalnianie neuroprzekaźników z zakończeń jednego neuronu, które następnie przyłączają się do receptorów znajdujących się na innym neuronie. Dopaminę produkują i uwalniają wyspecjalizowane tzw. neurony dopaminergiczne, szczególnie w jądrze półleżącym, czyli wspomnianej już wcześniej strukturze mózgu bardzo ważnej dla układu nagrody. Dlatego uznano ją za ośrodek przyjemności, a dopaminę za substancję przyjemności. Okazało się również, że prawie wszystkie substancje uzależniające powodują zwiększenie wydzielania tego neuroprzekaźnika w jądrze półleżącym.
Tyle że stosunkowo prosty mechanizm, wyłaniający się z powyższego opisu – zażywanie narkotyków pobudza układ nagrody, zwiększając wydzielanie dopaminy i stąd bierze się uzależniająca pogoń za doznawaniem przyjemności – jest zbyt prosty, by był prawdziwy. Narkotyki działają bowiem w różny i skomplikowany sposób – niektóre wywołują produkcję dopaminy, inne zaś tylko nie pozwalają, by szybko malała jej ilość w przestrzeniach służących komunikacji między neuronami (tzw. hamowanie wychwytu zwrotnego). Ponadto wpływają na poziom innych neuroprzekaźników i substancji w mózgu. Narkotyki mają też różne efekty działania – pobudzające (jak amfetamina czy kokaina), odurzające (np. heroina), halucynogenne (LSD) lub wręcz trudne do sklasyfikowania (marihuana).
Odwołanie się do mechanizmu odczuwania przyjemności nie jest też wystarczającym wyjaśnieniem dlatego, że np. narkomani potrafią poświęcić wiele wysiłku na zdobycie substancji, od której są uzależnieni, nawet gdy na skutek wytworzenia się w organizmie tolerancji w minimalny sposób odczuwają jej działanie. Dlaczego więc nie potrafią zrezygnować z jej zażywania? Jedna z hipotez mówi o ogromnej zdolności narkotyków do zdominowania uwagi osoby uzależnionej i wywoływania głodu narkotycznego, nawet gdy sam efekt zażycia nie gwarantuje przyjemności.
Nie wiadomo również, jakie dokładnie znaczenie mogą mieć (choć z pewnością mają) predyspozycje biologiczne ludzi do uzależniania się od substancji psychoaktywnych. I nie chodzi tu wyłącznie o geny, ale również wiek, stan zdrowia czy dietę. Stąd bierze się kolejna zagadka – dlaczego np. z dwojga osób, które spożywają podobne ilości alkoholu i robią to równie często, jedna się uzależnia, a druga nie?
Różne substancje mają ponadto odmienną siłę wpędzania w uzależnienie fizjologiczne, objawiające się rozmaitymi dolegliwościami (m.in. bóle, wymioty czy drżenie mięśni). Pod tym względem najsilniejsze działanie wydaje się mieć nikotyna, uzależniająca – jak się szacuje – ok. 30 proc. sięgających po nią osób. Alkohol uzależnia zaś 15 proc. użytkowników, kokaina, amfetamina i heroina – ok. 20 proc.
Ale spotyka się też osoby uzależnione od leków, np. tabletek od bólu głowy – jak pisał u nas prof. Vetulani (Niezbędnik Inteligenta 4/13). Zauważał: wydaje się, że jeżeli wytworzymy pewien nawyk regularnego pobierania jakiejś substancji i mamy wrażenie, że działa ona korzystnie i miło, możemy się od niej uzależnić. Wchodzimy tu w szeroki problem uzależnień od pewnego typu zachowania, behawioralnych – i w takiej sytuacji nie ma pewności, czy uzależnieni jesteśmy od substancji, czy też od zachowania związanego z jej pobieraniem. W tym kontekście specjaliści wyróżniają osobną kategorię uzależnień psychicznych, będących silną potrzebą stałego wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji, której niespełnienie nie prowadzi (w przeciwieństwie do uzależnień fizjologicznych) do następstw w postaci np. bólów, wymiotów czy drżenia mięśni.
No właśnie. Uzależnienia to również działanie czynników psychicznych, które dziś trudno nawet w przybliżeniu opisać na poziomie działania neuronów, genów i neuroprzekaźników. Np. człowiek, który w ciągu swojego życia nauczy się często przyjmować strategię unikania rozwiązywania napotykanych problemów, może potraktować alkohol jako kolejny sposób ucieczki od kłopotów i częściej po niego sięgać. Z kolei osoba, która nie potrafi odmawiać i jest bardziej podatna na wpływy grupy, może popaść w uzależnienie z powodów społecznych („z nami się nie napijesz?”). Wreszcie ludzie poszukujący silniejszych wrażeń (bo taki mają wrodzony temperament) mogą częściej rozglądać się za dodatkowym źródłem pobudzenia czy przyjemności, również za pomocą substancji psychoaktywnych, co zwiększa ryzyko nałogu.
Ten ostatni przypadek wyjaśniałaby – uważa prof. Vetulani – koncepcja zakładająca, że zażywanie narkotyku ma na celu naprawę wrodzonego defektu układu nagrody, czyli uzależniamy się niejako w wyniku samoleczenia. Zgodnie z tą hipotezą każda osoba do szczęśliwego życia potrzebuje odpowiedniego stanu pobudzenia układu nagrody, zapewniającego tzw. hedonię: poczucie ogólnego komfortu. Jeżeli aktywność układu dopaminowego jest zbyt niska – w wyniku obecności receptorów słabiej reagujących na dopaminę, zbyt małego uwalniania tego neuroprzekaźnika bądź wreszcie w rezultacie ubogiego emocjonalnie środowiska, z którego nie płyną żadne bodźce pobudzające układ nagrody – człowiek szuka dla niego dodatkowych stymulacji.
Pytania i zagadki
Podobnie jak w przypadku działania mechanizmów powstawania uzależnień, tajemnicze okazują się także powody sięgania po narkotyki w ogóle (choć robimy to od tysięcy lat). Jak pisze w książce „Uzależnienia. Geneza, terapia, powrót do zdrowia” psychiatra dr Bohdan Woronowicz, w przypadku alkoholu badacze wymieniają trzy najczęściej spotykane grupy przyczyn jego spożywania: „ucieczkowe”, np. w celu zapomnienia o kłopotach, zredukowania napięcia, poprawy nastroju i odprężenia się; „społeczne”, np. dla towarzystwa, z uprzejmości, z okazji; „w poszukiwaniu przyjemności”, np. dla smaku alkoholu czy też za sprawą wiary w jego prozdrowotne działanie.
Tak więc przywołany na początku fragment książki Jerzego Pilcha świetnie puentuje stan naszej wiedzy na temat substancji psychoaktywnych i uzależnień w ogóle. Wprawdzie całkiem sporo nauka już na tym polu osiągnęła – co przełożyło się na powstanie leków wspomagających walkę z nałogami i programów terapii – nadal jednak brniemy w gąszczu pytań i zagadek.