Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Przez rozum do brzucha

Zróbmy noworoczne postanowienie i nie marnujmy jedzenia. Z pożytkiem dla zdrowia i kieszeni

Nie dość, że jemy bez opamiętania, a potem tyjemy i chorujemy, to jeszcze marnujemy jedzenie. Szczególnie w święta. Nie dość, że jemy bez opamiętania, a potem tyjemy i chorujemy, to jeszcze marnujemy jedzenie. Szczególnie w święta. Jacek Nowak / PantherMedia
Nie dość, że jemy bez opamiętania, a później tyjemy i chorujemy, to na dodatek marnujemy jedzenie w najbardziej prymitywny sposób.
Mirosław Gryń/Polityka

Kolacja wigilijna, w większości polskich domów postna, to tylko wstęp do kolejnych dni ucztowania, kiedy od stołów praktycznie się nie odchodzi. – Marnujemy żywność, kupując ją w nadmiarze lub źle przechowując. Ale mało kto zauważa, że obżarstwo to również marnotrawienie jedzenia. Tracimy wtedy podwójnie: nie tylko pieniądze, ale i zdrowie – zauważa prof. Antoni Pluta z Wydziału Nauk o Żywności Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Przeciętna dieta Polaka to ok. 3,5 tys. kilokalorii, co stanowczo przekracza zalecane normy, które – w zależności od wieku, budowy ciała i wykonywanej pracy – są o 1–1,5 tys. mniejsze. Zdaniem dietetyków, odbija się to na naszej tuszy, a w dłuższej perspektywie na zdrowiu, bo wiele chorób – od cukrzycy poczynając, a na nowotworach kończąc – ma swoje źródło właśnie w kumulowanych w organizmie niespalonych kaloriach.

Nie dość, że jemy bez opamiętania, a później tyjemy i chorujemy, to na dodatek marnujemy jedzenie w najbardziej prymitywny sposób. Federacja Polskich Banków Żywności, której ideą jest pośrednictwo między producentami, sieciami handlowymi i organizacjami charytatywnymi, skupia w całym kraju 30 takich banków (w Europie jest ich 247; w Stanach Zjednoczonych, które były ich kolebką już pod koniec lat 60. – 200). – Amerykanie ratują w ten sposób przed zniszczeniem 800 tys. ton żywności rocznie, w Europie to ok. 400 tys. ton – mówi Agnieszka Bielska z Federacji. – W 2012 r. nasza Federacja przekazała 68 tys. ton żywności za pośrednictwem 3,6 tys. organizacji partnerskich – dodaje. – 2,5 mln osób w naszym kraju żyje poniżej minimum egzystencji, my docieramy do 1,5 mln – szacuje Małgorzata Lelonkiewicz, dyrektorka tej organizacji. Raport Federacji z października 2013 r. ujawnił, że do wyrzucania żywności przyznaje się 39 proc. Polaków. – To o 9 proc. więcej niż w 2012 r. – podkreśla Bielska.

Wielkie marnotrawstwo

Z danych Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji wynika, że w Polsce marnuje się 300–600 tys. ton żywności rocznie. ­Raport Komisji Europejskiej z października 2010 r. wskazuje na dużo większe straty: sektor produkcji pozbywa się 6,6 mln ton odpadów żywnościowych, gospodarstwa domowe co roku 2 mln ton. Jest co odzys­kiwać! Dopiero od 1 października 2013 r. fiskus zrezygnował z opodatkowania sieci handlowych pragnących podarować ­towary organizacjom charytatywnym. Handlowcy mogą teraz – gdy zbliża się termin upływu ważności żywności – łatwo przekazać ją na cele charytatywne.

Pożywienie spisane na straty w domach dużo trudniej odzyskać. – Trzeba by zacząć od racjonalnych zakupów i wyzbycia się atawizmu jedzenia na zapas, szczególnie w okresie świątecznym – zauważa prof. Antoni Pluta. Ale kiedy człowiek myśli o jedzeniu, kieruje się emocjami, nie rozumem. Tęsknota za słodyczą lub tłuszczem ma głębokie uzasadnienie ewolucyjne. Tu już nawet nie chodzi o doznania zmysłowe, które podczas smacznego posiłku pobudzają w mózgu wydzielanie endorfin (tzw. hormonów szczęścia), ale o pierwotnie uwarunkowaną motywację, by najeść się do syta i przeżyć. A dziś wszystko jest przecież w zasięgu ręki! Aby zdobyć mięso, nikt nie wyrusza na polowanie, tylko do sklepu. W świecie przesytu pradawny głód jednak pozostał.

A na to, że jedzenie się psuje, wciąż w gruncie rzeczy większego wpływu nie mamy, bo metody utrwalania żywności wbrew pozorom wcale nie zmieniły się na tyle, by dorównać naszym zwyczajom konsumenckim. Zmiany mikrobiologiczne w artykułach spożywczych przebiegają przecież w identyczny sposób jak dawniej. Technolodzy żywności przyznają, że jesteśmy wciąż krok za naturą. Produkty spożywcze, poddane działaniu wysokiej temperatury i szybkiemu schłodzeniu w celu zniszczenia mikroorganizmów i wydłużenia trwałości do kilkunastu miesięcy (pod warunkiem że pozostaną w szczelnie zamkniętym opakowaniu), nie stracą całkowicie wartości odżywczej, jednak zachodzące w nich procesy wpłyną niekorzystnie na smak i konsystencję.

Owszem, wytwórcy próbują poprawiać naturę i dodają do niektórych chemiczne konserwanty (np. benzoesan sodu, dwutlenek siarki, kwas sorbowy lub mrówkowy), jednak nie wszystkim to odpowiada. – Od takich metod nie da się uciec, ale i tak najpowszechniejszym i najzdrowszym sposobem utrwalającym żywność pozostają znane od tysiącleci suszenie i fermentacja – nie ma wątpliwości prof. Pluta. Inne metody naturalne hamujące rozwój drobnoustrojów w jedzeniu też mają długą tradycję: mrożenie, wędzenie, marynowanie, solenie lub dodawanie dużych ilości cukru.

Do kiedy spożyć

Na etykietach roi się od pieczęci jakości i nowoczesnych wyliczeń wartości odżywczych, ale i tak największe znaczenie ma termin przydatności do spożycia. Określany jest dziś na dwa sposoby: „należy spożyć do” na artykułach krótkoterminowych (wędliny, jogurty, ryby), w których zmiany mikrobiologiczne postępują szybko, oraz „najlepiej spożyć przed” na produktach trwałych (takich jak soki, mąka czy cukier). W drugim wypadku podana data wyznacza czas zachowania przez dany produkt walorów smakowych, ale po jej upływie nadal jest on jadalny. – Wszystko się z czasem dewaluuje, wartość odżywcza także – zaznacza prof. Pluta. Dlatego nawet odporna na długie magazynowanie mąka, przechowywana w suchym miejscu, będzie po dwóch latach nieco zmieniona w stosunku do tej, która jest świeższa.

Bardzo dużą rolę w minimalizowaniu skutków marnotrawstwa mogą odgrywać opakowania. Im dłuższy okres przydatności, tym ważniejsze staje się to, w czym żywność przechowujemy. – Przemysł ma z tym wciąż spory problem, choć wartość rynku opakowań żywności i napojów szacowana jest w Europie na ok. 280 mld euro – mówi inż. Jacek Gazda, który w poznańskiej firmie Intrex koordynuje europejski projekt ISA-PACK, mający na celu opracowanie nowego typu folii polimerowej zabezpieczającej artykuły spożywcze przed szybkim zepsuciem.

Na czym polega „inteligentne opakowanie”, w jakim być może już za dwa lata będziemy kupować mięso i wędliny? – Jest wytwarzane z plastiku organicznego produkowanego przez bakterie, zawiera jednak również składniki antybakteryjne – wyjaśnia inż. Gazda. – Będzie miało wbudowane dwa wskaźniki: świeżości, który zmieni swoją barwę, kiedy produkt zacznie się psuć, i drugi, który poinformuje o jego temperaturze. Dzięki temu konsumenci otrzymają czytelną informację na temat jakości danego produktu, a sam towar będzie mógł dłużej leżeć na półce sklepowej.

Umiejętnie przechować

Bagatelizowanie warunków przechowywania żywności to główny powód jej niszczenia. – W lodówce temperatura powinna wynosić 4–6 st. C, a nie 8 – podkreśla prof. Pluta. Dla mikroorganizmów to spora różnica. Poniżej sześciu stopni nie będą się rozwijać, ale przy ośmiu niektóre na pewno już tak.

Dobrą metodą długotrwałego przechowywania produktów jest mrożenie. – Pozwala ono w większym stopniu niż np. marynowanie zachować wartość odżywczą, i to bez wprowadzania substancji konserwujących, takich jak sól czy ocet. Zamrażanie zapobiega stratom witamin, hamuje jełczenie tłuszczów – wylicza zalety mrożonek prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kupiony w sklepie produkt trzeba przynieść do domu w specjalnej torbie termicznej i przechowywać go w temperaturze nie wyższej od podanej na opakowaniu. Chodzi o zahamowanie rozwoju bakterii. – Zmiany mikrobiologiczne w żywności zamrożonej nie zachodzą – przyznaje prof. Pluta. – Ale zmiany biochemiczne, choćby z powodu dostępu powietrza, mogą mieć miejsce nawet w temperaturze minus 18 st. C i niższej. Dlatego przed zamrożeniem warzyw najlepiej je zblanszować, dzięki czemu ­aktywujemy znajdujące się w nich enzymy, co zapobiega zmianom koloru.

Przegapienie terminu przydatności do spożycia to najczęstszy powód wyrzucania warzyw, owoców, wędlin i pieczywa. A przecież w dzisiejszych czasach przechowywanie tych produktów nie powinno nastręczać trudności. Czy jednak potrafimy przestrzegać reguły, by pieczywa nie przechowywać w chłodnym pomieszczeniu o suchym powietrzu, gdyż sprzyja to jego czerstwieniu? Albo czy zwracamy uwagę na to, by mięso w lodówce trzymać na najchłodniejszej półce, a gdy wymaga zamrożenia – pakować je w porcje ważące mniej niż 2 kg i usunąć z nich nadmiar tłuszczu, co przedłuży jego trwałość? Wciąż też za mało uwagi poświęca się racjonalnemu wykorzystywaniu kuchennych odpadków i temu, by było ich jak najmniej.

Świąteczne zbiórki żywności oraz dramatyczne apele o ratowanie głodujących w Afryce czy ofiar kataklizmów, takich jak ostatnio na Filipinach, bardzo dobrze sprzedają się w mediach, ale nie mają wpływu na wyrabianie dobrych nawyków związanych z rozsądnym planowaniem zakupów i niemarnowaniem żywości. A każdy przecież może coś zrobić w tym zakresie. To ważne dla zdrowia, stylu konsumpcji – i w ogóle świadomego, udanego życia.

Polityka 51-52.2013 (2938) z dnia 17.12.2013; Nauka; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Przez rozum do brzucha"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną