Od czasów badań dr. Normana Rosenthala przyjęło się uważać, że jesienne i zimowe chandry trzeba po prostu przeczekać. Po pierwsze dlatego, że ludzki organizm działa według określonego biologicznego rytmu: dziennego, miesięcznego, rocznego. W styczniu, kiedy ten ostatni się zamyka, jesteśmy zmęczeni szczególnie, a zatem bardziej podatni na rozdrażnienia – szybciej i łatwiej dopada nas smutek. Nie zawsze uzasadniony, ale zupełnie naturalny.
Po drugie – dzieje się tak poniekąd ze względu na porę roku. Psychologowie nie zdołali (jeszcze?) precyzyjnie uzasadnić, dlaczego w określonych porach roku towarzyszy nam obniżony nastrój. Rosenthal przyczyn upatrywał w niedoborze światła – tak podpowiadało mu wówczas jego własne doświadczenie. Gdy opuszczał Johannesburg (Afryka Południowa) na rzecz pracy w nowojorskim instytucie, zmianę klimatu poczuł natychmiast. Pracował wolniej, mniej efektywnie, gorzej się czuł.
Badacze od dawna wiedzą, że brak światła sprzyja uwalnianiu melatoniny – hormonu, który pomaga regulować rytm dobowy, zwłaszcza fazy snu i czuwania. Nic zatem dziwnego, że im krótsze dni, tym poczucie senności częstsze i dotkliwsze. Nic zaskakującego również w tym, że wykładowcy kierunków psychologicznych młodym adeptom radzą – czasem półserio – podjąć pracę w Norwegii (depresje są w tych rejonach powszechne).
Czy roli światła (lub jego niedoboru) psychologowie czasem nie przeceniają? Przekonanie, że wola życia i gotowość działania powróci wiosną czy latem – niekoniecznie znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Rosenthal przez lata zweryfikował swoje obserwacje. Okazuje się bowiem, że nastrój obniżać może się też latem.
„Muszą tu jednak działać inne mechanizmy – tłumaczy w magazynie „Medical Daily” – inne są też przebieg choroby i jej symptomy”. Poza tym letnie stany depresyjne najpewniej doskwierają innej grupie osób (tej, której zima niestraszna). Nie ma na ten temat wielu reprezentatywnych badań ani stosownych publikacji. Psychologowie twierdzą jednak, że ludzie, którym latem funkcjonuje się gorzej, są bardziej pobudzeni, krócej śpią i częściej czują się wyczerpani. Zdarza się poza tym, że popadają w złość.
Stres może mieć rozmaite podłoże. Niektórym latem wyraźnie zmienia się plan zajęć i zobowiązań (np. rodzicom, których dzieci rozpoczynają wakacje). Innym doskwierają wysokie temperatury (latem częściej myśli się o swoim ciele i wyglądzie) albo przybywa zmartwień o wydatki.
Smutku czy tymczasowej utraty energii nie należy utożsamiać z depresją – zaznaczmy dla ścisłości. Pełnoobjawowa depresja dotyka zimą ok. 5 proc. ziemskiej populacji, latem – 1 proc. Gdy dopada depresja, trudno jednoznacznie winić porę roku.
Jak sobie pomóc, gdy czujemy, że energia nas opuszcza? Nim zacznie się myśleć o farmakologii, warto rozważyć inne możliwości. Na przykład:
– spróbuj zaplanować czas. A więc ustalić choćby szkielet planu pracy.
– zachowaj balans między wypoczynkiem a pracą (jak się zmusić do odpoczynku, przeczytasz tutaj).
– otaczaj się ludźmi – spróbuj samego siebie namówić na spotkanie towarzyskie.
– zadbaj o lepszy sen.
– rozważ wysiłek fizyczny i oddawaj się ćwiczeniom regularnie (rower, bieganie).
– spróbuj uruchomić dobre wspomnienia związane z latem (przywołaj choćby wakacje z dzieciństwa).
Jeśli te – pozornie banalne – recepty zawiodą, można rozważyć wizytę u specjalisty. Niektórzy psychologowie polecają doustnie przyjmować melatoninę. W najgorszym razie – przeczekać trudny czas. Przynajmniej do września.
Czytaj także:
– Raz w manii, raz w depresji