Nauka

Z przytupem

Czy wirus MERS nam zagraża? Nie panikujmy

Twitter
Z medialnych nagłówków w Europie zniknęły doniesienia o eboli, ale zastąpił je MERS. Zarazek z Bliskiego Wschodu jest teraz w Korei Południowej. A gdzie może być wkrótce?
Twitter

Objawy MERS przypominają grypę: wysoka gorączka, dreszcze, katar, duszność, nierzadko kończąca się groźnym zapaleniem płuc. Cóż to za wirus?

Skrót MERS sporo wyjaśnia: Middle East Respiratory Syndrom, czyli bliskowschodni zespół oddechowy. Zarazek należy do koronawirusów. Zidentyfikowano go dwa lata temu, choć najprawdopodobniej zakażał ludzi w Arabii Saudyjskiej już w 2012 r. To właśnie ten kraj uważa się za jego matecznik, gdyż w jego rozprzestrzenianiu ważną rolę odegrały wielbłądy – ludzie mogli się nim zakażać, mając styczność z wydzieliną tych zwierząt z nosa lub pijąc ich mleko (co w obu wypadkach nie jest niczym niezwykłym w tym regionie świata).

Teraz MERS przeniósł się do Seulu, wielkiej, 10-milionowej metropolii koreańskiej. Przywlókł go tam najpewniej podróżny z Kataru, który między 4 a 20 maja zdążył z powodu infekcji odwiedzić 4 szpitale. I to za jego sprawą, a także zmniejszonej czujności służb sanitarnych, z powodu MERS zmarło już 15 osób, a kilkaset zachorowało. Blisko 3 tys. ludzi trzeba było poddać kwarantannie.

Azjaci mają jeszcze świeżo w pamięci 2004 r., kiedy SARS (to także koronawirus) zabił blisko tysiąc chorych. Na szczęście MERS jest mniej zaraźliwy, ale ostrożność i przysłowiowe dmuchanie na zimne nie zaszkodzi. Eksperci przewidują, że epidemię uda się opanować w ciągu kilku tygodni.

W międzyczasie można już znaleźć pierwsze doniesienia o podejrzeniu przypadków MERS ściągniętych z Korei do Europy. Na przykład na Słowacji sprawdzany jest pod tym kątem pracownik firmy samochodowej KIA, który mógł w Seulu ulec zakażeniu (okres wylęgania trwa nawet do dwóch tygodni).

W takich wypadkach panika jest najgorszym sprzymierzeńcem i należy do tego typu zagrożeń podejść po prostu rozsądnie. Być może MERS rzeczywiście szykuje się do tego, by przypomnieć o swoim istnieniu w różnych regionach świata, ale taka jest natura wirusów, że lubią przenosić się z miejsca na miejsce, zaś człowiek – chcąc nie chcąc – bardzo im w tym pomaga.

Ciesząc się z cywilizacyjnych udogodnień, pozwalających na odbywanie szybkich podróży, zapomnieliśmy jednak o zwykłej higienie, która w obronie przed infekcjami przenoszonymi drogą kropelkową jest naszą najlepszą ochroną. Koreańczykom poradzono w tych trudnych dniach, by zasłaniali usta podczas kaszlu i kichania oraz aby myli starannie ręce – ale czy te zasady nie powinny obowiązywać nas stale, niezależnie od tego, czy sąsiad ma grypę, SARS, MERS lub zwykłe przeziębienie?       

Ostatnie lata pokazały, że podwyższona czujność w związku z rozmaitymi epidemiami – które na świecie wybuchały od zarania dziejów i pewnie nigdy nie dadzą nam spokoju – wywołuje bardzo skrajne emocje. Jedni je bagatelizują, wskazując na spisek firm farmaceutycznych liczących na upłynnienie zapasów swoich leków (akurat w obliczu MERS nie ma żadnej szczepionki, więc ten argument tu się nie sprawdzi), inni epatują strachem przed śmiercionośną zarazą.

Media prześcigają się w cytowaniu ekspertów, którzy – chyba biorąc przykład z polityków – nauczyli się już dobrze wypaść przed kamerami: im kategoryczne stwierdzenie i bardziej szokujący wywód, tym większa oglądalność i cytowalność. Jak wiadomo panika sprzedaje się najlepiej, wiec można zbić na tym nie byle jaki interes.

Szkoda, że łatwiej wmówić opinii publicznej, iż padła ofiarą międzynarodowego spisku nauki z przemysłem, niż nauczyć regularnego mycia rąk. Tymczasem naukowcy zidentyfikowali w ostatnim czasie 320 tys. wirusów – w samych tylko ssakach – które mogą okazać się groźne dla człowieka.

MERS na pewno nie będzie ostatnim, o którym usłyszymy. I każdy znajdzie szczególny moment, by wejść na scenę z przytupem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną