Lepszy od smartfonów
Choć przed rokiem, dwoma eksperci dość powszechnie głosili rychły koniec kompaktowych aparatów fotograficznych, one uparcie trzymają się mocno. Z paru powodów – te dobre oferują jakość zdjęć wciąż niedosiężną dla smartfonów i zwykle cieszą pokaźnym transfokatorem, zwanym także zoomem. Są też szybkie i wygodne w użyciu, bo zaprojektowano je z myślą o jednej tylko funkcjonalności. Canon S120, kolejny model ze znanej już od lat serii zaawansowanych kompaktów tej firmy, polecić możemy bez najmniejszych zastrzeżeń. Aparat doskonale leży w dłoni. Jest maleńki, ale jasność obiektywu zaczyna się już od imponującego f/1,8. Mały i raczej niepozorny Canon rejestruje pliki w bezstratnym formacie RAW, pozwalającym na dalszą, komfortową obróbkę w komputerze. Producent nie wyczynia sztuczek na rozumie kupujących, nie mami wielkimi liczbami, dając im solidną, dużą, 12-megapikselową matrycę, którą S120 dzieli zresztą ze znacznie większą maszyną o nazwie PowerShot G16. Cena – rozsądna, biorąc pod uwagę kombinację rozmiar–jakość, ok. 1700 zł.
Szybki i wygodny
Przy okazji – parę słów o PowerShot G16, który także miał niedawno swoją premierę. Canon ulepszył po prostu i tak znakomity, dobrze znany poprzedni model G15 (seria G jest z nami już od kilkunastu lat, co w świecie cyfrowym, gdzie, jak u kotów, jeden rok oznacza siedem lat ludzkich, jest nie lada osiągnięciem). G16 do tanich kompaktów nie należy, bo kosztuje ok. 2000 zł. Nie jest też szczególnie kompaktowy, bo ma swoje cegłopodobne gabaryty, ale za to jego posiadaczowi pozwala zapomnieć o lustrzance.